[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zasadniczo z panią.Jeśli skombinuje pani pojazd, mogę jechać.Nie byłam w stanie tak na poczekaniu ocenić i rozwikłać sytuacji. To ja jeszcze do pana zadzwonię.Dzisiaj.Niedługo. Proszę bardzo.Na moje ucho rozmawiał ze mną w czasie jazdy, w komórkę wpadały samochodoweodgłosy.Nie zastanawiałam się nad tym zbytnio.Popatrzyłam na zmartwionego i za-kłopotanego Rysia, który też wolał schody niż własnych siostrzeńców. Zaczyna mi się rysować oznajmiłam z namysłem. Drogo, cholera. Jak pani chce, ja się dowiem, ile kosztuje wynajęcie obiecał Rysio. Chcę.Dowiedz się.Ja muszę wracać do rodziny.Ledwo przekroczyłam próg mieszkania, złapał mnie wuj Filip.Najwyrazniej w świe-cie czatował na mnie, symulując jakieś zabiegi kuchenne, dostępne mężczyznie.Parzyłkawę i mieszał soczki tak niemrawo, jakby te wszystkie produkty zawierały w sobie za-stygający beton. Babcia jest zbyt surowa wyszeptał konspiracyjnie, nie kryjąc troski. A jawiem, moje dziecko, że ty nie masz pieniędzy, bo jak można było dorobić się pieniędzyw tamtym ustroju.? Niektórzy zdołali wyrwało mi się w rozgoryczeniu. Ale ty nie kradłaś.To dziedziczne.Wiem, że robimy ci kłopot, nie wątpię, że zała-twić potrafisz wszystko, ale w razie czego ja zapłacę.Osobiście.Ze wszystkimi wydatka-mi zwracaj się do mnie, tylko tak, żeby nikt nie widział.132Ożywiłam się. Poważnie wuj mówi? Najpoważniej w świecie! Nie mam więcej chrzestnych córek. Filipie.?W drzwiach kuchennych od strony salonu pojawiła się nagle ciotka Iza.Odezwałasię głosem góry lodowej, o ile góra lodowa zechciałaby w ogóle wydać z siebie jakiśdzwięk.Zaczął się we mnie lęgnąć bunt. Już, kochanie, gotowe zapewnił ją gorliwie wuj Filip. Tak ci zmieszałem, jaklubisz, toniku nie mogłem znalezć, Iza mi pomogła.Za ciotką Izą stanęła babcia.Jezus Mario, czy oni wszyscy pilnowali się wzajemnie?I czy musieli koniecznie pchać się do mojej kuchni? Izo, nie przesadzaj.Filip się grzebie, ale to normalne powiedziała babcia. Zatem kiedy przewidujesz nasz wyjazd nad morze?To, rzecz jasna, było do mnie, nie do ciotki Izy.Spłoszyłam się i ugięłam.Ryzyk-fi-zyk! Jutro, babciu.Nie tak strasznie rano, myślę, że koło południa. A Iza i Filip? Będziemy dysponowali drugim samochodem.Z kierowcą.A cholera wie czym my będziemy jutro dysponowali, ale komunikacyjnych trudno-ści miałam dosyć, nie potrzeba mi było jeszcze babci na karku.Pomyślałam, że w raziekomplikacji coś wykombinuję.Może Rysio zgodzi się podpalić dom i gaszenie pożaruwszystkich na trochę zaabsorbuje.Udało mi się na razie zaabsorbować rodzinę posiłkiem, który podobno był śniada-niem, ale wypadł w porze póznego obiadu.Rezygnując z pożywienia, zadzwoniłam dohotelu w Trójmieście, Eleonora okazała się genialna, proszę bardzo, mogłam zająć zare-zerwowane pokoje z jednodobowym wyprzedzeniem.Zamówiłam się na jutro, zapew-niając, że w razie opóznienia, twardo płacę.Zadzwonił Rysio z komunikatem, iż wynajem samochodu nie napotyka żadnychtrudności, automatycznych skrzyń biegów chwilowo nie mają, ogólnie dysponują dwie-ma, ale są w ruchu.Amerykanie je lubią.Czort bierz Amerykanów.Potrzebny był mi te-raz Aukasz Darko, bo sama dwoma samochodami równocześnie w żaden sposób niepojadę.Zaczęłam dzwonić do Aukasza.Nie dane mi było załatwić do końca spraw organizacyjnych, zostałam wezwana nałono rodziny.Ciotka Iza prezentowała zwycięsko jakiś przedmiot, w którym z dużym trudem roz-poznałam wynalazek własnego syna.Było to coś w rodzaju małej śruby okrętowej, wia-133traczka albo śmigła i, niestety, ruszało samo, energicznie potrząśnięte.Jakąś baterię tamwetknął czy co? Skrzydełka tego były zębate i w obrotach morderczo błyskały.Spadłoz sufitu na ciotkę, rany boskie, ruszyło czy nie.? Ciotka Iza twierdziła, że tak i że z ła-twością mogło ją zabić.No to dlaczego nie zabiło.?W pośpiechu usiłowałam sobie przypomnieć, czy fruwało tam jakieś pierze albochociaż strzępki waty.Skoro ruszyło, musiało zahaczyć o pościel, tymczasem nic, żad-nych śladów.Ciotka łże, oszalała z pewnością, ja bym miała zastawiać na nią wiatrako-we pułapki? Sama się tego boję! Ja bardzo proszę przestać mnie podejrzewać o jakieś zbrodnicze zakusy powie-działam stanowczo. Tyle wiem o rodzinnych konfliktach, ile mi babcia wczoraj po-wiedziała.Babcia myśli logicznie, niech się babcia zastanowi, jakim cudem mogłabymwcześniej wymyślać rozmaite pułapki, i to akurat czyhać na ciocię Izę? Pojęcia nie mia-łam, że ciocia jest przeciwko mnie. A któż ci powiedział, że ja jestem przeciwko tobie? obraziła się ciotka Iza. Ciociu, ja może i jestem głupkowata, ale nie do tego stopnia, żeby nie wyciągaćżadnych wniosków.Rozumiem, z całej rozmowy to wyraznie wynikło, że ciocia wolała-by wszystko dla tego Stefana, którego wcale nie znam. Owszem, znasz.Zdziwiłam się niebotycznie. Znam? Skąd?! Był tu przecież prawie dziesięć lat temu.Nie najlepsze zdanie o tobie wyniósł z tejwizyty.Gwałtownie zaczęłam szukać w pamięci.Nic nie wiem na ten temat, może on tui był, ale przecież nie u mnie! A, zaraz.Ktoś przyjeżdżał z Londynu na parę godzin,była to jednakże dziewczyna, nie facet. Może mi ciocia przypomnieć szczegóły tej wizyty? Jakże ja ci mogę przypominać szczegóły wizyty, przy której mnie nie było! Ale on przecież opowiadał o niej po powrocie do Australii.Mówi ciocia, że od-niósł złe wrażenia.Jakie one były, te złe wrażenia? O, nawet go nie chciałaś przyjąć.Twój znajomy musiał się nim zaopiekować, a tyzasłaniałaś się brakiem czasu.I ten twój tryb życia, nie do przyjęcia dla przyzwoitych lu-dzi! Rozrzutność, lekkomyślność.Przed dziesięciu laty raczej nie miałam co rozrzucać, poza tym wtedy właśnie zaczy-nałam ścibolić każdy grosz na mieszkanie.Co za brednie ta ciotka wygaduje? Co tenkretyński Stefan naplotkował i skąd mu się to wzięło? I jaki znowu znajomy.?I nagle błysnęło mi okropne wspomnienie.Coś było, rany boskie.Wczesna faza mo-jego, pożal się Boże, romansu z Dominikiem, okres wielbienia bóstwa i uległości, no134i wtedy właśnie wskoczyła mi robota, korekta na wczoraj, wielki tekst, musiałam to zro-bić! Pierwszy raz się przytrafiło, że z dziką skruchą i rozpaczliwą determinacją, ze łza-mi żalu bez mała, wyrzuciłam go z domu.E tam, wyrzuciłam.! Błagając o przebacze-nie, wyznałam, że jestem zajęta.Słownie okazał zrozumienie, całym sobą nadął się godnie i potępiająco, wyszedł odrazu, zesztywniały i ciężko obrażony.Popędziłam za nim, przyhamowało mnie w przed-pokoju, wsparta pięściami o zamknięte drzwi cierpiałam sobie przez chwilę, szarpa-na rozterką, aż obowiązek przeważył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]