[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale nadrektor już sobie poszedł.- Mrumrumrumrumrumru - rzekł wyzywającym tonem dziekan, buntownik bez przeszkody.***Zabrzmiało pukanie, ledwie słyszalne wśród hałasu.Klif ostrożnie uchylił drzwi i wyjrzał przez szczelinę.- To ja, Hibiskus.Tu macie swoje piwa.Pijcie i wynoście się.- Jak możemy się wynieść? - zapytał bezradnie Buog.- Kiedy tylko nas zobaczą, zmuszają, żebyśmy coś jeszcze zagrali.- To mnie nie obchodzi.- Hibiskus wzruszył ramionami.- Ale jesteście mi winni dolara za piwo i dwadzieścia pięć dolarów za połamane meble.Klif zamknął drzwi.- Mogę z nim negocjować - zaproponował Buog.- Nie - sprzeciwił się Buddy.- Nie stać nas na to.Spojrzeli po sobie.- Ale tłum nas uwielbiał - stwierdził Buddy.- Uważam, że odnieśliśmy wielki sukces.Ehm.Klif w milczeniu odgryzł szyjkę butelki i wylał sobie piwo na głowę* [przyp.: Piwo trolli to siarczek amonu rozpuszczony w alkoholu.Smakuje jak sfermentowane baterie.].- Myślę, że wszyscy chcielibyśmy się dowiedzieć jednego - rzekł Buog.- Coś ty tam właściwie wyprawiał?- Uuk.- I jeszcze - dodał krasnolud - co właściwie śpiewałeś.- Eee.- „Nie depcz po moich nowych niebieskich butach”? - rzucił Klif.- Uuk.- „Dziwny jest ten Dysk”? - zapytał Buog.- Eee.- „Taniec pingwina we mgle”? - mówił dalej Klif.- Uuk?- To taka wiesz, muzyka świata.Wariacja na temat ludowego tańca z Efebu.Pingwin to mityczny ptak bogini mądrości - wyjaśnił Buog.Spojrzał z ukosa na Buddy’ego.- A ten kawałek, kiedy powiedziałeś: „Halo, maleńka”.Dlaczego?- Eee.- Przecież do Bębna w ogóle nie wpuszczają małych dzieci.- Sam nie wiem.Słowa po prostu czekały - tłumaczył niepewnie Buddy.- Tak jakby należały do muzyki.- A na dodatek poruszałeś się.tak jakoś dziwnie.Jakbyś miał kłopoty ze spodniami.Oczywiście nie jestem specjalistą od ludzi, ale zauważyłem, że niektóre damy na widowni patrzą na ciebie tak, jak krasnolud na dziewczynę, o której wie, że jej ojciec ma głęboką sztolnię i parę bogatych żył.- No - potwierdził Klif.- Albo jak troll, kiedy myśli: Rany, patrzcie na jej warstwy.- Jesteś pewien, że nie masz w sobie nic elfiego? - upewnił się Buog.- Raz czy dwa zachowywałeś się.elfio.- Nie wiem, co się działo.- poskarżył się Buddy.Gitara zajęczała.Popatrzyli na nią.- Zrobimy tak - rzeki Klif.- Weźmiemy ją i rzucimy do rzeki.Kto jest za, niech powie „tak”.Albo „uuk”, jeśli woli.Zapadła cisza.Nikt nie próbował chwycić instrumentu.- Ale widzicie.- zaczął Buog.- Widzicie.Oni nas tam naprawdę uwielbiali.Zastanowili się nad tym.- Trzeba przyznać.- zgodził się Klif.- Przez całe życie żem nie miał takiej publiczności.- Uuuk.-Jeśli jesteśmy tacy dobrzy - mruknął krasnolud - to czemu nie jesteśmy bogaci?- Bo ty robisz negocjacje - zirytował się Klif.-Jak trzeba będzie zapłacić za meble, niedługo będę jeść kolację przez słomkę.- Mówisz, że się nie nadaję? - Buog poderwał się gniewnie.- Dobrze trąbisz na rogu.Ale żaden z ciebie finansowy mag.- Chciałbym zobaczyć.Ktoś zastukał do drzwi.Troll westchnął.- To pewno znowu Hibiskus.Daj to lustro, spróbuję przyłożyć mu drugą stroną.Buddy otworzył.Zobaczył Hibiskusa, ale za plecami niższego mężczyzny noszącego długi płaszcz i szeroki, przyjazny uśmiech.- Ach - odezwał się uśmiech.- Ty pewnie jesteś Buddy?- No.niby tak.W chwilę później mężczyzna był już wewnątrz, choć zdawało się, że wcale się nie poruszył.Zatrzasnął oberżyście drzwi przed nosem.- Dibbler jestem - przedstawił się.- G.S.P.Dibbler.Pewnie już o mnie słyszeliście?- Uuk!- Nie mówię do ciebie.Rozmawiam z pozostałymi.- Nie - przyznał Buddy.- Chyba nie słyszeliśmy.Uśmiech jeszcze się poszerzył.- Wiem, chłopcy, że macie drobne kłopoty.Połamane meble i co tam jeszcze.- Nawet nam nie zapłacą - poskarżył się Klif, zerkając ponuro na Buoga.- No cóż, tak się złożyło, że może będę w stanie wam pomóc - zapewnił Dibbler.-Jestem człowiekiem interesu.Robię interesy.Widzę, chłopcy, że jesteście muzykantami.Gracie muzykę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]