[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Obaj mężczyzni wybuchnęli śmiechem. Powiem ci coś, Fischer podjął urzędnik. Jak już znajdziesz się w Białym Domu, dostaniesz fotel, łóżko, ta-lon na obiad i do pralni oraz harmonogram oglądania telewizji, może byś tak zakręciłsię wokół Unicefalonu 40-D, pomarudził mu do ucha, no wiesz, poskrobał go i poma-rudził, aż ten wreszcie cię zauważy. Odczep się  mruknął Max. Potem  ciągnął związkowiec  powiesz mu: Hej, Unicefalonie, słuchaj no, je-stem twoim kumplem.Może byśmy tak według zasady  rączka rączkę myje , hę? Typrzekażesz mi zarządzanie. Ale co on da tamtemu w zamian?  zapytał drugi związkowiec. Rozbawi go.Opowie mu historię swego życia, jak to wyszedł z nędzy i zdobyłwykształcenie, oglądając telewizję siedem dni w tygodniu, aż wreszcie, proszę, proszę,przyjął posadę. Urzędnik zachichotał.Awaryjnego prezydenta.Czerwony jak burak Max w milczeniu utkwił otępiałe spojrzenie w widoku zaoknem.Kiedy dotarli do Białego Domu, pokazano Maximilianowi Fischerowi nieduży po-kój.Należał do Gusa Schatza i choć usunięto zeń wypłowiałe czasopisma motoryzacyj-ne, na ścianach wciąż widniało kilka zdjęć: volvo S-122 rocznik 1963, peugeot 403 rocz-nik 1957 oraz inne klasyczne modele minionej ery.Na półce z książkami Max zauważyłmisternie rzezbiony model dwudrzwiowego studebakera starlighta z roku 1950. Zrobił go tuż przed śmiercią  wyjaśnił jeden ze związkowców, stawiając na pod-łodze walizkę Maksa. Wiedział na temat starych samochodów przedturbinowychdosłownie wszystko  znał każdy bezużyteczny szczegół.Max kiwnął głową. Wiesz już, czym się zajmiesz?  zapytał urzędnik. Też  odparł Max. Nie miałem czasu na podjecie decyzji.Pozwólcie mi sięzastanowić. Niezadowolony podniósł z półki studebakera i obejrzał go od spodu.Ogarnęło go pragnienie, aby zniszczyć model samochodu, odłożył go pospiesznie i od-wrócił się.363  Zrób gumową kulę  poradził mu związkowiec. Co takiego?  zapytał Max. Poprzednik Gusa, Louis jak  mu  tam.zbierał taśmy gumowe i zrobił z nichkulę.W chwili jego śmierci osiągnęła rozmiary domu.Zapomniałem, jak się nazywał,ale kula jest obecnie w Smithsonian.Na korytarzu rozległy się kroki.Recepcjonistka Białego Domu, ascetycznie ubranakobieta w średnim wieku, wsadziła głowę do pokoju. Panie prezydencie, przyszedł klown telewizyjny na wywiad.Proszę załatwić to jaknajszybciej, bo mamy dziś kilka wycieczek i ktoś może zechcieć pana zobaczyć. Dobrze  odrzekł Max.Zwrócił się w kierunku komika.Stwierdził, że ma przedsobą Jim  Jama Briskina, który cieszył się największą popularnością. Chciał pan sięze mną widzieć?  zapytał ostrożnie Briskina. To znaczy, czy aby na pewno chodzio wywiad ze mną?  Nie mógł sobie wyobrazić, co w jego osobie mogło zainteresowaćBriskina.Wyciągając rękę, dodał:  Oto mój pokój, ale modele i obrazki należały doGusa.Nic na ten temat panu nie powiem.Na głowie Briskina jaśniała znajoma czerwona peruka klowna, nadając mu równiedziwaczny wygląd jak w telewizji.W rzeczywistości był jednak starszy, choć jego przy-jazny, naturalny uśmiech, na który wszyscy zawsze czekali, nie uległ zmianie: znak roz-poznawczy miłego faceta, który mimo opanowania błyskał sarkastycznym dowcipem,gdy wymagała tego sytuacja.Briskin był człowiekiem, który.no, pomyślał Max, otogość, którego każdy chętnie widziałby jako zięcia.Wymienili uściski. Jest pan na wizji, panie Fischer  powiedział Briskin. Czy też raczej, panieprezydencie.Mówi Jim  Jam.Dla miliardów widzów z każdej niszy i zakątka naszegoogromnego Układu Słonecznego, proszę odpowiedzieć na następujące pytanie.Jak pangodzi się ze świadomością tego, że w razie  choćby chwilowej  awarii Unicefalonu40-D cała odpowiedzialność sprawowania urzędu rzeczywistego, nie awaryjnego prezy-denta Stanów Zjednoczonych spadnie na pańskie barki? Nie spędza to panu snu z po-wiek?  Uśmiechnął się.Za jego plecami operatorzy manewrowali kamerami w przódi w tył; światło raziło Maksa, a temperatura sprawiła, że zaczął się obficie pocić.Pot wy-stąpił mu na kark i górną wargę. Jakie emocje targają panem w tej chwili?  zapy-tał Briskin. Stoi pan na progu nowego zadania, kto wie, może życiowego.Jakie myślibiegną panu przez głowę teraz, kiedy znalazł się pan w Białym Domu? To.wielka odpowiedzialność  odparł po chwili Max.Wówczas uświadomił so-bie, że Briskin śmieje się z niego, śmieje się w kułak.Chodziło jedynie o rozweseleniepubliczności, która znając poczucie humoru Jim  Jama, podchwyciła żart. Jest pan wielkim człowiekiem, panie Fischer  ciągnął Briskin. Odważnymczłowiekiem.Uprawia pan sport? Pytam, ponieważ nowe zadanie ograniczy nieco pań-ską życiową przestrzeń i zastanawiam się, jakie zmiany to spowoduje.364  Cóż  odrzekł Max. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że pracownik rządowy za-wsze powinien znajdować się na posterunku.Tak, ma pan rację, muszę czuwać dzieńi noc, ale to mi nie przeszkadza.Jestem przygotowany. Proszę powiedzieć  zaczął Jim Briskin [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl