[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie odzywała się.Morrolan także milczał, więc i ja zdecydowałem się nic nie mówić.Loiosh, całyczas siedzący pod peleryną od chwili znalezienia się tam, stał się również dziwniemałomówny.Doszliśmy do bardzo wysokiej ściany, przez chwilę kroczyliśmy wzdłuż niej,mijając paru purpuratów, aż dotarliśmy do łukowato sklepionego przejścia.Prze-szliśmy przez nie i ukazał się nam korytarz rozwidlający się po paru krokach.Verra wybrała prawy, a my szliśmy jej śladem.Po niedługim czasie dotarliśmy do miejsca, w którym znajdowała się obu-dowana niskim, ceglanym murkiem sadzawka.Słychać też było delikatny pluskwody.Verra zanurzyła dłoń w wodzie, zrobiła z niej miseczkę i napiła się.A zarazpotem bez żadnego ostrzeżenia rąbnęła laską o obmurowanie.Coś trzasnęło i oślepił mnie nagły rozbłysk białego światła.Wydaje mi się,że podłoga się zatrzęsła, ale tego nie jestem pewien.Kiedy zacząłem widzieć coś141poza białymi kręgami, otoczenie nadal wyglądało nieco dziwacznie, jakby zostałozagięte pod niemożliwym kątem, gdzie tylko Verra może normalnie widzieć.Sytuacja powoli wróciła do normy i dostrzegłem na posadzce obok sadzawkiciało młodej Dragaerianki w czarno-srebrzystym stroju.Była blondynką, co nale-żało do rzadkości u Dragaerian, a w Domu Smoka praktycznie się nie zdarzało.Brwi miała delikatne, a rysy atrakcyjne.Sądzę, że dla Dragaerian wręcz piękne.Verra ponownie zanurzyła dłoń w sadzawce i wlała trochę wody w usta leżącej.Potem uśmiechnęła się i odeszła.Aliera zaczęła oddychać.Rozdział czternastyDziadek, ucząc mnie fechtunku, często kazał mi stać nieruchomo i jedynie ob-serwować uważnie ruchy jego klingi.Przy odpowiednim treningu i koncentracjimożna było w ten sposób zauważyć, kiedy przeciwnik się odsłoni.Podejrzewam,że dobrze wiedział, iż uczy mnie nie tylko fechtunku.Kiedy przyszedł właściwy moment, byłem gotów.Otworzyła oczy, ale nie sądziłem, by była w stanie zrozumieć, co widzi.Zde-cydowałem, że żywa wygląda znacznie lepiej niż martwa.Obaj z Morrolanemstaliśmy i przyglądaliśmy się jej przez naprawdę długą chwilę.Morrolan zagadnął cicho: Aliera?Spojrzała na niego.Ale wyraz jej twarzy zmienił się dopiero po dobrej sekun-dzie: odmalowało się na niej zdziwienie.Chciała się odezwać, ale nie bardzo jejwyszło.Wreszcie odchrząknęła i wychrypiała: Kim jesteś? Twoim kuzynem.Nazywam się Morrolan e Drien.Jestem najstarszym sy-nem najmłodszej siostry twego ojca. Morrolan powtórzyła, już mniej chrypiąc. To pasujące imię.Skinęła głową, jakby zdał test.Morrolan starannie kontrolował swą mimikę, toteż z jego twarzy nie wyczyta-łem niczego.Aliera spróbowała usiąść, co się jej nie udało, ale przy tej okazji dostrzegłamnie.Zmrużyła oczy i zwróciła się do Morrolana: Pomóż mi.Zrobił to.Gdy już siedziała, rozejrzała się i spytała: Gdzie jesteśmy? W Przedsionku Sądu odparł.Widać było, że ją zaskoczył: Czy ja jestem martwa?143 Już nie. Ale. Wyjaśnię ci to przerwał jej Morrolan. Dobrze by było. Oni muszą być rodziną! ocenił Loiosh. Jakie jest twoje ostatnie wspomnienie? spytał Morrolan.Wzruszyła ramionami, a raczej ramieniem, przekrzywiając głowę; taki gestzauważyłem dotąd jedynie u Morrolana. Poczekaj, to nie takie łatwe przyznała i zamknęła oczy.Czekaliśmy w milczeniu, co będzie dalej.Po chwili zaczęła mówić: Rozległ się dziwny ni to jęk, ni to gwizd przekraczający granice słyszal-ności.Podłoga się zatrzęsła, a ściany i sufit zaczęły pękać.I zrobiło się nie-zwykle gorąco.Próbowałam się teleportować i pamiętani, że wiedziałam, że niezdążę.A potem zobaczyłam twarz Sethry. otworzyła oczy i spojrzała naMorrolana. Znasz Sethrę Lavode? Całkiem dobrze.Potem biegłam przez tunel.myślę, że to był sen, aletrwał bardzo długo.W końcu przestałam biec i leżałam na białej posadzce.chciałam się ruszyć i nie mogłam.Nie wiem, jak długo to trwało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]