[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A oto plastyczny przykład trudności, które czyhają.Kiedy przed kilku laty Teatr Narodo-wy zamierzył wystawić Damy i huzary, zaczęto od tego, że wezwano na radę najtęższegospecjalistę od historycznych mundurów.Wedle jego wzorów wykończono je na ostatni guzi-czek.Mundury lśniły od nowości tak, jakby nasze huzary miały je pierwszy raz na sobie; byłyabsolutnie autentyczne i z tym wszystkim.zupełnie w danej sytuacji fałszywe, boć przecieżżaden major na urlopie, u siebie na wsi, nie będzie od rana chodził w galowym mundurze.Mundur wysunięto na pierwszy plan, jako relikwię historyczną mundur napoleoński! gdyautentyczność jest tu dość obojętna, daleko zaś ważniejsze było wydobycie kontrastu międzywygodnym i rozmamłanym negliżem, w jakim te huzary zażywają wywczasów na wsi, aprzymusem opiętego uniformu, wynikłym ze zjawienia się dam.Toż samo z obyczajowym tłem Fredry.Tu sporo winy ponoszą krytycy, komentatorzy,prelegenci.Fredro pisał komedie współczesne; obyczaje, które pokazuje, były obyczajamijego widzów, wydawały się im naturalne.Ale kiedy dziś zachwalają nam jak się to wciążczyni np.Damy i huzary jako j asny obraz pr zeszł ości , gdy w sercach była po-czciwość i wiara, życie proste i zbożne, po czym ujrzymy, jak trzy megery, zahipnotyzowanechciwością, stręczą młodą dziewczynę starszemu od niej o czterdzieści lat rodzonemu wujo-wi; kiedy widzimy całą oschłość, fałsz i obrzydliwość stosunków rodzinnych, mimo woli ob-legają nas refleksje smutne a niepotrzebne.Teatr zatem, który mniejsza o to jakimi środka-mi potrafi uśpić w nas te refleksje, który potrafi nam wrócić beztroskę dawnych widzów,będzie może bliższy fredrowskiego stylu niż teatr, który klasycznokomediowym ujęciem tęczujność w nas zaostrzy.I oto legitymacja dla o d r e a l n i e n i a tej komedii, które możnapojmować jako usunięcie sztucznej zapory, jaką czas wzniósł między nami a Fredrą.To samo stosunek Fredry do żołnierzy, o którym tyle nam bają nasi fredrolodzy.Fredro byłeks-żołnierzem; pisząc komedie współczesne, często wprowadza typ wojskowego; czyni tobez specjalnego akcentu.Tych fredrowskich żołnierzy obciążył z czasem cały kult przeszło-ści, urok napoleońskich tradycji, narodowe podbijanie sobie bębenka; zmienili się znów wjakieś relikwie, zwierciadła honoru, rycerskości; skapły na ich mundur łezki różnych senty-mentów.Kazano nam widzieć w nich nie tylko to, co w nich jest, ale i to, czego nie ma.Jak125bardzo przesada w tej mierze jest dla teatru niebezpieczna, zaznaczyłem to pisząc świeżo oPanu Geldhabie.Kiedy słyszymy liryczne wybuchy fredrologów na temat f r e d r o w s ki e-g o ż o ł n i e r z a , mimo woli uważniej słuchamy słów, które padają z ust tych bohaterów.Ico wówczas wychodzi? Rzeczy, na które nikt by może szczęśliwie nie zwrócił uwagi.Fredrobrał te rzeczy zupełnie po prostu; wyrósł w atmosferze owego szlachecko-rycerskiego honoru,który dopuszczał niejednego świństewka, byleby się wyzwało na pojedynek tego, kto to świń-stewko zarzuci; ale złą przysługę oddają Fredrze ci, którzy za wiele cnót wmawiają w jegowojaków.I znów teatr, który by nam dał zapomnieć o tych obyczajowych dysonansach, uła-twiłby porozumienie z Fredrą.Tych parę przykładów a można by je mnożyć starczy na uprzytomnienie, że problemhumoru Fredry nie jest tak prosty, jakby się zdawało.To tłumaczy poniekąd, czemu uroczy-ste, staranne, kapiące od pietyzmu przedstawienia bywają tak mało wesołe.%7łe zaś najważ-niejszą, jedynie może istotną tradycją krotochwili jest jej wesołość, tedy, skoro zginęła, trzebajej szukać.Szukanie zatem e k s p e r y m e n t o w a n i e jest, jeżeli kiedy, to tutaj uspra-wiedliwione.Rozumiemy, że Teatr Narodowy nie byłby najodpowiedniejszym miejscem dlatakich ryzykownych nieraz prób; może się natomiast puścić na nie teatr nie obciążony dosto-jeństwem, jak w tym wypadku Ateneum.Nawet jeżeli w czym pobłądzi, błąd jego możebyć pouczający i może zdać się jako doświadczenie dla następców.Zasada była tedy słuszna; chodzi o to, czy trafne były konsekwencje, jakie z niej teatr wy-ciągnął idąc po linii tak jaskrawej szarży.Czy ona jest konieczna do tego, aby Damy i huzarybyły wesołą komedią? Niezupełnie.Pamiętam np.w krakowskiej Bagateli bardzo wesołeprzedstawienie Dam i huzarów, mimo że utrzymane w granicach.normalnego człowieczeń-stwa.Powie ktoś, że to było kilkanaście lat temu, a teraz lata biegną szybko; jeżeli lata wojnyliczą się podwójnie, to lata powojenne liczą się co najmniej potrójnie. Ateneum zaczęło swoją denaturalizację od strony zewnętrznej.Olbrzymie, z włóczkirobione wąsiska i czuby, mundur wzdymający potwornie junacką pierś Rotmistrza; nosyzwłaszcza, nieprawdopodobne nosy, dające cechy niewątpliwego pokrewieństwa Majorowi ijego trzem siostrzyczkom.Szarżę gry zwłaszcza tych trzech siostruń i ich fraucymeru po-sunięto jak najdalej.Rotmistrz, wypięty z przodu i z tyłu, kręcił kuprem wprost fantastycznie;mimo woli myśleliśmy sobie, gdzie on się tego nauczył: chyba nie pod Samosierrą? Grześ iRembo, zarośnięci jak goryle, trąbili fałszywie na swoich trąbach, bawiąc się jak dzieci.Ruch, gwałt, rwetes, bieganina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]