[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opuszki palców wymacały jakieś dziwne kształty wyryte w powierzchni kamienia.Ostrożnie odgiąłem mech i wtedy dołączyła do mnie Basia.- Olbrzym zaginął w lesie? - zagadnąłem ją.- Ma temat do przemyśleń - odpowiedziała śmiejąc się.Basia lepiej widziała to, cozostało wyryte i zawołała resztę.- Chodzcie, Paweł znalazł rysunek! - krzyknęła.Wszyscy przybiegli do nas.Wyjąłem swój nóż i odciąłem płat mchu.- Wojownik modli się do kobiety - orzekł Miki przyglądając się obrazkowi.Rys postaci był słabo widoczny.Klęczący miał okrągłą tarczę i tylko po tym możnabyło rozpoznać, że to wojownik.Kobieta stała, miała rozłożone ramiona, długą suknię ipatrzyła w niebo.- Kolejny symbol - jęknął Olbrzym.- W dodatku mogli to wyryć Prusowie - zauważyła Basia.- Zaraz, zaraz - szef zmarszczył czoło głęboko się namyślając.- Ma ktoś kompas?- Ja mam - zgłosił się Olbrzym.- Rysunek powstał po północnej stronie - stwierdził pan Tomasz patrząc na igłęmagnetyczną.- Tam była ojczyzna wikingów, wieszczka, przed którą mógł się modlićwojownik.- To był też kierunek, gdzie mieszkały urodziwe Sambijki - dodał Olbrzym.Miki i Piotr oglądali kamień, a właściwie jego brzegi.- Ktoś odciął kawałek głazu wykorzystując naturalną rysę - stwierdził Miki.- W tensposób powstała ta gładka powierzchnia.Ciekawe, gdzie jest odcięty fragment?- Zakrywa wejście do jaskini - Pan Samochodzik wyraził myśli wszystkich obecnych.Z nową energią zaczęliśmy szukać wejścia do groty.Szedłem obok pana Tomasza.Obaj rozglądaliśmy się po krzakach, po zboczu z lewej strony i urwisku po prawej.- Może powinniśmy iść w kierunku północy? - proponowałem.Szef był zadumany inie odpowiedział.Po chwili odezwał się.- Wskazówki zawarte w sentencji o Bogu są wbrew pozorom konkretne.Hrabiasprytnie znalazł odpowiednie słowa.Metodą luznych skojarzeń dotarliśmy tak blisko skrytki.Tylko krok dzieli nas od jej odkrycia, jakiś drobny szczegół.Niestety, tego dnia, mimo naszych wysiłków, nie dane nam było rozwikłać zagadki.- Prześpijmy się z naszymi błądzącymi myślami i jutro zajmiemy się tym ze zdwojonąenergią - zaproponował Miki.- Jutro, ale po bitwie - zapowiedział Olbrzym.- Paweł będzie walczył w inscenizacji -przypomniał wszystkim.- Obejrzymy, jak dostaje razy od krzyżowców i wezmiemy się doposzukiwań.- Jak długo rycerze jeszcze będą na polach Grunwaldu? - dopytywał się szef.- Większość ruszy do domów w niedzielę po południu - odpowiedział dziennikarz.Obaj z Panem Samochodzikiem pomyśleliśmy o tym samym.Krzyżowcy, o ile mieliprzemycić zawartość skrytki za granicę, musieli najpózniej do niedzieli otrzymać lup odBatury.Zostało bardzo mało czasu.Niestety, nie wiedzieliśmy, jak blisko odkrycia skarbu jestnasz przeciwnik.Wróciliśmy do Dylewa, a potem Olbrzym zawiózł mnie i Małgosię do Muzy".Zabrałem zbroję i trochę rzeczy do worka, zostawiając namiot na wyspie.Najbliższąnoc i dzień miałem spędzić ze swoją chorągwią.Gdy przyjechaliśmy do obozu rycerskiego,panował tam nastrój wielkiego podniecenia.Dowódcy chorągwi co chwila byli wzywani nanarady.Olbrzym zostawił mnie u najemników i zniknął, by zebrać materiały do reportażu.- Witaj! - Kurt przywitał mnie serdecznie.Zaprosił na siano obok siebie i podał dzban z wodą.Potem postanowiliśmy posilić sięczymś gorącym w jarmarcznych budach po drugiej stronie wzgórza pomnikowego.Ubrani porycersku, lecz bez zbroi i broni poszliśmy na wieczerzę.Gdy zastanawialiśmy się, co możenam mniej zaszkodzić, bigos czy leczo, usłyszałem za sobą charaktery styczny jazgot.- Stary kawaler i w dodatku zdany na posiłki z przypadkowych kuchni - za nami staładruhna Jagoda.Kucharz ze stoiska, przy którym staliśmy, zapewne gotów byłby polemizować alboprzegnać harcerkę, gdyby nie jej grozna postura i ton nieznoszący sprzeciwu.- Chodzcie, sieroty, do harcerzy na ognisko - zaprosiła nas druhna.Szła przodemtorując nam drogę w tłumie turystów, którzy zjechali już na dzień przed bitwą.- Tola, Kobra i Kijanka nie mogą zapomnieć o panu - powiedziała.- Zebrali grupęochotników, którzy codziennie idą pomagać archeologom.Weszliśmy do harcerskiego miasteczka namiotowego.Zjechały tu z całej Polskidrużyny grunwaldzkie.Harcerze mieli swoje zlotowe radio, ogromną kuchnię, zapleczesanitarne.Przekonałem się, że mimo burz i zakrętów dziejowych to była wciąż prężnaorganizacja.Druhna Jagoda prowadziła nas do ogromnego ogniska.Dostaliśmy po kiju idużym pętku kiełbasy, a gdy nasyciliśmy pierwszy głód tradycyjnym wakacyjnym frykasem,musieliśmy opowiedzieć zebranym harcerzom coś o sobie.Kurt opowiadał o tradycjachrycerskich, a ja o poszukiwaniu skarbów i zaginionych dzieł sztuki.Gdy rozpoczęły siętradycyjne pląsy harcerskie, usunęliśmy się z Kurtem w cień.Wtedy ktoś nas pociągnął zabluzy na plecach.- Czuwaj! - usłyszałem znajome głosy.Tola, Kobra i Kijanka zaciągnęli nas w pobliże swoich namiotów.- Widzieliśmy pana Roberta - powiadomili mnie.- Już chcieliśmy pana szukać, alesam się pan znalazł.- Tak, przywleczony tu przez siłacza w spódnicy - dodał Kurt.- Co słychać u Roberta? - zapytałem.- Mówił, że dziś wieczorem Batura odwiedzi rycerzy - odpowiedziała Tola.- Mówił,że pan będzie wiedział, o kogo chodzi.- Tak, wiem.Dziękuję za informację.- Idziemy na podchody? - ucieszył się Kijanka.- Zapomnieliście, co wam powiedziała druhna Jagoda? - przypomniałem groznązwierzchniczkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]