[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyjaśnił, że te kamyki po rozgrzaniu wydzielają gaz, który otoczy ostrzei odetnie dostęp powietrza, ponieważ gdyby gorący metal wszedł w kontaktz powietrzem, wchłonąłby go trochę i uległ osłabieniu.Lyra przystąpiła do poszukiwań i dzięki pomocy sowiookiego Pantalaimona wkrótcemiała jakiś tuzin kamyków, Iorek wytłumaczył jej, gdzie umieścić kamienie, i pokazał,jak wywołać ciąg, machając liściastą gałęzią, żeby strumień gazu równomiernie opływałobrabiany przedmiot.Will miał pilnować ognia i Iorek poświęcił kilka minut na pokierowanie nimi sprawdzenie, czy chłopiec na pewno zrozumiał zasady.Tak wiele zależało odnależytego rozmieszczenia ognia, a Iorek nie mógł przerywać pracy i wprowadzaćpoprawek za każdym razem; Will musiał zrobić to jak trzeba.Co więcej, nie mógł oczekiwać, że nóż po naprawie będzie wyglądał dokładnie taksamo.Będzie krótszy, ponieważ każdy fragment ostrza musi odrobinę zachodzić nanastępny, żeby je skuć razem; powierzchnia trochę się utleni pomimo działania gazu,więc gra kolorów częściowo zaniknie; i niewątpliwie rękojeść zostanie osmalona.Aleostrze będzie działać tak jak poprzednio.Więc Will łzawiącymi oczami wpatrywał się w płomienie pożerające żywicznedrewno i poparzonymi rękami poprawiał każdą świeżą gałąz, żeby skupić żar dokładniewedług wskazówek Iorka.Tymczasem Iorek obrabiał i szlifował kamień wielkości pięści, odrzuciwszyprzedtem kilka, dopóki nie znalazł takiego o właściwej wadze.Silnymi uderzeniaminadał mu odpowiedni kształt i wygładził.Kordytowy zapach skruszonej skały zmieszanyz wonią dymu wiercił w nosie dwoje szpiegów, patrzących z góry.Nawet Pantalaimonpomagał pod postacią kruka, bijąc skrzydłami, żeby ogień płonął jaśniej.Wreszcie młot uzyskał odpowiedni kształt.Iorek włożył pierwsze dwa kawałki ostrzazaczarowanego noża pomiędzy rozżarzone głownie w sercu ogniska i kazał Lyrzenapędzać na nie gaz z kamieni.Długi biały pysk niedzwiedzia wyglądał trupio w blaskuognia.Will widział, jak powierzchnia metalu zaczyna świecić czerwono, żółto, a potembiało.Iorek patrzył uważnie, gotów chwycić i wyciągnąć kawałki.Po kilku chwilach metalznowu się zmienił, powierzchnia zrobiła się błyszcząca jak olej i sypnęła iskrami niczymz fajerwerków.Wtedy Iorek wykonał ruch.Prawa łapa śmignęła w ogień, chwyciła oba kawałki,przytrzymała czubkami potężnych pazurów i położyła na żelaznej płycie, stanowiącej grzbietową część pancerza.Will czuł swąd przypalanych pazurów, ale Iorek nie zwracałna to uwagi.Z zadziwiającą szybkością ułożył kawałki tak, żeby zachodziły na siebie pododpowiednim kątem, potem wzniósł lewą łapę i uderzył kamiennym młotem.Czubek noża podskoczył pod potężnym ciosem.Will pomyślał, że cała reszta jegożycia zależy od tego małego trójkącika metalu, tego szpikulca, który wyszukiwał luki wewnętrzach atomów.Wszystkie nerwy w jego ciele drżały, wyczuwając każde drgnieniekażdego płomyka, każde przesunięcie każdego atomu w splocie metalu.Przedrozpoczęciem pracy przypuszczał, że do naprawy tego noża konieczny jest piec hutniczyi najlepsze narzędzia; teraz jednak przekonał się, że artyzm Iorka stworzył najlepszenarzędzia i najlepszy możliwy piec.Iorek ryknął nagle, przekrzykując szczęk metalu: Trzymaj go mocno w umyśle! Ty też musisz go przekuć! To również twojezadanie!Will czuł, jak całe jego wnętrze dygocze pod ciosami kamiennego młota w łapieniedzwiedzia.Drugi odłamek już się rozgrzewał, a Lyra liściastą gałęzią napędzałagorący gaz, który opływał oba kawałki i odcinał dostęp niszczycielskiego powietrza.Willwyczuwał, jak atomy metalu łączą się ze sobą poprzez pęknięcie, tworzą nowe kryształy,naciągają i wzmacniają niewidzialny splot, kiedy powstało spojenie. Ostrze!  