[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A gdyby go zatrzymali strażnicy wytłumaczy się, że skończył swoje obowiązki.Lord Groghe zawsze dawał służącym nieco czasu, żeby mogli wziąć udział w tańcach na Zgromadzeniu.Piemur deszył się już na ponowne spotkanie z Sebellem.Może i nie usłyszał wiele na temat, którego dziedzica wybrałby sobie personel Warowni, ale miał dowód, że Lord Meron dostaje o wiele więcej jajek jaszczurek ognistych, niż powinna otrzymywać taka mała Warownia jak Nabol; że jego magazyny pełne były zapasów i to w takiej ilości, że on i jego bliscy nie zużyliby ich nawet przez całe Przejście, nie mówiąc już o Obrocie.Chociaż Piemur był głodny, nie zdołał ogryźć kości do końca.Był zbyt zmęczony, żeby jeść.Pomyślał, że lepiej będzie odzyskać jajko i wyśliznąć się na spotkanie z Sebellem, zanim padnie z wyczerpania.Jakże tęsknił za swoim łóżkiem w siedzibie Cechu Harfiarzy.Stali posługacze kuchenni zbyt byli zajęci narzekaniem na te nędzne resztki, które zostawiono im do jedzenia i na to, ile ci wściekle głodni goście jedli i pili, żeby zauważyć, jak Piemur zwinnie się wymknął.Wziął swoje cenne jajko, które na szczęście wciąż było ciepłe w dotyku, starannie owinął je w szmaty i wepchnął węzełek z powrotem pod tunikę.Potem zamaszystym krokiem podszedł do głównej bramy, rozmyślnie fałszywie gwiżdżąc.— A ty się gdzie wybierasz, śmierdzielu?— Na Zgromadzenie — odpowiedział Piemur, jak gdyby to było oczywiste.Zdumiał się, kiedy mężczyzna ryknął śmiechem, a następnie obrócił go i brutalnie popchnął z powrotem.— I nie próbuj ze mną jeszcze raz tej sztuczki! — zawołał strażnik, gdy silnie pchnięty Piemur zachwiał się, potknąwszy się na kamieniach, i usiłował utrzymać równowagę, żeby nie upaść i nie uszkodzić jajka.Zatrzymał się w najciemniejszym kącie pod ścianą i stał, złoszcząc się na tę niespodziewaną przeszkodę w ucieczce.To było śmieszne! Nie umiał sobie wyobrazić żadnej innej Warowni na Pernie, gdzie sługom odmawiano by przywileju pójścia na własne Zgromadzenie.— Zjeżdżaj do swoich śmieci, ty śmierdzielu! Dopiero wtedy Piemur zdał sobie sprawę, że jego brudny fartuch w mroku wciąż było dobrze widać, więc przemknął koło wejścia na podwórzec kuchenny.Kiedy zniknął strażnikowi z oczu, ściągnął go z siebie i rzucił go do kąta.A więc nie wolno mu było wyjść, tak?No cóż, gości trzeba będzie wypuścić.Zaczeka po prostu i wyślizgnie się z Warowni Nabol w taki sam sposób, w jaki do niej wszedł.Ten pomysł dodał mu animuszu.Piemur rozejrzał się za odpowiednim miejscem, gdzie mógłby zaczekać.Powinien trzymać się blisko dziedzińca, żeby usłyszeć gwar pożegnań.Lepiej nie wracać do kuchni, bo go znowu zagonią do roboty.Na rozwiązanie problemu wpadł, kiedy rozglądając się zauważył czerń dołów na popiół i węgiel.Trzymając się w cieniu przeszedł do tej kryjówki i usadowił się na gąbczastej powierzchni po prawej stronie dołu na popiół.Nie było to najbardziej wygodne miejsce do czekania, pomyślał i usunął sobie spod siedzenia duży kawałek żużlu, zanim się jako tako wygodnie umościł.Nocny wiatr nasilił się nieco i kiedy wysadził nos nad zwieńczenie muru, zrobiło mu się zimno.No cóż, nie będzie musiał czekać długo.Wątpił, czy ktokolwiek będzie na tyle odporny, by znieść zapach Lorda Merona dłużej, niż było to absolutnie konieczne.Z niespokojnej drzemki obudził go odgłos krzyków i bieganiny na głównym dziedzińcu, a potem bliższa, bardziej przerażająca wrzawa w samej kuchni.Ponad wrzaski i trzaskanie drzwiami wybiło się żałosne zawodzenie.— Ja go nie znam.Mówię.Pierwszy raz dzisiaj go zobaczyłem.Powiedział, że jest tutaj, żeby pomóc w Zgromadzeniu, a pomoc była nam potrzebna.Można było mieć pewność, że Besel oczyści się ze wszelkich podejrzeń.— Panie, strażnik przy bramie mówi, że jakiś chłopak, odpowiadający temu opisowi, próbował chwilę temu wyjść na Zgromadzenie.Nie potrafi powiedzieć, czy ten posługacz coś niósł.Nie szukał skradzionych rzeczy.— A więc nie wyszedł? — Ten głos był jak wściekłe warknięcie.Lord Meron? — zastanawiał się Piemur.A potem zdał sobie sprawę, że stało się to, czego się nie spodziewał.Zamiana w garnku z jajkiem została zauważona.W żaden sposób nie uda mu się wymknąć z tej Warowni, kryjąc się za odchodzącymi gośćmi.Trwały poszukiwania, straże oświetlały każdy zakątek i zakręt na podwórcach, będzie miał szczęście jeżeli go nie odkryją.Jakiś nadgorliwiec na pewno pomyśli o tym, żeby dźgnąć włócznią wysypisko popiołu, tak na wszelki wypadek.zwłaszcza jeżeli Besel przypomni sobie, że to Piemur wynosił wiadra z popiołem i mógł tam ukryć to jajko.Piemur szaleńczo rozglądał się teraz po otaczających go ścianach.Były one wycięte w skalnym zboczu, przenigdy nie udałoby mu się wspiąć na nie, tak żeby go nie zauważyli.Jego uwagę zwrócił ciemny prostokąt tuż nad jego głową, na lewo od dołu z popiołem.Okienko? Z tej strony znajdowały się magazyny, ale które okno.Nikt z szukających nie uwierzy, że udało mu się otworzyć zamknięte na klucz drzwi, jak nie ma klucza.Klucze zarządca kuchni nosił na łańcuszku przy pasie.Nie rozstawał się z nimi.Nie mógłby sobie wymarzyć bezpieczniejszej kryjówki.A jeżeli zamknie to okienko za sobą.Musiał zaczekać, aż dokładnie przeszukają podwórzec kuchenny, poza dołami na śmieci i popiół.Po chwili podniósł się krzyk, że złodziej musiał schować się w Warowni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl