[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle zdał sobie sprawę, że jeżeli wszystko pójdzie po jego myśli Liza nie spotka się zGilesem jutro wieczorem, gdyż ten zostanie już aresztowany pod zarzutem kradzieży i kilkujeszcze innych przestępstw.W biurze na Bow Street wszystko było załatwione i jutro popołudniu Jem i Ravi Chand mieli się spotkać z inspektorem George em Thurgoodem wmieszkaniu Gilesa.Wtedy to naszyjnik zostanie oddany we właściwe ręce, a Giles Daventryzakończy swoje niecne praktyki.W tym czasie Chad chciał dotrzymać Lizie towarzystwa, na wszelki wypadek, gdybywiadomości przyprawiły ją o zbyt duży szok.Teraz jednak starał się nie myśleć o reakcjidziewczyny na podobne wiadomości.w każdym razie będzie obok niej, by ją pocieszyć ipodtrzymać na duchu.jeżeli mu na to pozwoli, oczywiście.Wszyscy byli zdania, że dzień nie mógłby być piękniejszy na taką okazję.Liza ani trochę sięnie pomyliła w przewidywaniach - nawet ulice otaczające ogrody Vauxhall były zatłoczone dogranic wytrzymałości.Giles wynajął małą lożę naprzeciw podium dla orkiestry, z którejdoskonale widać było tłumy kłębiące się na placu.W środku pawilonu kelnerzy roznoszącybiałe wino i kanapki z szynką mieli trudności z przedarciem się przez nowo przybyłe tłumygości.Zgodnie z przewidywaniami Nathana Rotschilda wiadomości o zwycięstwie Wellingtonapod Waterloo dotarły do Londynu dopiero póznym popołudniem.Przed południem natomiastLiza wraz z Chadem udała się do miasta.Droga upłynęła im w przykrym milczeniu.- Co chcecie zrobić!? - Thomas nie mógł uwierzyć własnym uszom, gdy wyjawili powódswojej wizyty.- Przez ostatnie dwa dni nie robiłem nic innego, tylko sprzedawałem akcjemoich klientów, a wy chcecie, żebym kupował? - Przez kilka chwil protestował bardzozażarcie, ale w końcu ugiął się pod naporem ich próśb.Od razu udali się do domu, znowu całądrogę spędzając w ciszy.A gdy słońce już zaczęło się chować za gonty dachów i panowie powoli opuszczali kluby,gdzie cały dzień omawiali katastrofę, która spadła na kraj, nagle jeden z nich podniósł wzrok ize zdziwieniem zobaczył powóz mknący krętymi uliczkami Londynu, wiozący kilku pojmanychżołnierzy francuskich.Niedługo trzeba było czekać, by po oficjalnym komunikacie zMinisterstwa Obrony dobre wieści rozbiegły się po całym mieście: od Hampstead doHackney, od Greenwich aż do Lambeth, od wysokościowców na Mayfair aż do doków portu.Wkrótce cały Londyn kipiał.Dzikie okrzyki radości wydobywające się z tysięcy gardełwypełniały ulice, a strzały z pistoletów i odgłosy wystrzeliwanych fajerwerków słychać byłowszędzie.Giles zdawał się być szczególnie podniecony, co Liza zauważyła z pewnym zdziwieniem.Zjawił się pod drzwiami domu na Berkeley Square o oznaczonej godzinie, a jego piwne oczylśniły nieomal gorączkowym podnieceniem.Po drodze do Vauxhall usta mu się nie zamykały, aw ogrodach okazało się, że zamówił lekką łódkę, by zawiozła ich do pawilonu.Postarał sięnawet o czółno z flecistami, by akompaniowali ich krótkiej podróży.Teraz siedział obok Lizy z ramieniem nonszalancko zarzuconym na oparcie jej fotela.Dwarazy jego palce prześliznęły się po jej nagim ramieniu, które okrywał jedynie delikatnyprzezroczysty szal.Dziewczyna ubrana była w piękną, powłóczystą suknię z różowegojedwabiu.Nie mogła się powstrzymać i zadrżała z obrzydzenia pod wpływem jego dotyku.Giles spojrzał na nią zdziwiony spod przymrużonych powiek.Zauważyła, że Giles częstospogląda na zegarek - zupełnie jakby na coś czekał.Tłum zaryczał z zachwytu, gdy orkiestra zaczęła grać patriotyczne pieśni opiewającezwycięstwo, i natychmiast z wielu gardeł popłynął żywiołowy śpiew.Potem, gdy na cześćpruskich sprzymierzeńców Anglii w tej wojnie zagrano skoczną polkę wszyscy porwali się dotańca.Nawet John Weston powiedział, że nie ma zamiaru dłużej siedzieć bezczynnie ipoderwał Charity na równe nogi pokrzykując radośnie.- Dołączymy do nich, moja droga? - zapytał Giles z ustami tuż przy uchu Lizy.- W tym tłumie? - Odsunęła się.- Zgnietliby nas na miazgę.Może raczej posiedzimy tu ipopatrzymy.- Nonsens.- Poderwał się i ujął jej dłoń.- To jest noc świętowania! A im lepiej będziemysię bawić, tym lepiej ją zapamiętamy! Chodz! - zawołał wesoło i nie dając jej czasu naodpowiedz, pociągnął za sobą na dół.Gdy już zaczęli tańczyć, Liza poczuła się bezlitośnie gnieciona przez tłum i miała ochotęwyć z wściekłości.Ale na szczęście po paru chwilach nawet entuzjazm Gilesa opadł.Zprzegraną miną wyprowadził ją z ogrodu i wkrótce zgiełk zamilkł w mroku.- Uch! - Giles poprawił surdut.- Miałaś rację.Zdaje się, że ledwie udało nam się ujść zżyciem.- Podniósł z ziemi szal dziewczyny i owinął nim jej ramiona.Potem pozwolił sobie nadelikatne poprawienie kosmyka jej włosów.Lizie nigdy do tej pory nie przeszkadzały drobneintymne gesty z jego strony, takie jak te, ale tym razem nagle zesztywniała.Najwyrazniejzdziwiony Giles złapał ją za łokieć.Gdy odwrócił się do niej, był zaskakująco blady.- Czy masz ochotę na mały spacer, zanim wrócimy do tego ścisku? Obawiam się, że miniesporo czasu, nim zdołamy się przedrzeć z powrotem do naszej loży.Ten plan bardzo przypadł dziewczynie do gustu, gdyż sama szukała okazji doporozmawiania z Gilesem na osobności.Odwróciła się, by podążyć za nim, gdy nagle wpadłjej w oko błysk mdławej czupryny w tłumie tancerzy, którą dopiero co opuścili.Chad! Co on tu robił, na miłość boską? Liza wykręciła szyję w poszukiwaniu Caroline, alenigdzie nie mogła zobaczyć ślicznotki.W następnej chwili Chad zniknął i Liza zaczęła sięzastanawiać, czy aby na pewno go widziała? Dała się poprowadzić krętymi dróżkami ogrodu.Gdzie ona jest, u wszystkich diabłów? - myślał Chad z przerażeniem.Przepchnął się przeztłum w pobliże loży w której jeszcze przed chwilą widział lady Burnsall i sir George a.Niestety, nadal nie było w niej Lizy.Przed chwilę zauważył Charity i Johna, zarumienionych iszczęśliwych, jak przemykali w tanecznych podskokach nie opodal niego.Jednak po Lizie,która była zapewne w towarzystwie pana Daventry ego, ślad zaginął.Dobry Boże, co jeszcze mogło pójść nie tak? Plan przyłapania Gilesa, przygotowany takdokładnie, zamienił się w totalną klapę.Jem wraz z Ravi Chandem wyruszyli przed kilkomagodzinami na spotkanie z inspektorem Thurgoodem w mieszkaniu Davenrry ego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]