[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zresztą, jegoi tak nie dotyczy ta sprawa.pewnie ruszył do domu, jak zapowiadał.Nie możnamu tego mieć za złe.pan Frodo za to wie, że musi odnalezć Szczeliny Zagłady,408 jeżeli to się nie okaże niemożliwe.Ale pan Frodo się boi.Teraz, jak już przyszłoco do czego, zdjął go strach.na tym polega jego udręka.Oczywiście, przeszedłjuż dobrą szkołę, że się tak wyrażę, wszyscy ją przeszliśmy, odkąd opuściliśmynasze domy; gdyby nie to, byłby tak przerażony, że cisnąłby Pierścień po prostudo rzeki i wziąłby nogi za pas.Bądz co bądz boi się ruszyć dalej.Nie o to się teżmartwi, czy zechcemy z nim iść, czy nie, bo dobrze wie, jakie są nasze zamiary.Co innego trapi pana Froda.Jeżeli się uzbroi w odwagę i postanowi iść  będziechciał iść samotnie.Zapamiętajcie moje słowa! Będziemy z nim mieli kłopot, kie-dy wróci tutaj.Bo że się zdobędzie na takie, a nie inne postanowienie, to pewne:nie nazywałby się Baggins, gdyby było inaczej! Zdaje się, że mówisz rozumniej niż my wszyscy, Samie!  rzekł Aragorn. Cóż więc zrobimy, jeśli się okaże, że masz rację? Zatrzymamy Froda! Nie pozwolimy mu iść!  krzyknął Pippin. Nie jestem pewien  odparł Aragorn. Frodo jest powiernikiem Pierście-nia, odpowiada za jego losy.Nie sądzę też, byśmy mieli prawo popychać Froda natę lub inną drogę.Nie sądzę też, by się nam to udało, nawet gdybyśmy spróbowalitak postąpić.Działają tu inne siły, o wiele potężniejsze niż my. Ach, chciałbym, żeby Frodo już się wreszcie zdobył na odwagę i wróciłdo nas, niechby raz klamka zapadła  powiedział Pippin. Najgorsze takieoczekiwanie.Chyba wyznaczony czas namysłu już upłynął? Tak  rzekł Aragorn. Godzina dawno upłynęła.Południe się zbliża.Trzeba Froda wołać z powrotem.W tej samej chwili wrócił Boromir.Wychynął spomiędzy drzew i nic niemówiąc zbliżał się do przyjaciół.Twarz miał posępną i smutną.Przystanął, jakbylicząc zebranych, a potem siadł opodal, wbijając wzrok w ziemię. Gdzież to byłeś, Boromirze?  spytał Aragorn. Czy może widziałeśFroda?Boromir zawahał się na sekundę. I tak, i nie  odparł z namysłem. tak, bo go odnalazłem na zboczu góryi rozmawiałem z nim.Nalegałem, żeby poszedł do Minas Tirith, zamiast iść nawschód.Wpadłem z złość i Frodo mnie opuścił.Zniknął.Nic podobnego w życiunie widziałem, chociaż słyszałem legendy o takich sztukach.Z pewnością włożyłPierścień na palec.Nie zdołałem go już pózniej odszukać.Myślałem, że wróciłdo was. Czy to wszystko, co masz do powiedzenia?  spytał Aragorn wpatrującsię w twarz Boromira przenikliwym i wcale nie pobłażliwym spojrzeniem. Wszystko  odparł Boromir. Nic więcej teraz nie powiem. Coś złego się dzieje!  krzyknął zrywając się Sam. Nie wiem, co tenczłowiek nabroił.Dlaczego pan Frodo użył Pierścienia? Nie powinien tego robić,409 a jeśli włożył Pierścień, mogło się nie wiedzieć co zdarzyć. Ależ Frodo na pewno nie zatrzymał Pierścienia długo na ręku  rzekł Mer-ry. Z pewnością zdjął go, skoro tylko wymknął się niepożądanemu gościowi,tak postępował zwykle Bilbo. Dokąd poszedł? Gdzie jest?  krzyknął Pippin. Wieki minęły, odkądnas opuścił. Jak dawno widziałeś ostatnio Froda, Boromirze?  spytał Aragorn. Około pół godziny, może nawet godzinę temu  odparł Boromir. Jakiśczas potem błąkałem się po stokach.Nie wiem! Nie wiem!  I kryjąc twarzw dłoniach skulił się, jakby przytłoczony zgryzotą. Godzinę temu zniknął!  