[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grand-pčre nigdy nie kłamie.— Otwiera skrzynię — powiedział w końcu.— W której chowam wiele tajemnic.Sophie wykrzywiła usteczka.— Nie znoszę tajemnic!— Wiem, ale to są bardzo ważne tajemnice.Kiedyś nauczysz się je cenić tak samo, jak ja je cenię.— Widziałam na kluczu litery i kwiatek.— Tak, to moje ulubione kwiaty.Fleur-de-lis.Mamy je w ogrodzie.To te białe.— Znam te kwiatki! Ja też najbardziej je lubię!— W takim razie zawrzyjmy umowę.— Dziadek uniósł brwi, jak zawsze, kiedy miał przed nią postawić jakieś zadanie.— Jeżeli potrafisz dotrzymać mojej tajemnicy i nigdy więcej nie wspomnisz o tym ani mnie, ani nikomu innemu, obiecuję, że kiedyś dam ci ten klucz.Sophie nie mogła uwierzyć własnym uszom.— Naprawdę?— Przyrzekam.Kiedy nadejdzie czas, klucz będzie twój.Jest tam przecież wypisane twoje imię.— Nie, nieprawda — skrzywiła się Sophie.— Tam jest napisane P.S.A ja się nie nazywam P.S.Dziadek ściszył trochę głos i rozejrzał się dookoła tak, jakby chciał się upewnić, że nikt nie słucha.— Dobrze, Sophie.Jeżeli już musisz wiedzieć, P.S.to tajny kod.To są twoje sekretne inicjały.— To ja mam jakieś sekretne inicjały? — Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.— Oczywiście.Wnuczki zawsze mają jakieś sekretne inicjały, które znają tylko ich dziadkowie.— P.S.?— Princesse Sophie.— Połaskotał ją.Zachichotała.— Wcale nie jestem żadną księżniczką!— Dla mnie jesteś.— Mrugnął okiem.Od tego dnia już nigdy, ani razu, nie wspomnieli o kluczu.A ona została Princesse Sophie.* * *Sophie stała w milczeniu we wnętrzu Salle des Etats, starając się przeczekać falę smutku.— Te inicjały — szeptał Langdon, patrząc na nią dziwnie.— Widziałaś je kiedyś?Sophie słyszała cichy głos dziadka, dobiegający do niej z korytarzy muzealnych.Nigdy nie mów o tym kluczu, Sophie.Ani mnie, ani nikomu.Raz go już zawiodła, nie wybaczając mu.Zastanawiała się, czy ma teraz złamać słowo.P S.Znajdź Roberta Langdona.Dziadek chciał, żeby Langdon jej pomógł.Skinęła głową.— Tak, raz widziałam inicjały P.S.Kiedy byłam mała.— Gdzie?Sophie zawahała się.— Na czymś, co było dla niego bardzo ważne.Langdon spojrzał jej prosto w oczy.— Sophie, to, co teraz powiesz, ma wielką wagę.Czy inicjałom towarzyszył jakiś symbol? Fleur-de-lis?Sophie w zdumieniu cofnęła się o krok.— Ale.skąd ty miałbyś o tym wiedzieć?!Langdon wypuścił z płuc powietrze i jeszcze bardziej ściszył głos.Jestem prawie pewien, że twój dziadek był członkiem pewnego tajnego stowarzyszenia.Bardzo starego i bardzo głęboko zakonspirowanego bractwa.Sophie poczuła ściskanie w żołądku.Ona też była tego pewna.Przez dziesięć lat próbowała zapomnieć o incydencie, który potwierdził ten przerażający dla niej fakt.Była świadkiem czegoś, co było w ogóle nie do pomyślenia.Nie do wybaczenia.— Fleur-de-lis — mówił Langdon — stylizowana lilia wraz z inicjałami P.S.to godło bractwa.Ich herb.Ich znak rozpoznawczy.— A ty skąd o tym wiesz? — Sophie modliła się, żeby Langdon nie powiedział, że on też jest członkiem stowarzyszenia.