[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myślę, że lepiej z tym poczekać i zrobić to za dnia, za jakieś dwadzieścia lat.– Nie, Marto, posłuchaj mnie, wiem, że natura obdarzyła mnie wyobraźnią i wnikliwością, ale.Przerwał, słysząc jej stłumiony śmiech.Usiadła na łóżku i ziewnęła.– Jesteś jednym z najmniej wnikliwych ludzi, jakich znam, poza tym zawsze cieszyłam się, że masz wyobraźnię o wiele bardziej prozaiczną od mojej.Obyś zawsze miał takie złudzenia co do siebie, to pewna oznaka młodości.Pochylił się ku niej, po omacku szukając jej dłoni.– Jesteś zabawną istotą Marto.Czasem sprawiasz, że się zastanawiam, jak dwoje ludzi może się w ogóle poznać, skoro ty znasz mnie tak mało.To zadziwiające, że potrafisz byś tak ślepa, choć jesteś tak wspaniałą towarzyszką już od lat trzydziestu, trzystu czy tylu, ile spędziliśmy razem.Jesteś wspaniała pod wieloma względami, podczas gdy ja okazałem się nieudacznikiem.– Narażam się na to, że komary potną mnie na śmierć – powiedziała z powagą i zapaliła lampkę przy łóżku – ale muszę ci się przyjrzeć w świetle.Nie cierpię nieszczęść bez twarzy.Co też takiego mówiłeś o sobie? Pomówmy o tym, zanim się położymy.– Sama na pewno wszystko widzisz.Nie ożeniłem się przecież z głupią kobietą, choć niektórzy mężczyźni tak robią.Przez całe życie byłem nieudacznikiem.– Na przykład?– Sama przyznasz, że przeze mnie trochę tu pobłądziliśmy.A są rzeczy o wiele poważniejsze niż to.Jak choćby wojna.Powinienem się sprzeciwić i nie jechać.Wiesz, jak bardzo byłem przekonany o jej niesłuszności.Ale obiecałem i zaciągnąłem się do Infantop.Potem ta sprawa z przystąpieniem do DGHW.Wiesz, Marto, że to chyba najokropniejsza rzecz, jaką w życiu zrobiłem.Ci ludzie z DGHW, stary Jack i pozostali, oni naprawdę poświęcili się sprawie.Ja nigdy nie wierzyłem w ten plan.– Bzdury opowiadasz, Algi.Pamiętam, jak ciężko pracowałeś, najpierw w Waszyngtonie, potem w Londynie.– Wiesz dlaczego się do nich przyłączyłem? – roześmiał się.– Bo zaproponowali, że przywiozą mi ciebie do Waszyngtonu! Właśnie tak! Moje zainteresowanie DGHW okazało się drugorzędne wobec zainteresowania tobą.Fakt, że w latach powojennych, kiedy władza upadła, a Zjednoczony Rząd zawarł pokój z wrogiem, wypełniałem powierzone mi zadania dość dobrze.Ale pomyśl tylko, jaką szansę przegapiłem, kiedy mieszkaliśmy w Cowley.Gdybym tak bardzo się nie przejmował nami, moglibyśmy zarejestrować ważny fragment historii.Zamiast tego uciekliśmy i potem przez tyle strasznych lat wegetowaliśmy w Sparcot.I co tam zrobiłem? Opchnąłem furgonetkę DGHW tylko dlatego, że trochę burczało nam w brzuchach.Potem miałem szansę ją odzyskać w Christ Church, ale nie mogłem wytrzymać jeszcze dwóch lat ciężkiej pracy.Dziś, słuchając dudnienia silnika gdzieś na rozlewisku, myślałem o tej przeklętej furgonetce i o tym, że reprezentuje ona wszystko, co mogłem osiągnąć i mieć.Marta złapała ćmę fruwającą wokół jej twarzy i spojrzała na męża z promiennym uśmiechem.– Ludzie, których zdradzano często postrzegają siebie jako zdrajców.Nie rób tego, Algi.Dziś przychodzą ci do głowy same bzdury.Jesteś za wielki, żeby taplać się w kałuży ułudy.Naprawdę nie rozumiesz, że to, co mi właśnie opowiedziałeś, to w skrócie historia twojej prawości?– Chyba chciałaś raczej powiedzieć jej braku.– Nie, nie chciałam.Podczas wojny najpierw próbowałeś ratować dzieci, a potem starałeś się zrobić coś konstruktywnego ze swoim życiem.Poślubiłeś mnie, choć mogłeś sobie hulać, tak jak większość twoich rówieśników na całym świecie.I podejrzewam, że od tamtej pory jesteś mi wierny.To nie jest oznaka braku charakteru.A co do twojej słabości w Cowley, sam spytaj starego Jeffa, co on o tym sądzi! Sprzedałeś furgonetkę DGHW po długich i bolesnych rozważaniach.W ten sposób ocaliłeś całą społeczność Sparcot przed głodem.Mówisz, że mogłeś odzyskać wóz, ale po co? Jeśli jacyś ludzie mają jeszcze przed sobą przyszłość, będą patrzyli przed siebie, a nie wstecz.DGHW było wspaniałym pomysłem w roku dwutysięcznym, gdy projekt powstawał.Teraz widzimy, że jest nieistotny.Za to nigdy nie uważałeś, że nieistotni są ludzie – a wśród nich i ja.Zawsze byłam dla ciebie najważniejsza.Ważniejsza niż praca w Waszyngtonie czy w Cowley.Myślisz, że uważałam to za niesłuszne? Gdyby więcej ludzi przedkładało swoich towarzyszy nad abstrakcje ubiegłego wieku, nie bylibyśmy teraz tutaj.– Umilkła niespodziewanie.– To wszystko, co myślę.Koniec wykładu.Czujesz się lepiej, Siwobrody?Przycisnął wargi do jej skroni naznaczonej ścieżkami żył.– Kochana, mówię ci, że wszystkich nas dotknęła jakaś forma szaleństwa.Po tylu latach wreszcie odkryłem twoją!Ponownie obudził się, gdy było już jasno.Potrząsał nim Pitt.Jeszcze zanim stary traper się odezwał, Siwobrody usłyszał dudnienie silnika parostatku.– Na wszelki wypadek weź broń.To mogą być piraci – powiedział Pitt.– Kobiety mówią, że łódź płynie w naszą stronę.Siwobrody wciągnął spodnie i boso wyszedł na kapiącą od rosy trawę.Marta i Charley stali, wpatrując się w mgłę.Siwobrody podszedł do nich i położył dłoń na ramieniu żony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]