[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hełm z lekkim trzaskiem zaskoczył w kryzę kołnierza.Keith znalazł na piersi małą skrzyneczkę, która wyglądała na napowietrzacz.Pstryknął włącznikiem, zanim zasunął wizjer hełmu.Później otworzył zawór luku wypuszczając powietrze z kabiny.Kiedy syk ucichł, otworzył klapę.Do środka wszedł człowiek w skafandrze jeszcze grubszym i bardziej niezgrabnym niż ten, który miał na sobie Keith.Bez słowa usiadł w fotelu pilota i zajął się sterownicą.Kilka sekund później wskazał palcem na luk.Keith kiwnął głową i otworzył go ponownie.Znajdowali się tuż przy burcie wielkiego statku.Z tak bliskiej odległości Keith nie mógł nawet odgadnąć, jak duża może być ta jednostka.Luk komory powietrznej wielkości średniego pokoju stał przed nim otworem.Keith wszedł do niej i drzwi zamknęły się za jego plecami.Uświadomił sobie, że statek tej wielkości musi mieć śluzę powietrzną, z której można wypuszczać powietrze, kiedy ktoś wchodzi lub wychodzi w przestrzeń; na takiej małej jednostce jak ta, którą tu przybył, praktyczniej było po prostu wypuszczać powietrze z kabiny.Gdy zewnętrzne drzwi zamknęły się do końca, dał się słyszeć syk, a kiedy syczenie ustało, otwarły się drzwi po przeciwnej stronie pomieszczenia.Tuż za nimi stał wysoki, bardzo przystojny młodzieniec o czarnych kręconych włosach i błyszczących czarnych oczach.Uśmiechał się do Keitha.Był to niewątpliwie Dopelle.Nawet nie przypominał Errola Flynna, lecz był o wiele przystojniejszy i bardziej męski.Keith wiedział, że powinien go nienawidzić, ale jakoś nie mógł.Właściwie nawet od razu go polubił.Dopelle podszedł do niego szybko i pomógł mu zdjąć hełm.Powiedział:- Jestem Dopelle.A pan jest tym Wintonem czy też Winstonem, o którym mówił mi Mekky.Zdejmijmy szybko z pana ten skafander.Jego głos był miły, lecz słychać było w nim niepokój.- Naprawdę zrobił się tu niezły galimatias.Ufam, że ma pan rację i naprawdę znajdziemy coś, czego będziemy mogli użyć.W przeciwnym razie.Stojąc w przejściu i wyplątując się ze skafandra Keith rozglądał się wokół.Statek był naprawdę duży.Pomieszczenie, do którego Keith miał wejść, musiało być kabiną główną; mierzyło trzydzieści metrów na dziewięć lub dziesięć.Znajdowało się w nim wielu ludzi, w większości zajętych na drugim końcu, w części wyglądającej na doskonale wyposażone laboratorium badawcze.Keith znów spojrzał na Dopelle'a, ale zaraz przeniósł wzrok nad jego głowę.Tuż nad nią wisiał Mekky; kula wielkości piłki kryjąca sztuczny mózg.W myślach znów usłyszał głos Mekky'ego.- Może i masz rację, Keith Wintonie.Widzę coś, co w twoim świecie nosi nazwę potencjomotoru.Coś, co wymyślił człowiek nazwiskiem Burton.Ma to jakiś niejasny związek z rakietą wystrzeloną na Księżyc.Cokolwiek to jest, nie mamy tu tego.Czy znasz jakieś szczegóły, schemat połączeń?Nie odpowiadaj na głos.Po prostu myśl.W ten sposób będzie szybciej, a czas jest cenny.Spróbuj sobie przypomnieć.Tak, widziałeś rysunek i wzór - równanie.Nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale tkwią one w twojej podświadomości.Myślę, że mogę je wydobyć posługując się hipnozą.Zgadzasz się?- Tak, oczywiście - rzekł Keith.- Jaka jest sytuacja?- Sytuacja jest taka - odparł za Mekky'ego Dopelle.- Arkturianie niebawem zaatakują.Nie wiemy dokładnie kiedy, ale w ciągu najbliższych godzin.I mają coś nowego.Jeszcze nie wiemy, jak to ugryźć - dowiedzieliśmy się paru szczegółów od arkturiańskiego jeńca, którego udało nam się schwytać - ale on nie wiedział wszystkiego.Chodzi o pojedynczy statek, nie całą flotę - ale włożyli w to wysiłek kilku ostatnich lat.W pewnym sensie to dobra wiadomość; jeżeli go zniszczymy, będziemy mogli rozbić ich flotę i zakończyć wojnę.Jednak.- Jednak co? - zapytał Keith.- Czy ten statek jest tak duży, że nie możecie go zniszczyć?Dopelle niecierpliwie machnął ręką.- Wielkość nie gra roli - chociaż to naprawdę potwór.Trzy kilometry długości; dziesięciokrotnie większy od tego, co kiedykolwiek wybudowaliśmy.Jednak nie o to chodzi.Jest pokryty nowym metalem, odpornym na wszystko, co mamy.Możemy go obrzucać bombami atomowymi przez cały dzień i nawet nie zadraśniemy mu pancerza.Keith kiwnął głową.- My też to mamy - powiedział.- W naszych magazynach sf.Byłem redaktorem jednego z nich.Na twarzy Dopelle'a pojawiło się zainteresowanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]