[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odtąd Tomek większość czasu spędzał w kabinie nawigacyjnej.Ulubionym jego zajęciem było wpisywanie do dziennika pokładowego wszelkich wydarzeń, jakie zaszły podczas żeglugi.Oprócz czynności nawigacyjnych i pokładowych, w dzienniku notowano mijane statki, wyspy, przylądki, latarnie morskie, rozpoznane punkty wybrzeża, a Tomek, jako doskonały geograf, zawsze dodawał do nich własne, bardzo interesujące informacje.Kapitan Nowicki ze szczególnym upodobaniem odczytywał pouczające uwagi młodego przyjaciela, a po­nieważ sam "nie przepadał za pisaniem", polecił Tomkowi prowadzić dziennik nawet podczas swojej wachty.Tomek nie narzekał na dodat­kową pracę; monotonną nieraz wachtę urozmaicał sobie oznaczaniem położenia statku na mapie szlaków morskich, która była jak gdyby negatywem zwykłej mapy, z morzami pełnymi znaków oraz napisów i pustymi, białymi lądami.Tomek właśnie kończył wachtę.Określił już pozycję statku na mapie, wpisał ją do dziennika.W ciągu ostatniej godziny szybkość jachtu znacznie się zmniejszyła.Mimo to Tomek w doskonałym nastroju wyszedł na mostek kapitański.Zaledwie półtora dnia żeglugi dzieliło ich jeszcze od Port Moresby, skąd lądem wyruszyć mieli w głąb tajemniczej wyspy.Przystanął przy burcie."Sita" wolno płynęła po otwartym morzu.Duże żagle prawie nieruchomo zwisały na masztach.Nie było w tym nic niepokojącego.W strefie równika znajdował się pas ciszy, w którym prądy powietrzne były ledwo wyczuwalne.Było coraz bardziej gorąco."Przydałoby się trochę deszczu dla ochłody" - pomyślał Tomek.Z zadowoleniem stwierdził, że niebo od północne-wschodniej strony jakby trochę pociemniało.W strefie tej deszcze padały niemal codzien­nie w godzinach popołudniowych lub wieczornych.W tej chwili na pokładzie pojawił się Zbyszek Karski.Po trapie wszedł na mostek kapitański.Przystanął obok kuzyna.- Ma rację mój ojciec mówiąc, że podróże kształcą człowieka - powiedział, wachlując się chusteczką.- Podczas lekcji geografii w szkole zastanawiałem się, dlaczego największe morze świata nazwano Oceanem Spokojnym.Olbrzymie przestrzenie wodne wydawały mi się ogromnie niebezpieczne.Tyle przecież słyszałem groźnych opowieści o tajfunach i cyklonach [48].Tymczasem rzeczywistość rozwiała wszelkie wątpliwości.Olbrzymi Ocean Spokojny naprawdę "zachowuje się" spokojnie i nie budzi lęku.Tomek roześmiał się i odparł wesoło:- Tylko nie mów tego przy kapitanie Nowickim! Czy pamiętasz, jak nas zgromił za zachwyty nad pięknem raf koralowych? Nie jestem tak przesądny jak on, ale na morzu nie czuję się zbyt pewnie.Nazwę Ocean Spokojny nadal tym wodom Magellan[49], który podczas całej podróży po tym oceanie, trwającej trzy miesiące i dwadzieścia dni, nie napotkał ani jednej burzy.W strefie pasatu często zdarzają się dłuższe okresy dobrej pogody.Mimo to przeżyłem już cyklon na pełnym morzu.- Nie mówiłeś mi o tym! Kiedy to było? - zapytał zaciekawiony Zbyszek.- To był mój chrzest żeglarski podczas pierwszej wyprawy do Australii.Porządnie się wtedy wystraszyłem!- Czy cyklon nagle was zaskoczył?- Wypadki następowały po sobie dość szybko - wyjaśnił Tomek.- Najpierw na horyzoncie pojawiła się mała, czarna jak smoła chmurka.W powietrzu panowała dziwna cisza.Tylko powierzchnia morza zaczęła się marszczyć krótką falą.Wkrótce całe niebo pokryły ciemne chmury.Spadły pierwsze krople deszczu, po nich zaś ogromna ulewa.Zerwał się okropny wicher.Statek miotany na wszystkie strony trzeszczał cały, jakby miał się rozlecieć.- Tomku, spójrz na horyzont! - przerwał mu zaniepokojony Zby­szek.- Niebo robi się czarne, zupełnie tak samo, jak mówiłeś przed chwilą!Przez jakiś czas Tomek badawczo wpatrywał się w niebo na północnym wschodzie.Trochę tylko ciemniejsze pasemko na horyzon­cie, na które przedtem sam zwrócił uwagę, obecnie mocno poczerniało.Tomek zmarszczył czoło i pobiegł do kabiny nawigacyjnej.Niebawem pojawił się w drzwiach.- Pędź, co tchu po kapitana! Ciśnienie gwałtownie spada! - zawołał.Po dwóch lub trzech minutach Nowicki już wchodził po trapie na mostek kapitański.Widocznie został wyrwany z popołudniowej drze­mki, gdyż idąc zapinał kurtkę.- Barometr leci w dół, kapitanie - meldował podniecony Tomek.- Niech pan spojrzy na północny wschód!Nowicki popatrzył w niebo, po czym wszedł do kabiny nawigacyjnej.Tomek wsunął się za nim.Stary morski wyga tylko zerknął na barometr, po czym zaraz pochylił się nad mapą.- Czy to cyklon nadchodzi, kapitanie? - niespokojnie zapytał Tomek.- Jak amen w pacierzu, możesz być tego pewny - odparł kapitan.- Kto jest przy sterze?- James Balmore.- Zastąp go Ramasanem - rozkazał Nowicki.- Zarządź alarm! Wszyscy na pokład do zmiany żagli.Sztormowe [50] mają być na masztach, zanim cyklon w nas dmuchnie, zrozumiano?! Ja tymczasem zerknę przez lunetę.Gdzieś w pobliżu znajdują się wyspy koralowe.Warto by się schronić w jakiejś zacisznej lagunie.Tomek wybiegł z kabiny.Ostre dźwięki gwizdka rozbrzmiały w połu­dniowej ciszy.Zaraz też cała załoga wyległa na pokład.Nowicki rozchmurzył się, słysząc energiczne rozkazy Tomka."Sprawne chłopaczysko! - pomyślał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl