[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Klodia otrząsnęła się z zamyślenia i poderwała się na sofie.Jej mina wyrażała czystą radość.Odwróciłem się i ujrzałem mężczyznę zmierzającego w naszą stronę poprzez przybrzeżne płycizny.I on był nagi, pokryty błyszczącymi w słońcu kroplami; na tle rozmigotanej rzeki wydawał się ciemny jak Nubijczyk.Wyszedłszy na brzeg, uniósł ręce, by wycisnąć wodę z włosów, ukazując smukłe mięśnie ramion i barków.Na suchym gruncie jego kroki nabrały zawadiackiej sprężystości, a chociaż nie mogłem jeszcze dojrzeć rysów twarzy, widziałem błysk szerokiego uśmiechu.– Kochanie!Słowo wymknęło się z ust Klodii jak głośny wydech, nie planowane, jak westchnienie czy jęk.W jej głosie nie było słychać sztuczności ani kpiny, aluzji czy wyrachowania.Zerwała się z sofy na spotkanie wchodzącemu.Trudno byłoby orzec, które z nich jest bardziej nagie: czy mężczyzna odziany tylko w krople wody, czy Klodia w swej przezroczystej żółtej sukni.Objęli się i pocałowali w usta.Po chwili odsunęła się i ujęła go za ręce.W miejscach, gdzie jej suknia zamoczyła się od jego mokrego ciała, jedwab stał się niemal niewidoczny i przylgnął do niej niczym druga skóra.Odwróciła się, spostrzegła, jak się na nią gapię i roześmiała się.Mężczyzna jej zawtórował, jakby był jej lustrzanym odbiciem.– Ale, kochanie, dlaczego nie wszedłeś po prostu wejściem? – spytała, ściskając jego dłonie i chichocząc jak dziewczynka.– Cóżeś ty tam robił wśród tych chłopców? I kiedy do nich dołączyłeś? Jak ja mogłam cię nie zauważyć!– Przyszedłem przed chwilą – odrzekł, śmiejąc się bardziej basowo, ale niesamowicie podobnie do niej.– Pomyślałem, że zabawnie będzie wśliznąć się pomiędzy twoich adoratorów i sprawdzić, czy przyciągnę twoją uwagę.No i nie przyciągnąłem!– Bo widzisz, kochanie, byłam zajęta czymś bardzo ważnym.– Skinęła głową w moją stronę i przybrała posępną minę.Do jej głosu powrócił nieco kpiący ton.Znowu grała, ale przed kim? – Chodzi o Diona i o proces.To jest Gordianus, o którym ci opowiadałam.Pomoże nam ukarać Marka Celiusza.Mężczyzna zwrócił do mnie swój promienny uśmiech.Teraz go poznałem, ma się rozumieć.Wielekroć widywałem go z daleka na Forum, jak przemawia do zgrai swych popleczników albo dotrzymuje towarzystwa wielkim postaciom z senatu, ale nigdy nagiego i mokrego z odgarniętymi do tyłu włosami.Publiusz Klodiusz był uderzająco podobny do swej siostry, zwłaszcza kiedy widziało się ich tuż obok siebie.ROZDZIAł XI– Pamiętam coś, co często mi powtarzałeś, tato, kiedy zaczynałem pracować na własny rachunek: „Nigdy nie przyjmuj zlecenia bez zadatku, choćby i najmniejszego”.– Eko przechylił głowę i wbił we mnie badawcze spojrzenie.– O co ci chodzi? – spytałem.– Czy twoja sakiewka była cięższa, gdy opuszczałeś horti Klodii?Pytał w ten sposób, czy zgodziłem się dla niej pracować.Typowe dla Ekona, przechodzić od razu do sedna sprawy.Mimo niemal letniego ciepła wieczór nadszedł wcześnie, w końcu mieliśmy jeszcze marzec.Kiedy odchodziłem z nadrzecznej posiadłości Klodiuszów, tuż po przybyciu jej brata, słońce już chyliło się ku zachodowi, zmieniając Tyber w rozpalone złoto.Zanim dotarliśmy z Belbonem do domu, zapadł już zmierzch.Noc przyniosła lekki chłód.Po pospiesznie spożytej w towarzystwie Bethesdy i Diany kolacji znów ruszyłem ze swym przybocznym siłaczem na ulice, nie zważając na zmęczenie i obolałe nogi, aby poradzić się swego starszego syna.Siedzieliśmy w gabinecie w jego domu na Eskwilinie, który kiedyś należał do mnie, a przedtem do mego ojca.Teraz mieszkał tu Eko ze swym potomstwem; jego żona Menenia zapewne próbowała właśnie położyć do łóżek rozbawione bliźnięta, których piskliwe wrzaski od czasu do czasu rozdzierały wieczorną ciszę.Zdążyłem opisać Ekonowi swoją rozmowę z Klodią i przybycie jej brata.– Kiedy wychodziłem od niej, moja sakiewka była znacznie cięższa – odpowiedziałem na jego pytanie.– A więc przyjąłeś zlecenie.Skinąłem głową.– Wierzysz zatem, że Marek Celiusz zamordował Diona?– Tego nie powiedziałem.– Ale będziesz szukał dowodów jego winy.– Jeżeli takowe istnieją.– Przyczyny podejrzewań Klodii, wydają mi się w najlepszym razie niepewne – powiedział Eko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl