[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jak mogłeś to zrobić? Powiedziałeś: „obejmij w posiadanie”.To wszystko, co znasz, prawda? Posiadanie.Coś, co można wykorzystać.Żywe osoby i ich los.Ona potrzebuje twojej pomocy, Withalu.Jest zagubiona, boi się nachtów.Powoli przypomina sobie swoje ciało.– Później.Na razie daj mi spokój.Daj spokój nam obojgu.Rozległ się cichy śmiech, a po nim kaszlniecie.Jak sobie życzysz.Rozczarował mnie twój brak wdzięczności.– Idź do Otchłani.Odpowiedzi nie było.Withal wszedł do chaty.Patrzył przez pewien czas na łóżko, aż wreszcie upewnił się, że Okaleczony Bóg nie czai się nigdzie w jego czaszce.Potem opadł na kolana i spuścił głowę.Nienawidził religii.Gardził bogami.Ale gniazdo było puste.Trzeba je było zburzyć.I zbudować na nowo.Meckrosi znali niezliczonych bogów, ale jeden z nich był starszy od pozostałych i ten bóg był bogiem morza.Withal zaczął się modlić.Wzywał pomocy Maela.Rozdział siedemnastyNigdy nie widziano czegoś podobnego.Młyn Chorumabył cudownymWynalazkiem.Niezliczone koła.Granit i zazębiające sięprzekładnie, osie,Szprychy i żelazne obręcze, maszyna, która stworzyła natej wartkiej rzeceTrzy pełne poziomy i mełła najlepszą mąkę, jaką oglądanow Letherze.Niektórzy powiadają, że winien był deszcz, potop, którywypełnił nurt rzekiPłynący między kamiennymi palcami u stóp młyna.Innitwierdzą, że toSkomplikowana konstrukcja była przyczyną wszystkiego,zarozumiała pychaŚmiertelników.Jeszcze inni utrzymują, że wtrącił się Zbłąkany, zawsze kapryśny i Psotny, i że to on sprawił, iżo świcie rozległ się ryk,Kamienie eksplodowały, a żelazo jęknęło, że potężne koławyrwały sięZ posad i przebiły grube mury, a praczki, stojące w dolestrumieniaPo uda w spienionej wodzie, uniosły spojrzenia i ujrzałygranitowąZagładę, która toczyła się ku nim.Nie pozostał żaden Ślad, nie ostała się nawet plama.StaryMiskerSiedział na mule Ribble, a muł dobrze znał swoje miejsce,zerwał się więcDo biegu i skoczył do studni głową w dół, ale biedny, staryMisker złapałWiadro uwiązane na sznurku i przeleciał nad otworem,ocierając sobieKolana o kamienie obmurowania i przeklinając na całegardło.Ten głośnyWybuch poprzedził pamiętne nadejście zębatej śmierci, kołaprzekładni,Wysokiego jak najwyższy z mężczyzn, ale znaczniewyższego niż Misker(Nawet gdy siedział na swym mule), w czym nie byłoby nicszczególnego, gdy jużPrzejechałoby po nim, ale dlaczego szczur.och, czyżbymzapomniał wspomniećO szczurze?Ustęp z tekstuSzczurzy ogon (przyczyna wszystkiego)Chant pipPotykający się w mroku pijak wpadł do kanału.Siedzący na skraju dachu Tehol stracił go z oczu niemal całkowicie, słyszał jednak przekleństwa i pluskanie wody, a także odgłosy wdrapywania się na wprawione w kamienny mur pierścienie.Westchnąwszy, obejrzał się na bezimiennego strażnika, którego przysłał mu Brys.A, mówiąc dokładniej, na jednego ze strażników.Trzej bracia wyglądali niemal identycznie, i żaden z nich nie podał mu swego imienia.Nie zauważył w nim żadnych bezspornych, bezsprzecznych cech, które wywoływałyby albo wzbudzały strach.Ich wiecznie zaciśnięte usta, przymrużone powieki oraz nieruchome twarze, niestety, dyskwalifikowały ich jako miłych towarzyszy.– Czy przyjaciele rozróżniają was? – zainteresował się Tehol.Nagle zmarszczył brwi.– Cóż to za dziwne pytanie.Ty jednak na pewno jesteś przyzwyczajony do dziwnych pytań, bo ludzie z pewnością uważają, że byłeś gdzieś, gdzie w rzeczywistości wcale cię nie było, ale był tam któryś z pozostałych dwóch, a ty o tym nic nie wiesz.Przychodzi mi na myśl, że milczenie jest świetnym sposobem na radzenie sobie z takimi nieporozumieniami i dlatego zawarliście porozumienie, że to właśnie będzie właściwa reakcja.Chyba że we własnym gronie zachowujecie się tak samo.W takim przypadku to było milczące porozumienie.Takie zawsze jest najlepsze.Pijak wygramolił się już z kanału na dole.Klął w niezliczonych językach.Tehol nawet nie przypuszczał, że na świecie jest ich tak wiele.– Tylko posłuchaj! Coś okropnego.Słyszeć tak z pewnością plugawe słowa, wypowiadane z równą zaciekłością.chwileczkę, to nie pijak, to mój lokaj! – Tehol zamachał ręką.– Bugg! – zawołał.– Co tam robisz na dole? Czy za to ci płacę?Przemoczony sługa spojrzał w górę i odkrzyknął coś, czego Tehol nie zdołał zrozumieć.– Co? Co mówisz?– Nie.płacisz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]