[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Paul poczuł, że gdzieś w głębi jego istoty krwawi rana jak po amputacji.Wewpatrzonych w wiewiórkę oczach pojawiły się łzy.Słońce skrywało się właśnieza chmurą i poszycie lasu przybrało jednolity ciemny kolor.Paul ostrożnie ułożyłmałe szare ciałko u podnóża srebrnego klonu i wygładził zmierzwione futerko.Następnie ujął strzelbę za chłodny metal lufy i zagłębił się pomiędzy drzewa.Gdy wrócił do swego apartamentu w Kompleksie Chicago, Jase czekał już tamna niego. Gratulacje.Nekromanto przywitał go, gdy tylko Paul przekroczyłpróg.Paul spojrzał mu prosto w oczy.Pod naporem tego spojrzenia, Jase mimo wolicofnął się o krok.Rozdział 15Paul w ciągu paru najbliższych dni został członkiem Gabinetu grupy, któ-ra pracowała pod kierunkiem samego Blunta.W skład Gabinetu wchodzili Jase,Kantela, Burton McLeod tego przypominającego dwuręczny miecz mężczyznęPaul poznał już wcześniej w apartamencie Jase a oraz nieokreślony niczymszary opłatek człowieczek o nazwisku Eaton White.White zajmował wysokiestanowisko w sztabie Kirka Tyne a i pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było zabraniePaula na spotkanie z Tyne em dotyczące podjęcia przez Paula pracy w biurze Na-czelnego Inżyniera Zwiata. Przypuszczam odezwał się Tyne, gdy w świetle porannych promienisłońca docierających przez wysokie okna luksusowego biura, położonego dwie-ście poziomów ponad ulicami Chicago, wymieniali uścisk dłoni że zastanawiasię pan, dlaczego żywię tak niewiele wątpliwości przed zatrudnieniem człowiekaGildii jako członka mojego osobistego personelu? Proszę usiąść.Ty też siadaj,Eat.Paul i Eaton White zajęli miejsca w wygodnych fotelach.Tyne również usiadłi wyciągnął nogi.Wydawało się, iż doskonale pasuje do tego miejsca.Odpowie-dzialność związana z jego stanowiskiem nie wywierała na nim większego wraże-nia.Jego oczy, spoglądające w oczy Paula spod krótkich rzęs, były zaskakującobystre. Owszem, byłem zdziwiony przyznał Paul. No cóż, składa się na to wiele powodów rzekł Tyne. Czy kiedykol-wiek zastanawiał się pan nad trudnościami, związanymi ze zmienianiem teraz-niejszości. Zmienianiem terazniejszości.? Jest to możliwe stwierdził Tyne niemal wesołym tonem. Choć bardzoniewielu ludzi zadaje sobie trud, by o tym pomyśleć i pojąć ten fakt.Kiedy ujmujepan choćby centymetr terazniejszości, by go przesunąć, przesuwa pan równocze-śnie parę tysięcy kilometrów historii. A, rozumiem rzekł Paul. Chce pan powiedzieć, że aby zmienić teraz-niejszość, przedtem należy zmienić przeszłość.92 Dokładnie tak odpowiedział Tyne. O tym zawsze zapominają refor-matorzy.Mówią o zmianie przyszłości.Jak gdyby było to wielkim i nowym osią-gnięciem.Jako istoty ludzkie, zajmujemy się głównie zmienianiem przyszłości.W rzeczy samej, jest to jedyne, co możemy zmienić.Terazniejszość jest pochod-ną przeszłości, ale nawet jeśli potrafilibyśmy igrać z przeszłością, któż by się nato ośmielił? Zmieńmy jeden drobny czynnik i rezultaty tego postępku w teraz-niejszości mogą rozwalić ludzkość w drobny mak.Tak więc wasi reformatorzy,wasi wielcy działacze oszukują samych siebie.Rozprawiają o zmianie przyszło-ści, podczas gdy tak naprawdę chcą zmienić terazniejszość, w której żyją.Niepojmują, że usiłują przesuwać meble w pokoju, w którym przybito je do podłogi. Uważa pan więc, że Gildia jest niczym więcej, niż cechem tragarzy mebli? spytał Paul. W zasadzie, tak odparł Tyne.Pochylił się do przodu. Och, chciałbym,aby pan wiedział, że wysoko cenię sobie Gildię i jej członków, a moja opiniao Walterze Bluncie jest więcej niż pochlebna.Walt mnie przeraża i nie wstydzęsię do tego przyznać.Nie zmienia to jednak faktu, iż.jak by to rzec.ujadapod niewłaściwym drzewem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]