[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sharra miała lekki koc, którym całkiem chętnie podzieliła się z Piemurem w nocy.Zapoznała go także z grubymi liśćmi z jakiegoś krzaka, z których można było sporządzić dużo bardziej wonne i wygodne posłanie niż z wyrwanych przez niego sprężystych paproci.Te liście miały również zaletę, że nie posiadały włosków, które najchętniej wbijały się w co delikatniejsze części ciała.Piemur podziwiał wiedzę Sharry szczególnie od momentu, gdy kazała mu karmić Głupka jakąś rośliną, która miała zastąpić brak matczynego mleka.Piemur nigdy by się nie domyślił, że to dlatego Głupek tak bezustannie jadł; to był raczej instynkt niż nienasycony apetyt.Na drugi dzień, po lekkim posiłku z owoców i bulw, które Sharra upiekła w popiele ogniska, dalej kierowali się na południe.Gęsty las ustępował niekiedy miejsca trawiastym łąkom.Pasło się na nich bydło i biegusy, które oddalały się w szalonym galopie, kiedy tylko poczuły ludzi.Gdzieś w połowie następnego dnia dotarli na wyżej położony teren, gdzie łąki pokazywały się jeszcze częściej.Aż tu nagle stanęli przed szerokim, prostopadłym urwiskiem.Poniżej aż po daleki, pokryty mgiełką horyzont, rozciągały się bagna.Można było dostrzec również kępy suchszej ziemi, na której rosły ogromne krzaki sztywnych, zwieńczonych bródkami traw.— Dobrze, że się spotkaliśmy, Piemurze — powiedziała Sharra.— Mając ciebie za pomocnika będę mogła zebrać dwa razy tyle traw, a ponieważ jest nas dwoje do sterowania, będziemy mogli pokierować większą tratwą i szybciej wrócić do statków.Ale nie wcześniej — wyszczerzyła do niego zęby — aż oni uporają się z beczkowaniem kojącego ziela.A oto co zrobimy teraz.Pokazała mu to na mapie, którą wyskrobała na ziemi u ich stóp za pomocą noża, i ręką wskazała odpowiednie kierunki.Trzeci duży kanał na prawo od nich był tak naprawdę rzeką, która prowadziła do morza.Tyle ustalono podczas wcześniejszych badań.Pomiędzy urwiskiem a tym trzecim, bezpiecznym kanałem, rosło mnóstwo cennej, brodatej trawy.Będą mogli na wpół brodząc, na wpół płynąc przebyć leżące między nimi kanały, wykorzystując jaszczurki ogniste do odpędzania węży wodnych, które potrafiły wyssać krew z ręki czy nogi.Piemur nie wierzył, że węże wodne urastają do takiej wielkości, ale musiał docenić jej ostrzeżenie, kiedy pokazała mu dag śladów po ukąszeniu na swojej lewej ręce.Wąż wodny owinął się wokół ramienia i pozostawił mnóstwo przekrwionych śladów po palcozębach.Potem zaproponowała, że ponieważ jest wyższa, to lepiej będzie, jak to ona przeniesie Głupka przez wodę.Na każdej kolejnej trawiastej kępie, na którą doszli, ścinali bródki z traw ze względu na ich lecznicze nasiona.Co większe gałęzie odkładali na bok i wiązali w pęczki na tratwę.Sharra powiedziała, że te gałęzie będą stopniowo nasiąkały wodą, ale tratwa utrzyma się na wodzie wystarczająco długo, żeby do płynęli bezpiecznie aż do ujścia rzeki.Rdzeń tej trawiastej rośliny, tuż nad kulą korzenia, był najważniejszą jej częścią.Suszyło się go i ubijało na proszek i było to najlepsze znane lekarstwo na gorączkę, a zwłaszcza na gorączkę przy płomiennej grypie, o której Piemur nigdy me słyszał.Sharra powiedziała mu, że ona występuje chyba tylko na południu i zwykle tylko podczas pierwszego miesiąca wiosny, który teraz dawno już minął.Coś zapewne przybywało z wiosennym przypływem, tak że wszyscy unikali plaż w tym miesiącu.Może i Piemurowi udało się uniknąć zarówno smrodu mrocznika, jak i ukłuć węża wodnego, ale bez wątpienia pracował równie ciężko u boku Sharry, jak tamtego pamiętnego dnia w Warowni Nabol.Czwartego dnia sporządzili tratwę, powiązali łodygi trawy warstwa za warstwą, a następnie na siłę nadali im kształt niejasno przypominający łódkę przez związanie końców w tępe dzioby; w środku miał płynąć cenny ładunek i Głupek.Sharra nie tylko nauczyła swoje jaszczurki ogniste polować, kiedy znajdowali się w głuszy, ale udało jej się również wyszkolić je tak, że przynosiły swoją zdobycz.Tego czwartego wieczora powróciły z jakimś stworzeniem o dziwacznym wyglądzie, jakiego Piemur nigdy jeszcze nie widział.Sharra rozpoznała w nim whersporta.Był znacznie mniejszy od wherówstróżów, które jak wiedział Piemur, pilnowały po nocy Warowni na północy, ale przerastał jaszczurki ogniste, które trochę przypominał.Na szczęście już niemal zdechł, zanim zachwycone Meer i Talia złożyły go na ziemi u stóp Sharry.Dobiła go jednym zręcznym ciosem noża i uśmiechnęła się widząc przerażoną minę Piemura.Zaczęła zwierzę patroszyć, wyrzucając odpadki daleko do ciemnej wody, która zmarszczyła się na moment, kiedy węże przyjmowały poczęstunek.— Może i wygląda okropnie, ale upieczony we własnej skórze jest wyjątkowo smaczny.Więc nadziejemy go odrobiną białej bulwy i paroma pędami trawy i będziemy mieć posiłek godny Lorda Warowni.Kiedy zobaczyła powątpiewające spojrzenie Piemura, dokończyła swoich przygotowań i roześmiała się.— Jest bardzo wiele dziwacznych zwierzaków w tej części Poradnia.Jak gdyby wszystkie zwierzęta, które macie na Północy, zostały tu jakoś wymieszane.Whersport nie jest jaszczurką ognistą i nie jest wherem.Po pierwsze jest dziennym zwierzęciem, a whery są nocne; słońce je oślepia.Poza tym tutaj żyje więcej gatunków węży niż u was.A przynajmniej tak mi mówiono.Czasami lubię udawać się na pomoc, po prostu żeby zobaczyć te wszystkie różnice, no ale — tu Sharra wzruszyła ramionami, a jej oczy błądziły po bujnych, pustych i osobliwie pięknych bagnach — to tutaj ja jestem na swoim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]