[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W związku z tymskierował się pośpiesznie do jeziora, gdzie miał nadzieję napełnić się po same uszy chłodnąwodą.Im bliżej był jeziora, tym boleśniej czysty i orzezwiający jawił się w jego wyobraznismak chłodnej wody.W końcu ledwie mógł się powstrzymać, żeby nie biec.Nie zrobił tego, niedlatego, że obawiał się, iż znów się zgrzeje i spoci - w ludzkim ciele dość łatwo się ochładzał -ale dlatego, że powstrzymywało go pewne uczucie dumy.Czy Brian ruszyłby biegiem, by pokonać zaledwie parę ostatnich jardów dzielących go odwody, do której i tak dotarłby w sekundę czy dwie? Nie, pomyślał Jim, jego przyjacielwzgardziłby podobną ludzką słabością.Chcąc nauczyć się, jak być czternastowiecznymodpowiednikiem oficera czasów wojny, Jim powinien być w stanie okazać nie mniejopanowania.Ostatecznie nie umierał przecież z pragnienia.Po prostu suszyło go po wypiciu zbytdużej ilości wina.Tak więc zdołał podejść statecznie do miejsca na brzegu jeziora, gdzie mógł się położyć inapić z jego powierzchni.Woda była dokładnie tak zachęcająco niebieska i piękna, jak to sobiewyobrażał.A kilka pierwszych łyków smakowało tak wyśmienicie, że mimo wszystko straciłpanowanie nad sobą i zaczął łykać wodę całymi haustami tak szybko, jak tylko mógł.Przerywając na chwilę dla złapania oddechu miał wreszcie możliwość dostrzec, jak woda,skoro przestał ją mącić swoim piciem, ukazała mu jego własne oblicze patrzące w górę na niego,zdawać by się mogło tuż spod powierzchni.Przyglądał mu się zauroczony - a po chwili zaczął sięgapić ogarnięty czymś więcej niż tylko zauroczeniem.Twarz spoglądająca na niego nie była jego twarzą.Była to twarz pięknej dziewczyny odługich jasnych włosach.Uśmiechała się do niego - czy raczej jej twarz uśmiechała się do niego -jak się zdawało zaledwie kilka cali pod powierzchnią wody.Obraz ten był zbyt wyrazny, żebybył jakąkolwiek halucynacją.- Zaraz, zaraz! - powiedział głośno Jim, unosząc się na dłoniach i kolanach, ale wciąż wpatrując się w toń.Twarz wyłoniła się z wody i okazała się połączona z głową, a w miarę wynurzania siędalej, z całą resztą przepięknej dziewczyny.Od jej uśmiechu Jimowi zakręciło się w głowie.- Jesteś, ukochany - westchnęła.- W końcu, nareszcie jesteś.Pójdz ze mną.Jej głos dzwięczał miękko.Wyciągnęła rękę i oplotła małą dłoń wokół dłoni Jima, izanim się zorientował - nie zdawał sobie wyraznie sprawy z tego, jak to się stało - zostałwciągnięty w głąb jeziora.Zdążył zauważyć, że okolice brzegów jeziora nie były bynajmniej tak płytkie, jaktwierdziła Maigra.Opadały stromo do nieznanej głębokości, w istocie tak daleko, że nie mógł wtej chwili dostrzec dna.Smok, który wierzył, że nie umie pływać, wpadając czy będącwepchniętym tu do wody, natychmiast poszedłby na dno i zatonął bez szans na wyratowanie się.Ale nie miał czasu roztrząsać perfidii wskazówek smo-czycy i możliwości smutnegokońca, którego uniknął tylko dlatego, że ciepło dnia skłoniło go do zamiany w człowieka.Zbytbył pochłonięty faktem, iż jest miarowo coraz głębiej wciągany w jezioro.W ludzkim ciele umiał całkiem znośnie pływać.Nawet nurkował z maską w wodziegłębokiej na piętnaście czy dwadzieścia stóp.Jednak w chwili obecnej nie miał żadnej maski anirurki, a z jakiegoś powodu zupełnie nie umiał się przeciwstawić zdolności tej dziewczyny dowciągania go w głębie jeziora.Miał wrażenie, że nawet gdyby walczył, nie przyniosłoby mu tonic dobrego, a poza tym nie miał siły woli, by się przeciwstawić.Utonie.To nieuniknione.Jednak dopiero gdy o tym pomyślał, zdał sobie sprawę, że jeśli miałby utonąć, to do tejpory czułby już pewne tego symptomy.Założył, że wstrzymywał oddech, ale tak nie było.Oddychał całkiem normalnie - pod wodą.To w ogóle nie miało sensu.Albo woda została zastąpiona jakimś bąblem powietrzawokół niego, co było niemożliwe, albo też oddychał wodą, jakby była powietrzem, co było nawetbardziej niż niemożliwe.- Cudownie, że się w końcu zjawiłeś - mówiła przed nim złotowłosa dziewczyna, niezadając sobie trudu, żeby odwrócić głowę.- To ostatnia rzecz, jakiej się spodziewałam.Miałamna oku tego paskudnego smoka, który się zbliżał i zbliżał.A potem nagle zniknął.W jej głosie pojawiła się zaduma.- Nic z tego nie rozumiem - powiedziała bardziej do siebie niż do Jima.- Nigdy przedtem nie spotkałam smoka, który by to zrobił.I przecież kierował się prosto do jeziora.Tak łatwomogłam go utopić!- Dlaczego - dlaczego miałabyś ochotę utopić smoka? - zapytał oszołomiony Jim.- Jak to dlaczego? Przecież to takie obrzydlistwa! - odrzekła dziewczyna.- Te wielkie,brzydkie, nietoperzowate skrzydła i pokryta łuską skóra [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl