[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To niemowa, pani - wyszeptała Czarownica.- Przygarnęłam ją po śmierci siostry.Zmarła biedaczka na dżumę.Wieśniaczka cofnęła się z mimowolnym lękiem.Podróżne szły dalej, nie zaczepiane już przez nikogo.Dopiero na skraju wsi zagadnął je mały, pasący krowy pastuszek:- Idziecie do Miasteczka?- Tak - odparła Czarownica starczym, schrypniętym głosem.- Lepiej nie idźcie - doradził chłopiec.- Wczoraj spalono na Rynku Czarownicę i do dziś tkwi tam duży oddział Najeźdźców.Nie sądzę, byście się im spodobały.- Spalono Czarownicę? - spytała Opiekunka, ściskając dłoń swej wychowanki.- A cóż takiego uczyniła? Jakie czary ją zdradziły?- Ponoć zauroczyła konia pana Burmistrza, tak że dosiadając spadł z niego i złamał nogę.Dziewczynkę dobiegło ledwie słyszalne, stłumione westchnienie ulgi swej” towarzyszki.- Musiała to być doprawdy wielka Czarownica - wymamrotała i przyśpieszyła kroku.Gdy minęły już Wieś, Dziewczynka spytała:- Nie płaczesz nad swoją spaloną Siostrą?- Płaczę w głębi duszy, ale nie nad moją Siostrą, lecz nad biedną niewinną kobietą - odparła Czarownica.- Moje Siostry nie czynią takich bzdur i wcale nie pragną zdradzać swego magicznego talentu lub trwonić go na zauroczenie czyichś koni.Koń Burmistrza zapewne spłoszył się sam z siebie, a ta biedna kobieta, która poniosła tak okrutną śmierć, musiała mieć tego pecha, że znajdowała się gdzieś w pobliżu.Mimo to musimy uważać, bowiem oznacza to, iż Najeźdźcy nie tylko są w Miasteczku, ale na dodatek pragną krwi i węszą obecność Czarownic tam, gdzie ich wcale nie ma.Nim doszły do rysującego się już na horyzoncie Miasteczka, zrobiły krótki odpoczynek w cieniu dużego drzewa.- Czy doprawdy nie możemy go ominąć? - spytała z niepokojem Dziewczynka, patrząc na niewiele odległe pierwsze domy Miasteczka.- Tylko tam, z jego drugiej strony znajduje się jedyny w okolicy most, który przeprawi nas przez rzekę.Jest ona zbyt głęboka i rwąca, byśmy mogły przeprawić się przez nią inaczej.Zastanawiam się nad czymś innym: czy nie powinnyśmy się jednak rozdzielić.Samotna, mała żebraczka, taka jak ty, nie powinna wzbudzić niczyich podejrzeń.Za to my dwie razem, oooo.to jest właśnie to, czym oni się interesują i czego szukają.- Dlaczego?- Kiedyś się tego dowiesz, a teraz posłuchaj: za chwilę ruszysz sama i postarasz się tak szybko jak tylko potrafisz przejść nie zauważona przez Miasteczko.Nie biegnij jednak, bo to zwraca uwagę.Idź w miarę szybkim krokiem, a na widok przechodniów zatrzymuj siei żebrząc wyciągaj do nich rękę.Nie czekaj jednak, gdyż i tak nic ci nie dadzą, są na to zbyt biedni, biedniejsi niż Wieś.Od razu idź dalej, a gdy miniesz Rynek, kieruj się w dół, w stronę mostu na rzece.Przekrocz go i dopiero gdy zostawisz Miasteczko daleko za sobą, znajdź skryte wśród krzewów miejsce i czekaj na mnie.Gdy nie będzie mnie dłużej, nim słońce zacznie zachodzić, nie czekaj i wędruj w stronę tamtej góry widocznej daleko na horyzoncie.Za nią ujrzysz potem kolejną, a z jej szczytu łatwo dostrzeżesz znaną ci już, nie zamieszkałą i dziką krainę.U stóp najwyższej z Wysokich Gór, wśród bardzo starych ruin, czekać będzie nasza Siostra Trzecia.- A gdybyś potrzebowała pomocy? - spytała Dziewczynka.- Gdyby się okazało, że tylko moja pomoc może cię uratować?Czarownica zaśmiała się sucho:- Jeśli ja sama, prawdziwa Czarownica nie uratuję się, to co ty mi możesz pomóc.Porozmawiasz z Gwiazdami.?!- Kpij sobie, skoro to lubisz - mruknęła gniewnie jej wychowanka i wstała gwałtownie.- Idę, jeśli takie jest twoje życzenie.Ruszyła szybko naprzód i po chwili zniknęła Czarownicy z oczu, za pierwszym zakrętem wijącej się wśród drzew drogi.Czarownica wstała i wolno zaczęła iść w ślad za nią, powłócząc nogami, zgarbiona, pozornie bezradna, zagubiona wśród dróg Imperium stara, samotna żebraczka.A jednak co jakiś czas przyspieszała kroku, by nie stracić z oczu oddalającej się coraz szybciej niedużej, smukłej sylwetki w zniszczonym, burym płaszczu, w zarzuconym na głowie kapturze.Wkrótce Dziewczynka weszła w rogatki Miasteczka.I szły tak obie, jedna za drugą, w bezpiecznej odległości od siebie, zerkając skrycie w swoją stronę.Ulice Miasteczka były na poły opustoszałe.Widać porażeni grozą wczorajszej egzekucji jego mieszkańcy woleli skryć się w swych domach.- Tym gorzej dla nas - pomyślała Czarownica.- Tym szybciej wpadniemy w oczy.Najeźdźcy snuli się po uliczkach jakby bez celu, znudzeni i senni.Ale nawet tacy wydawali się uosabiać samą grozę.Ich wielkie czarne konie niespokojnie przebierały kopytami, uwiązane koło Ratusza, a lśniące zbroje rzucały ostre błyski.Było ich wielu, tak wielu, że nie sposób było przejść nie zauważonym.Dziewczynka szła szybko, ze spuszczoną głową, przekradając się jak najbliżej murów kamienic - jakby chciała wtopić się w ich szare ściany.- Ej, mała czarownico! - wrzasnął nagle z urągliwym śmiechem jeden ze zbrojnych i czubkiem długiego, żelaznego miecza zaczepił o skraj płaszcza uciekinierki.- Dokąd tak gnasz? Kogo chcesz zaczarować?Jego kamraci zbliżyli się i zarechotali głośno.- Wszystkie Czarownice w tej okolicy umarły ze samego strachu na myśl o losie swej siostry - zaśmiał się rubasznie inny żołnierz.- Ta mała żebraczka jest nieszkodliwa.- Ale niech mi pokaże twarz.Chcę widzieć strach na tej twarzy.- uparł się pierwszy i kolejnym ruchem miecza zrzucił z głowy Dziewczynki kaptur.Jej długie, złote włosy rozsypały się na ramiona i zalśniły w promieniach słońca, które właśnie wyjrzało zza chmury.- Wezmę sobie trochę tego złota! - krzyknął żołnierz i końcem miecza ściął jedno długie, mieniące się pasmo włosów.- Ona ma włosy jak.jak zboże tego krajuwymamrotał nagle drugi.- Rozumiesz, chłopie, co mówię? Jak zboże tego kraju, a oczy.oczy powinna mieć jak niebo przed burzą.- Bajdurzysz! Ogłupiły cię te brednie - zaśmiał się pierwszy.- Gdyby to miała być o n a, to wątpię, by Czarownice pozwoliły, żeby wałęsała się sama ot tak, po tym miasteczku.A zresztą skąd ona, a nie o n? Moim zdaniem to na pewno ma być chłopiec!- Dziewczyna by też być mogła - uparł się drugi.Dziewczynka nieruchomo stała pod ścianą jednego z domów, a ostry miecz cały czas dotykał jej głowy.- No, powiedzże coś, niemowo, bo cię tkniemy głębiej tym mieczem! - wrzasnął drugi żołnierz.Dziewczynka pokręciła w milczeniu głową i wskazała palcem na usta.- Prawdziwa niemowa.- zdziwił się pierwszy.- Niech se idzie gdzie chce, co ci po niej.Ale już szybkimi krokami zbliżał się inny Najeźdźca.Jego zbroja odróżniała się od innych dużymi, srebrzystymi guzami.- Podejrzana? O co? - warknął.Dwaj żołnierze wyprostowali się służbiście.Oczy nowo przybyłego wpiły się w stojącą nieruchomo Dziewczynkę.- Włosy jak zboże tego kraju, a oczy.- zaczął nowo przybyły z powolnym namysłem.- Czy nie sądzicie, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]