— Pisałem o nich — powiedział głosem drżącym z emocji.— Badanie symboli tajnych stowarzyszeń to moja specjalność naukowa.To stowarzyszenie nazywa się Prieuré de Sion — Zakon Syjonu.Mają główną siedzibę tutaj, we Francji, a ich członkami są bardzo wpływowi ludzie z różnych krajów Europy.Jest to jedno z najstarszych istniejących tajnych stowarzyszeń na świecie.Sophie nigdy o nim nie słyszała.* * *Langdon mówił teraz urywanymi zdaniami, jakby strzelał krótkimi seriami z karabinu maszynowego.— W szeregach członków zakonu byli wybitni ludzie kultury, tacy jak Botticelli, Isaac Newton, Victor Hugo.— Przerwał, lecz widać było, że wypełnia go akademicka pasja.— I oczywiście Leonardo da Vinci.Sophie wpatrywała się w niego zdumiona.— Leonardo da Vinci był członkiem tajnego stowarzyszenia?— Tak.Przewodniczył zakonowi między rokiem tysiąc pięćset dziesiątym a tysiąc pięćset dziewiętnastym jako jego wielki mistrz.To może ułatwić zrozumienie pełnego emocji stosunku twojego dziadka do prac Leonarda.Łączą ich więzy braterstwa ponad wiekami historii.A wszystko to doskonale współgra z ich fascynacją ikonologią Wielkiej Bogini, pogaństwem, bóstwami żeńskimi i z niechęcią do Kościoła.Zakon ma w swojej historii dobrze udokumentowaną kartę szacunku dla sakralności kobiecej.— Mówisz, że ta grupa wyznaje pogański kult Wielkiej Bogini?— Nie tylko.Może ważniejsze jest to, że podobno zakon strzeże pewnej bardzo starej tajemnicy.Tajemnicy, która daje mu niewyobrażalną wręcz władzę.Pomimo przekonania, dającego się zauważyć w słowach i oczach Langdona, Sophie zareagowała instynktownie gwałtowną niechęcią i niewiarą.Tajny kult pogański? Któremu przewodził Leonardo da Vinci? To brzmiało absurdalnie.Jeżeli jednak nawet odrzucić te rewelacje, to przecież jeszcze dziś kręci się jej w głowie na myśl o tym, co zdarzyło się pewnej nocy dziesięć lat temu, kiedy niefortunnie postanowiła zrobić dziadkowi niespodziankę i była świadkiem czegoś, czego do tej pory nie potrafi zaakceptować.Może potrafi sobie chociaż wyjaśnić?— Tożsamość żyjących członków zakonu utrzymuje się w ścisłej tajemnicy — mówił dalej Langdon — ale P.S.i fleur-de-lis, które widziałaś w dzieciństwie, stanowią dowód.Można je odnieść tylko do zakonu.Sophie zdała sobie teraz sprawę, że Langdon wie znacznie więcej o jej dziadku, niż sobie wyobrażała.Amerykanin miał z pewnością dużo więcej do opowiedzenia, ale nie tu i nie teraz.Robercie, nie mogę sobie pozwolić na to, żeby cię złapali.Tyle spraw mamy jeszcze do omówienia.Musisz iść!* * *Langdon słyszał tylko łagodny pomruk jej głosu.Nie miał zamiaru nigdzie iść.Teraz znów był zagubiony, ale w innym miejscu.W miejscu, gdzie dawne tajemnice wydostają się na powierzchnię.W miejscu, gdzie zapomniane historie wyłaniają sięz cieni.Powoli, jakby poruszał się pod wodą, Langdon odwrócił głowę i przez czerwoną poświatę spojrzał na Mona Lizę.Fleur-de-lis.Kwiat Lizy.Mona Liza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]