[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy zauważyłaś, że Oseberg to nazwa miasta, a nie męskie imię? Kochałbym ciebie, troszczył się, bronił.Byłabyś kimś ważnym, gdyż daleko już zaszedłem tą drogą.Nasi synowie mogliby być znamienitymi obywatelami tego miasteczka.Mówił głównie w swoim języku, w którym było zbyt wiele dziwnych pojęć, żeby Arona wszystko zrozumiała.Siedziała mierząc go nieprzeniknionym spojrzeniem piwnych oczu.— Czy wyglądałoby to tak, jak w dawnych kronikach, że on–siostry–przyjaciółki stali się panami swoich małżonek? — zapytała w końcu.— To wszystko bajki i legendy! —powiedział kpiąco.— Mam nadzieję, że byłbym dla ciebie znacznie lepszy! Nie chciałbym jednak, żebyś nasypała mi trucizny do zupy, gdy odezwę się do ciebie opryskliwie.Rozejm? — Spoglądając na nią z powagą, wyciągnął rękę.— Widzę, że uraziłem twoje poczucie skromności i, prawdę mówiąc, przynosi ci to zaszczyt.— Wziął ją za rękę nie jak prześladowca, lecz jak przyjaciel.— Ohydna plotka krążąca wśród nas… cudzoziemców… głosi, że tutejsze dziewczęta nie wiedzą, co to skromność.Teraz wiem, iż to nieprawda.Ale nie jesteście takie jak nasze panny.Czy przyjmujesz moje przeprosiny?— Przyjmuję — zgodziła się niechętnie.Kiedy w powrotnej drodze Egil nalegał, że przeniesie swoje rzeczy do piwnicy albo do stajni, jej podejrzenia zmalały.Tej pierwszej nocy spała jednak lekkim snem, ubierając się i rozbierając jak najszybciej, i — Maris dostałaby szału, gdyby się o tym dowiedziała — wzięła ze sobą do łóżka nóż kuchenny.Rozdział dziesiątyPoszukiwanie mądrościJestem uczennicą kronikarki i pewnego dnia sama będę kronikarką”.Arona wyjrzała z okienka na strychu i próbowała przekonać samą siebie, że tak będzie.Do niedawna nigdy w to nie wątpiła.Egil był zdecydowany objąć urząd pani Maris.Czy ona o tym wiedziała? Ciężka zimna zaszkodziła zdrowiu starej, słabej kobiety.Teraz, kiedy nieliczne zielone źdźbła pokazały się w topniejącym śniegu, Rogata Dama żywiła się lepiej i dawała nieco więcej mleka.Arona znajdowała też świeże warzywa nad strumieniem i w lesie.Po nadal zimnych nocach następowały cieplejsze dni.Ale stara kronikarka wciąż chorowała.Budziła się późno, oszołomiona i rozkojarzona i nie mogła nic zrobić przed posiłkiem, a apetyt jej nie dopisywał.Wyszło tak, że Arona opiekowała się swoją panią, podczas gdy Egil wziął na swe barki większość obowiązków w Domu Kronik.W tamtych dniach był łagodny i miły jak ukochana starsza siostra, niezmiennie uprzejmy, zawsze zwracał się z szacunkiem do pani Maris i taktownie brał pod uwagę życzenia Arony.Z uśmiechem uwolnił ją od najbardziej nieprzyjemnych prac.Z radością rozmawiał o historii i legendach, bujając się na werandzie w fotelu i opierając nogi na balustradzie.Uznając swój status młodszego ucznia spał we frontowej izbie — pozostawił Aronie jej sypialnię na strychu.Zabiegał o jej przyjaźń.Łagodnie i czule obejmował ją i obsypywał pocałunkami, zdobywał się na uprzejme gesty, słowem — zachowywał się tak, jakby codziennie były jej imieniny.Zaczynał zdania od „Kiedy będziemy razem…” Mówił o dzieciach, które mu urodzi, i o swoich pragnieniach poczęcia ich.Widząc ich razem Maris promieniała jak kochająca matka.Marzył o współpracy z Aroną jako swą partnerką i siostrą.Ale to on będzie najstarszy, pomyślała Arona złośliwie.Albowiem mimo tego wszystkiego pozostał dla niej łajdakiem i prześladowcą.Nie zapomniała, że czterokrotnie obejmował ją wbrew jej woli, w tym raz w związku z obrzydliwym figlem, który pogrążył ją w oczach jej pani.Kilka razy widziała też, że przypatrywał się jej tak, jak kot mysiej dziurze.Czy pani Maris również to zauważyła?Pewnego dnia, kiedy kronikarka zapadła w głęboki sen, Arona pomyślała o swoich starych zwojach i poszła do izby kronik, żeby poszukać kawałka pergaminu.Zastała drzwi zaryglowane i skobel przewiązany grubą liną.— Czy to ty zawiązałeś skobel na drzwiach izby kronik, Egilu? — zapytała odnalazłszy go w skryptorium.Zajrzała mu przez ramię, by zobaczyć, co pisze, lecz Egil zasłonił jej widok.— Nie możemy pozwolić, aby zabłąkane zwierzęta i ciekawskie dzieci tam zaglądały — odrzekł.W jego głosie brzmiało zaskoczenie i zawód, że Arona nie odgadła tego od razu.— Tak, ale ja muszę tam wejść.— Jeżeli musisz tam wejść, wystarczy, że mnie o to poprosisz — wyjaśnił cierpliwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]