[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mather.Odłożył na bok swój posiłek.- Pani?- Wydawałeś mi się zawsze odpowiedzialnym człowiekiem.Masz także doświadczenie polowe i odpowiednią reputację.Ja mam dwa bataliony po czterystu ludzi, ale brakuje mi dla nich dowódców.Mój człowiek, Narayan, jest w stanie dać sobie radę z jednym z nich, jeżeli będę mu pomagała.Potrzebuję kogoś, kto poprowadzi drugi.Sławny bohater byłby idealnym kandydatem jeżeli tylko nie będzie działał przeciwko mnie.Mather przez kilka sekund patrzył mi prosto w oczy.- Pracuję dla Radishy.Nie mogę.- Ja mogę.Odwiodłam się.To był Klinga.Kopcia chwycił paroksyzm pisków.Po raz pierwszy zobaczyłam uśmiech Klingi.Niczego ci nie jestem winien, mały człowieczku.- Odwrócił się do Łabędzia - Co powiedziałem? Jeszcze nie wszystko się skończyło.Jakiś grymas przemknął po twarzy Łabędzia.Nie był uszczęśliwiony.- Stawiasz nas w kiepskim położeniu, Klinga.- Sam się w nim stawiasz, Łabędź.Sam powiedziałeś, jaki to rodzaj ludzi.Kiedy tylko dostaną, czego chcą wepchną ci to do gardła.To prawda, czarodzieju? Jak zrobiłeś Czarną Kompanię?Kopeć zadrżał.Gdyby miał słabe serce mógłby dostać ataku.Patrzył na mnie, jakby spodziewając się, że upiekę go na ruszcie.Uśmiechnęłam się.Postanowiłam na początek dać mu trochę do myślenia.- Przyjmuję twoją ofertę, Klinga Chodź, przedstawię cię twoim setnikom.Kiedy już oddaliliśmy się od pozostałych poza zasięg głosu, zapytałam.- Co chciałeś przez to powiedzieć?- Mniej, niż mogłoby się wydawać.Czarodziej, Radisha, Prahbrindrah wyrządzili wam krzywdę, ale raczej oszukując, niż zdradzając.Ukryli przed wami informacje.Nie mogę powiedzieć ci jakie.Nie wiem.Sadzili, że jesteśmy szpiegami których wysłaliście naprzód.Ale mogę cię zapewnić, że nigdy nie zamierzali dotrzymać umowy.Z jakichś powodów nie chcą, byście dotarli do Khatovaru.Khatova.r Tajemniczy cel Konowała, miejsce, gdzie powstała Czarna Kompania.Przez czterysta lat Kompania posuwała się wolno na północ, służąc rozmaitym książętom, aż trafiła do mnie, potem do moich wrogów, a jej stan liczebny spadł do garstki ludzi.Po bitwie w Krainie Kurhanów Konował zawrócił na południe, mając ze sobą mniej ludzi, niż było dzisiaj dowódców drużyn.Potem werbowaliśmy ludzi, to tutaj, to tam, a kiedy dotarliśmy do Taglios, przekonaliśmy się, że nie jesteśmy w stanie przebyć ostatnich czterystu mil, ponieważ między nami a Khatovarem leżą posiadłości Władców Cienia.Istniał tylko jeden sposób na pokonanie tego dystansu.Wziąć Taglios, już atakowane przez Władców Cienia, z całą jego pacyfistyczną historią, i wygrać niemożliwą do wygrania wojnę.Umowa z Prahbrindrahem polegała na tym, że Kompania wyszkoli i poprowadzi w bój taghańską armię.Kiedy wojna się skończy, armia wesprze poszukiwanie Khatovaru.- Ciekawe - zauważyłam - Ale niezbyt zaskakujące.Smidhu! - Już wrócił.Ruszał się doprawdy szybko.Kimkolwiek był, potrafił robić dobrą robotę.Wskazałam na Łabędzia, Mathera i Kopcia.- Chcę, żebyś nie spuszczał z oka naszych gości.Gdyby chcieli nadużyć naszej gościnności, pokaż temu małemu swoją chustę.Kiwnął głową.- Mają iść pieszo, tak jak pozostali.Ponownie pokiwał głową, powrócił do montowania czaszek na tyczkach.Klinga obserwował go przez chwilę, ale nic nie powiedział, choć pewna byłam, że w jego głowie aż się kłębi od myśli.Wymaszerowaliśmy godzinę po tym, jak powzięłam decyzję.Był zadowolony.XVNie dotarliśmy do Ghoja w ciągu dziesięciu godzin, ale tak naprawdę nie spodziewałam się, że w ciemnościach będziemy w stanie robić cztery mile na godzinę.Doszliśmy tuż przed świtem, a przy współpracy Klingi wybraliśmy miejsce na obóz, które z jednej strony przylegało do drogi, a z drugiej niemalże zachodziło na obóz Jahamaraja Jaha.Byliśmy tam przez godzinę, zanim ktokolwiek nas zauważył.Kiepsko.Niebezpiecznie kiepściutko.Gdybyśmy byli kawalerią Władców Cienia, teren należałby już do nas.Czaszki na tyczkach ograniczały obszar obozu.Wnętrze zorganizowałam na planie szachownicy, centralny plac przeznaczyłam na kwaterę główną, cztery kwadraty na jego rogach mieściły cztery bataliony, a kwadraty pomiędzy nimi wyznaczały miejsce ćwiczeń.Żołnierze narzekali na to, że muszą udawać, iż jest ich dwukrotnie więcej - a szczególnie, że pewne faworyzowane jednostki, które ćwiczyły wyjątkowo dobrze, musiały tylko stać dookoła, trzymając tyczki z czaszkami na ich szczytach.Konował był rozmiłowany w sztuce dawania przedstawień.Powiadał, iż powinno się tak modelować umysły obserwatorów, żeby myśleli to, co chcesz.Mój styl zawsze był zupełnie inny, ale dawniej miałam wszak mnóstwo ślepej siły, którą mogłam swobodnie dysponować.Teraz zaś należało zmusić wszystkich do myślenia, że wkrótce będę miała dosyć ludzi, by sformować cztery bataliony, które dalej będą rosły w siłę.Pomimo zmęczenia ludzie poprzestawali na pracy i narzekaniach.Nikt się nie obijał.Nikt nie zdezerterował.Z fortu i innych obozów przychodzili żołnierze, by nas obserwować.Ludzie, których Narayan wysłał po drzewo na opał i budulec oraz kamienie, ignorowali swych niezdyscyplinowanych kuzynów.Puste oczy czaszek powstrzymywały ciekawskich przed nadmiernym zbliżaniem się.Sindhu opiekował się Łabędziem, Matherem i Kopciem.Klinga poważnie potraktował swój przydział.Ludzie w jego batalionie zaakceptowali go.W czasach przed nadejściem Kompanii był jednym z bohaterów rozpaczliwych godzin.Wszystko wyglądało aż nazbyt słodko.Ale nic nam nie groziło.Obserwowałam obserwatorów.Obóz był już w trzech czwartych gotów, razem z otaczającym rowem, wałem oraz zaczątkami palisady najeżonej cierniami drzewa świętojańskiego i pędami dzikiej róży.Jahamaraj Jah wyjechał ze swego obozu, patrzył przez jakiś kwadrans.Nie wydawał się uszczęśliwiony naszymi działaniami.Wezwałam Narayana.- Widzisz Jaha? - Trudno było nie zauważyć.Wystroił się jak książę.To wszystko wziął ze sobą na kampanię wojenną?- Tak, Pani.- Zamierzam się na jakiś czas udać na drugą stronę obozu.Jeżeli któremuś z twoich ludzi.szczególnie spośród Shadar.zdarzy się złamać dyscyplinę i nazwać go tchórzem oraz dezerterem, wątpię, by otrzymał za to szczególnie uciążliwą karę.- Uśmiechnął się i ruszył wypełnić rozkaz.- Stój.- Pani?- Wygląda na to, że wszędzie masz przyjaciół.Nie miałabym nic przeciwko sprawdzeniu, co tam się dzieje, jeżeli byłbyś w stanie nawiązać jakieś kontakty.Może Ghopal i Hakim oraz kilku innych mogłoby zdezerterować, gdy nie będziesz patrzył.Albo w inny sposób wydostać się na zewnątrz, by trochę powęszyć.- Uznaj to za załatwione.- Dobrze.Ufam ci.Wiem, że zrobisz to, co jest konieczne.Jego uśmiech zniknął.Dosłyszał ostrzegawczy ton w mym głosie.Od Narayana poszłam do Łabędzia.- Jak się wiedzie?- Umieram z nudów.Czy jesteśmy więźniami?- Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]