[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.(Dopiero dziesięć lat później dramatyczne odkrycie Marcera w Tanzanii wykazało, że owe wielkie miasta zamieszkiwane były zarówno przez gigantów, jak i ludzi - i że prawie na pewno giganci byli niewolnikami ludzi).Problemem pozostawało ciągle dokładne datowanie bloków.Zgodnie z Lovecraftem Wielcy Dawni żyli sto pięćdziesiąt milionów lat temu - i powszechnie w to wierzono.Nie było to, oczywiście, przekonywające.Neutronowy datownik Reicha wskazywał później, że obiekty te nie miały więcej niż dwa miliony lat, ale i to mogło być przesadzone.Problem datowania obiektów, takich jak w tym przypadku, jest wysoce złożony.Archeolog zazwyczaj opiera swe wnioski na opisie rozmaitych warstw ziemi, znajdujących się ponad znaleziskiem, jako że stanowią one rodzaj gotowego kalendarza.Jednakże w trzech przypadkach owych gigantycznych miast fakty wydają się prowadzić do sprzecznych wniosków.Wszystko, co możemy powiedzieć z całą pewnością to to, że wszystkie one zostały zniszczone przez potop, który pokrył je tysiącami stóp mułu.Słowo “potop" sugeruje geologowi okres plejstocenu - ledwie milion lat temu.Jednakże w Oueensland odkryto ślady gryzonia, o którym wiadomo, że żył tylko w erze pliocenu, co mogłoby przesunąć czas datowania tych miast o następne pięć milionów lat wstecz.Wszystko to jest jednak bez znaczenia wobec głównego wątku.Na długo, nim ukończono pierwszy tunel, straciłem zainteresowanie wykopaliskami w Karatepe.Rozpoznałem, czym w istocie były - przynętą odwracającą uwagę, umyślnie podsuniętą przez pasożyty umysłu.Do wniosku tego doszedłem w następujący sposób.W końcu czerwca 1997 roku znalazłem się w stanie skrajnego wyczerpania.Mimo pięciomilowego parasola przeciwsłonecznego, rozciągniętego nad Karatepe i obniżającego temperaturę do sześćdziesięciu stopni w cieniu, nie sposób było tam wytrzymać.Śmieci, którymi zarzucali nas zwolennicy Fullera, spowodowały, że cały ten obszar śmierdział jak bagno, a rozmaite środki dezynfekujące, których używaliśmy, tylko pogarszały sytuację.Wiały suche, niosące pełno kurzu wiatry.Pół dnia spędzaliśmy na piciu mrożonego sorbetu z płatkami róży, leżąc w klimatyzowanych chatach.W lipcu zacząłem cierpieć na okropne bóle głowy.Dwa dni, które spędziłem w Szkocji, poprawiły moje samopoczucie; wróciłem do pracy, ale znowu po upływie tygodnia powaliła mnie gorączka.Miałem dość ciągle przeszkadzających dziennikarzy i szaleńców z Towarzystwa “Anty-Kadath", tak więc zdecydowałem się na powrót do mego mieszkania w Diyarbakirze.Panował w nim chłód i spokój, gdyż mieściło się na terenie Anglo-Indian Uranium Company.Straż przemysłowa tej spółki dość zdecydowanie traktowała intruzów.Znalazłem masę czekających na mnie listów i rozmaitych paczek.Przez pierwsze dwa dni nie zwracałem na nie uwagi, leżąc w łóżku i słuchając płyt z operami Mozarta.Stopniowo gorączka opadała.Trzeciego dnia wynurzyłem się z tego stanu apatii na tyle, by otworzyć listy.Pośród nich znalazłem notkę, której nadawcą było Standard Motors and Engineering, zawierającą informację, że zgodnie z moją prośbą przesyłają mi większość materiałów Karela Weissmana do Diyarbakiru.Wyjaśniało to obecność owych ogromnych paczek.Inny list był z Northwestern University Press i zawierał pytanie, czy nie zechciałbym wyrazić zgody na opublikowanie przez nich pism psychologicznych Karela.Wszystko to było niezwykle męczące.Przeadresowałem ten list na nazwisko Baumgarta, który znajdował się w Londynie, i powróciłem do Mozarta.Jednak następnego dnia tak mocno gryzło mnie sumienie, że sięgnąłem po resztę listów i otworzyłem je.Znalazłem wśród nich list od Carla Seidela, mężczyzny, który mieszkał razem z Baumgartem (był homoseksualistą) - w którym donosił, że Baumgart przeszedł załamanie nerwowe i jest obecnie u swej rodziny w Niemczech.Oznaczało to, oczywiście, że opracowanie materiałów Karela spoczywało teraz na mojej głowie.Tak więc - z ogromną niechęcią - przystąpiłem do otwierania pierwszej z paczek.Ważyła bez mała czterdzieści funtów i zawierała wyłącznie wyniki badań nad reakcją na kolory u ponad stu osób.Odrzuciło mnie to.Powróciłem do Zaczarowanego fletu.Tego wieczoru pewien młody perski dyrektor, z którym się zaprzyjaźniłem, wpadł do mnie z butelką wina.Czułem się trochę samotny i chętnie przystałem na rozmowę.Temat wykopalisk przestał być dla mnie nie do zniesienia, a nawet pewną przyjemność sprawiło mi przedstawienie mu “drugiej strony" naszej pracy.Wychodząc ode mnie, zauważył paczki i spytał, czy związane są one z wykopaliskami.Opowiedziałem mu historię samobójstwa Weissmana i przyznałem, że perspektywa zajrzenia do nich wywołuje u mnie znudzenie graniczące z bólem fizycznym.Na swój radosny i uprzejmy sposób zaproponował, że następnego ranka przyjdzie ponownie i przejrzy je
[ Pobierz całość w formacie PDF ]