[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzeba jej po prostu pilnować.Milczałam dość długo, bo w głowie mi się to nie chciało pomieścić.Prawdę mówiąc, do tej pory ani ja, ani nikt z rodziny nie traktował poważnie tych dziwacznych wygłupów.Zamordować Teresę, co za idiotyczny pomysł… Po co? Dlaczego?Na kilka moich nerwowych okrzyków Marek oznajmił, że nie wie dlaczego i właśnie zamierza się dowiedzieć.Cienka nitka wiedzie do Tończy.Niech mnie ręka boska broni jechać teraz do Tończy i zwalić mu tam na kark całą familię w komplecie!— Poza czepianiem się Teresy oni wszyscy nie robią nic podejrzanego — dodał w zamyśleniu.— Nie wdają się w żadne nielegalne transakcje, w żadne afery, jeżdżą sobie turystycznie po kraju i nic więcej.Łapanie jej, usypianie i wpychanie siłą do samochodu było oczywiście skrajnym kretyństwem, gdyby zawiadomiła milicję, mieliby okropne nieprzyjemności…— Ale ona nie zawiadomi milicji.— I mam wrażenie, że oni o tym wiedzą.Ciekawe skąd.Czy ty jesteś pewna, że one dobrze zgadły? Na tej mapce jest Tończa?:— Według tego, co słyszałam od urodzenia, wszystko się zgadza — powiedziałam, ciągle jeszcze wytrącona z równowagi.— Za studnią powinna stać ławeczka, a przy ławeczce powinna rosnąć grusza.Na tej gruszy siedziała Lucyna i zrzucała przejrzałe klapsy na panamę fatyganta naszej wujenki, bo jej się nie podobało, że ją podrywa.Wujence na koafiurę również.Rzecz jasna, była trochę młodsza niż teraz.Możliwe też, że gruszy już nie ma.— Mówisz, grusza? — zainteresował się nagle Marek.— Za studnią? Zdaje się, że to właśnie w tym miejscu jest krzyżyk.Rób, co ci się podoba, ale przetrzymaj je w tym Cieszynie jeszcze chociaż ze trzy dni!…*Szaleństwo prania, które opętało z nagła całą rodzinę i z którym musiałam się pogodzić, pozbawiło mnie sukienki.Część rzeczy oddano do pralni, a część kotłowała się w pralce Lilki.Moją kieckę Teresa z rozpędu wrzuciła do pralki, zanim zdążyłam zaprotestować.Działo się to rano, kiecka była jedyną, jaka nadawała się na panujący upał, z kataklizmu, oprócz szlafroka, ocalała mi tylko spódnica i ciepła bluzka z golfem, które narażały mnie na śmierć z przegrzania, pożyczyłam sobie zatem odzież od Lilki.Była to wytworna szata w wielkie, fioletowo–zielone kwiaty, z falbaną, z wielkim dekoltem, bez rękawów, chłodna i przewiewna.— Mam nadzieję, że się gdzieś w niej potkniesz i też zjedziesz na tyłku ze skarpy — powiedziała Lilka z zaciętością, wręczając mi strój.— Możesz wpaść do wody w najbrudniejszym miejscu albo brać udział w gaszeniu pożaru.Nie, żebym ci źle życzyła, ale nie znoszę tej kiecki i niczego bardziej nie pragnę, jak tylko żeby się wreszcie zniszczyła.— Dlaczego? — zdziwiłam się.— Bardzo dobra kiecka, cokolwiek może przesadnie efektowna, ale na upał znakomita.I pierna.Określenie „pierne” oznacza wszystkie rzeczy, których rzeczywiście nie trzeba prasować po praniu.Im bardziej zachowują swoją pierwotną postać, tym bardziej są pierne i słowo to znacznie lepiej oddaje ich charakter niż jakieś tam non irony.Lilka je znała.— Owszem, pierna — rzekła ponuro.— Piorę ją po każdym użyciu z nadzieją, że może pranie ją wykończy.Jak widzisz nic, ani drgnie.Dostałam ją od ciotki Zbyszka, z Brazylii, i muszę nosić na wszystkie rodzinne uroczystości.Niedobrze mi się robi od tych kolorów, a co do fasonu to już nie mówię, że talię mam gdzie indziej, zaś falbana skraca nogi, ale najbardziej brakuje mi kastanietów.Ciągle mi się wydaje, że powinnam wskoczyć na stół i odtańczyć parę hiszpańskich tańców ludowych.Byłam widocznie mniej obowiązkowa od niej, bo nie czułam potrzeby wskakiwała na stół.Moja niebieska szmizjerka suszyła się w ogródku, ja zaś wyruszyłam w świat w jaskrawej szacie z Brazylii.Zostałam wysłana do Ustronia w celu nabycia rannych pantofli dla Teresy, na swoją nogę, bo nosiłyśmy ten sam numer.Miały to być kierpce, ale nie całkiem płaskie, tylko na niewielkim koturniku, a sprzedawał je podobno pewien chłop w małym, prywatnym sklepiku.Lilka objaśniła mnie bardzo dokładnie, gdzie to jest, wyruszyłam zatem chętnie, zarówno z uwagi na okazję uniknięcia w ten sposób pralniczego obłędu, jak i na skutek osobistego zainteresowania kierpcami na koturniku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]