wrzasnął Sam. Trzeba go szukać co żywo!Chodzcie! Czekajcie!  zawołał Aragorn. Podzielimy się na pary i zorganizuje-my.Stój! Chwileczkę!Daremne słowa! Nikt go nie słuchał.Sam pędził pierwszy, Merry i Pippinza nim i już zniknęli wśród przybrzeżnych drzew krzycząc:  Frodo! Frodo! wysokimi, donośnymi hobbickimi głosami.Legolas i Gimli pobiegli także, jakbypanika czy może obłęd ogarnęły drużynę. Rozpierzchniemy się i zagubimy!  jęknął Aragorn. Boromirze! Niewiem, jaką rolę odegrałeś w tej złej przygodzie, ale w każdym razie pomóż miteraz.Goń tych dwóch młodych hobbitów i przynajmniej ich strzeż, jeśli nie zdo-łasz odnalezć Froda.Gdybyś znalazł jego lub bodaj jakiś ślad po nim, wracaj tutaj.Będę wkrótce znów na tym miejscu.Aragorn wielkimi krokami puścił się w pościg za Samem.Dogonił go na łącz-ce wśród drzew, gdy hobbit zasapany wspinał się pod górę wciąż krzycząc:  Fro-do! Pójdziemy razem, samie  rzekł Aragorn. %7ładen z nas nie powinienteraz błąkać się samotnie.Coś złego wisi w powietrzu.czuję to.Wejdę na szczyt,na strażnicę Amon Hen, rozejrzę się, co stamtąd widać.Słuchaj mnie! Moje sercedobrze przeczuło, że Frodo tam właśnie poszedł.Idz za mną i miej oczy otwarte!Pospieszył ścieżką pod górę.Sam wyciągał nogi jak umiał, lecz nie mógł do-trzymać kroku Obieżyświatowi, toteż wkrótce został w tyle.Nie trwało długo,a już Aragorn zniknął mu z oczu.Sam przystanął, chwytając oddech.Nagle pal-nął się dłonią w czoło. Zastanów się, Samie Gamgee!  powiedział głośno. Skoro nogi maszza krótkie, idz po rozum do głowy.Pomyśl chwilę.Boromir nie łże, to do niegoniepodobne.Ale nie powiedział nam całej prawdy.Coś musiało panu Frodowinapędzić porządnego stracha.Zebrał się nagle na odwagę.Postanowił w końcu,że pójdzie dalej.Dokąd? Na wschód.jak to, bez Sama? A tak, bez nikogo, nawetbez wiernego Sama.To krzywda, okrutna krzywda!Przetarł pięścią oczy, które mu zaszły łzami.410  Trzymaj się, Samie Gamgee!  rzekł. Zbierz myśli do kupy.Nie mógłprzecież pofrunąć przez rzekę ani przeskoczyć wodogrzmotów.Nie miał z sobąnic.Ani chybi, wrócił do łodzi! Do łodzi! Do łodzi, Samie, migiem!Sam zawrócił i pędem puścił się ścieżką w dół.Upadł, rozciął sobie kolano.Poderwał się i biegł dalej.Dopadł skraju łąki Parth Galen nad brzegiem, gdziestały wyciągnięte z rzeki łodzie.Nie było tam żywej duszy.Z lasu dobiegały nie-wyrazne okrzyki, lecz Sam nie zwracał na nie uwagi.Stał wytrzeszczając oczy,osłupiały, zdumiony.Jedna z łodzi, puściuteńka, zsuwała się ku wodzie jakbyo własnych siłach.Sam wrzasnął i dał susa przez trawę.Aódz już kołysała sięna rzece. Lecę, panie Frodo! Lecę!  zawołał Sam odbijając się od brzegu i usiłującchwycić za burtę odpływającej łodzi.Chybił o cal, z krzykiem plusnął twarząnaprzód w bystrą, głęboką wodę.Zabulgotało, hobbit poszedł na dno, a rzeka zamknęła się nad jego kędzierza-wą głową.Z pustej łodzi rozległ się okrzyk rozpaczy.Wyciągnęło się wiosło, łódz stanęław miejscu.W ostatniej chwili Frodo zdążył ucapić Sama za włosy, gdy wierzgająci prychając topielec wypłynął na powierzchnię.Z okrągłych, piwnych oczu patrzałstrach. Właz do łodzi, chłopcze  powiedział Frodo. Chwyć się mojej ręki. Ratunku, panie Frodo!  jęknął Sam. Utopiłem się.Nie widzę pańskiejręki. Tutaj, tutaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl