[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Teraz chodź tutaj i odpocznij!Readis roześmiał się i pozwolił, żeby Vina przyholowała go do tratwy.Z uśmiechem, bardzo zadowolony z siebie, wdrapał się na pływający pomost.— Nurkowaliśmy bardzo głęboko, ale nie udało nam się dotrzeć do dna — Vina zasygnalizowała, że dno jest za daleko — więc wypłynęliśmy na powierzchnię.Fantastycznie się z nią pływa.— Teraz rozumiem, dlaczego twoi starzy chcą, żeby zawsze był ktoś z tobą, kiedy pływasz — stwierdził T’lion, ciągle jeszcze nie mogąc otrząsnąć się z przerażenia.— Musisz mi przyrzec, że już nigdy więcej nie zostaniesz pod wodą przez tak długi czas.— No dobrze, przyrzekam.Ale muszę ci powiedzieć, że to była wielka przyjemność.Sam spróbuj.W towarzystwie delfina można zejść na znacznie większą głębokość.— Jestem tego pewien, ale następnym razem zrobimy to wspólnie.Obiecujesz?Potem Readis popatrzył zirytowany na Afo, trącającą go nosem w nogę.— K’lec! Zły k’lec! — powiedziała i zaczęła popiskiwać na T’liona.— Czy boli cię noga?Readis spojrzał obojętnie na przyjaciela, a potem skierował wzrok na swoją nogę.— Och, od czasu do czasu.Nadepnąłem na coś, ale kiedy pływam, nic mnie nie boli.— Pokaż mi nogę.Readis obrócił się na tratwie, żeby wykonać prośbę.T’lion zaczął naciskać małą silną stopę o zgrubiałej skórze, ale nie udało mu się wymacać bolącego miejsca.— Zły k’lec! — upierała się Afo.— Tam nic nie ma, Afo — stwierdził Readis i nachylił się tak nisko, że jego twarz znalazła się na wysokości jej pyska.Wyciągnął rękę i drapał ją pod brodą, dokładnie tak, jak lubiła najbardziej.— Nic mnie nie boli!Afo gwałtownie potrząsnęła głową i przy pomocy szerokiego nosa ochlapała ich wodą.— Readisie, może powinieneś pokazać tę nogę swojej mamie albo cioci Temmie.Zdaje się, że jest uzdrowicielem Siedliska.— Ach, nic mi nie jest, jeszcze trochę popływajmy…— Nie — T’lion powiedział to tak zdecydowanym tonem, że Readis nawet nie usiłował z nim dyskutować.— Muszę już lecieć po Boskoneya.— On zawsze się spóźnia — przekomarzał się Readis.— Co nie znaczy, że ja nie powinienem stawić się tam punktualnie.No, zbierajmy się.Tak się złożyło, że tego dnia albo oni przylecieli nieco później niż powinni, albo Boskoney był bardzo punktualny.T’lion zsadził Readisa na ziemię, pomógł Boskoneyowi wdrapać się na smoka i w końcu zabrakło mu czasu, żeby przypomnieć chłopcu o konieczności opatrzenia nogi.Przez następne dni zajęty był różnymi sprawami związanymi z Opadem Nici.Najpierw dostarczał worki z krzemieniem dla bojowych eskadr stacjonujących daleko nad ogromnym, śródlądowym jeziorem.Następnie wysłano go po Głównego Kowala, uczestniczącego w niekończących się dyskusjach, które codziennie odbywały się w Budynkach Administracji.Dopiero po trzech dniach znowu oddelegowano go do przewożenia Boskoneya.T’lion dotarł na tratwę Alemiego zadowolony, że spotka Readisa, ale chłopca tam nie zastał.Gdy wraz z Gadarethem wrócił, żeby zabrać Boskoneya, zapytał go, czy nie widział chłopca.— Nie, Readis jest chory.O ile wiem, poważnie chory.T’liona ogarnęło uczucie strachu.Niech to licho! Readis obiecał mu, że pójdzie do ciotki Temmy.— Dostał gwałtownego napadu gorączki, co często przydarza się dzieciom w jego wieku — dodał Boskoney, sadowiąc się pomiędzy wyrostkami na szyi spiżowca.— Za dzień lub dwa wszystko mu przejdzie.To bardzo silne dziecko.— Tak, masz rację — odparł T’lion, a jego niepokój ustąpił tylko częściowo.Jedna z jego sióstr zmarła z powodu takiej gwałtownej gorączki, ale była młodsza od Readisa i znacznie delikatniejsza niż zahartowany syn włodarza.— Może delfin powinien go zbadać.One naprawdę mają wielkie zdolności do stawiania diagnoz.Boskoney wybuchnął śmiechem i protekcjonalnie poklepał po ramieniu młodego jeźdźca.— Ach, nie przypuszczam, żeby jego stan był na tyle ciężki i wymagał pomocy twoich przyjaciół, T’lionie, ale to ładnie z twojej strony, że się tak troszczysz o chłopca.— Traktuję go jak brata.— Powiem mu, że dopytywałeś o niego.— Proszę cię, zrób to.Następnego dnia T’lion wszedł na tratwę i uderzył w dzwon.Pierwszego delfina, który zgłosił się na wezwanie, poprosił o sprowadzenie Afo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]