ryknął Iorek. Wyprostuj ostrze!Nie dodał:  umysłem , ale Will zrozumiał i natychmiast wyczuł minimalnenierówności, a potem minimalne przesunięcia, kiedy ostrza ustawiły się idealnie w liniiprostej.Wtedy połączenie zostało wykonane i Iorek sięgnął po następny odłamek. Nowy kamień!  zawołał do Lyry, która kopniakiem odsunęła na bok pierwszyi włożyła drugi do żaru.Will sprawdził ognisko i przełamał gałąz na pół, żeby lepiej nakierować płomienie.Iorek znowu zaczął walić młotem.Nowa trudność skomplikowała zadanie Willa,ponieważ musiał teraz przytrzymać następny kawałek pod odpowiednim kątem do dwóchpierwszych.Wiedział, że tylko wtedy pomoże Iorkowi, jeśli zrobi to dokładnie.Praca wrzała.Will nie miał pojęcia, jak długo to trwało.Lyra czuła, że ramiona jąbolą, oczy łzawią, poparzona skóra piecze i każda kość w ciele błaga o odpoczynek;nadal jednak dokładała kamieni według wskazówek Iorka, a znużony Pantalaimonsumiennie trzepotał skrzydłami nad ogniem.Kiedy dotarli do ostatniego spojenia, Willowi dzwoniło w głowie i był takwyczerpany napięciem psychicznym, że ledwie zdołał dorzucić kolejną gałąz do ognia.Musiał zrozumieć każde połączenie, żeby nóż się nie rozpadł; a kiedy dotarli doostatniego, najbardziej skomplikowanego spojenia, kiedy mieli przymocować prawie gotowe ostrze do małego kawałka, który został przy rękojeści  gdyby nie zdołałutrzymać go w pełnej świadomości razem ze wszystkimi innymi, nóż zwyczajnierozleciałby się na kawałki, jakby Iorek niczego nie dokonał.Niedzwiedz również to wyczuł i zrobił przerwę, zanim zaczął rozgrzewać ostatniodłamek.Spojrzał na Willa i w jego oczach Will nie zobaczył niczego, żadnego wyrazu,tylko bezdenną błyszczącą czerń.Niemniej zrozumiał: to była praca, ciężka praca, aledadzą sobie radę, wszyscy troje.To wystarczyło Willowi, więc znowu odwrócił się do ognia, skupił wyobraznię nazłamanym kawałku przy rękojeści i zebrał siły przed ostatnią, najtrudniejszą częściązadania.Więc razem z Iorkiem i Lyrą wykuwali nóż; Will nie miał pojęcia, ile czasu zabrałoostatnie spojenie.Lecz kiedy Iorek uderzył po raz ostatni i Will poczuł końcowedrobniutkie przemieszczenie atomów, które połączyły się poprzez złamanie, osunął sięwyczerpany na podłogę jaskini.Lyra była prawie w takim samym stanie, oczy miałaszkliste i zaczerwienione, włosy pełne dymu i sadzy; a sam Iorek stał z ciężko zwieszonągłową, z gęstym kremowobiałym futrem osmalonym w kilku miejscach i poznaczonymciemnymi smugami popiołu.Tialys i Salmakia spali na zmianę, jedno z nich zawsze pełniło wartę.Teraz kawalerspał, lecz kiedy ostrze ostygło, zmieniając barwę z czerwieni w szarość i wreszcie srebro,i gdy Will sięgnął do rękojeści, Salmakia zbudziła swego towarzysza, kładąc mu rękę naramieniu.Ocknął się natychmiast.Ale Will nie dotknął noża; przysunął tylko rękę, bo metal był jeszcze zbyt rozgrzany [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl