[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zgodnie z dokonaną przez Cletusa oceną sytuacji nie pojawił się ani jeden neulandzki samolot, usiłujący prze­szkodzić im w skokach.Nie pojawił się również przy czwartym i ostatnim transporcie.Kiedy wszystkie oddziały dorsajskie znalazły się na ziemi, plan bitwy opracowany przez Cletusa stał się jaśniejszy.Rozmieścił on swoich Dorsajów w dżungli, na urwiskach po obu stronach obydwóch rzek, powyżej oddziałów neulandzkich.Neulandczycy odpierali ataki, ale cofali się stale, w miarę jak ich siły posuwały się wzdłuż rzek w stronę miasta.Nie wykazywali ani ochoty, by odwrócić się i podjąć walkę, ani też paniki, kiedy ich tyły dostawały się pod ogień z lekkiej broni.Krążąc w górze samolotem Cletus i Marcus utrzymywali ze swymi jednostkami na ziemi łączność za pomocą radiowego toru optycznego.- Nawet nie opóźniamy ich w marszu - powiedział Marc, a jego usta utworzyły wąską kreskę, kiedy na kilku specjalnie ustawionych ekranach obserwował scenę rozgrywa­jącą się w dole.- Przyhamujemy ich później - odparł Cletus.Przez cały ten czas zajęty był wykreślaniem na ekranie ruchów wojsk biorących udział w toczącej się pod nimi bitwie, nawet wtedy, gdy wydawał nieprzerwany strumień rozkazów.Marc umilkł i odwrócił się z powrotem do ekranów, aby zbadać sytuację, która zmieniała się pod wpływem rozkazów Cletusa.Dwie główne grupy wojsk neulandzkich pełznąc niczym duże, tłuste gąsienice wzdłuż wewnętrznej krawędzi koryta obu dolin rzecznych podążały, podobnie jak rzeki, do jednego punktu, którym było miasteczko Two Rivers.Od­działy dorsajskie na kształt cienkich szeregów małych mrówek atakowały od tyłu i z boków owe dwie gąsienice.Nie wszystko dało się zobaczyć gołym okiem pod gęstą osłoną dżungli.Ale instrumenty i wykresy sporządzane przez Cletusa ukazywały całą sytuację wyraźnie.Rozdrażnione gąsienice zmniejszyły swą długość, kuląc się pod atakiem mrówek, ale poza tym nic nie zakłócało ich pochodu.Tymczasem Cletus tak długo rozciągał postępujące za wrogiem wojsko dorsajskie wzdłuż zewnętrznych boków obu nieprzyjacielskich linii, aż najbardziej wysunięte do przodu pododdziały znalazły się na tej samej wysokości, co czołowe oddziały neulandzkie.Od czasu do czasuDorsajowie wyszczerbiali nieprzyjacielskie linie.W razie kłopotów Neulandczycy odsuwali się jedynie od skraju stromo opadającego urwiska i odpierali Dorsajów od tej naturalnej osłony.Coraz więcej podążających do przodu pododdziałów neulandzkich schodziło stopniowo poniżej krawędzi urwiska, zostawiając na jego brzegu harcowników mających ochraniać marsz, tak że w końcu prawie osiem­dziesiąt procent sił nieprzyjacielskich znalazło się poza zasięgiem dorsajskiej broni.Cletus oderwał się nagle od swojej pracy przy ekranach i obrócił do Marca.- Są już niecałe trzy kilometry od miasta - powiedział.- Chcę, abyś przejął tu dowodzenie i związał Neulandczyków wzdłuż obu ich linii.Spraw, by zeszli z urwiska i zostali w dole, nie narażając przy tym naszych ludzi bardziej, niż to jest konieczne.Przyhamuj ich, ale trzymaj naszych z dala, dopóki nie dostaniesz ode mnie wiadomości.- Gdzie się pan wybiera, pułkowniku? - zapytał Marc, marszcząc brwi.- Na dół - zwięźle odparł Cletus.Sięgnął po jedną z dodatkowych uprzęży dla skoczków, w jakie wyposażono samolot, i zaczął nakładać ją na siebie.- Zrzuć w uprzężach połowę kompanii przy jednej i połowę przy drugiej rzece, a potem skieruj te oddziałki po przeciwnym w stosunku do nieprzyjaciela brzegu w dół biegu obu tych rzek.Żołnierze maszerując niech strzelają przez rzekę do każdego odsłoniętego wroga, ale niech nie zatrzymują się specjalnie w tym celu.Niech posuwają się szybko do przodu dopóty, dopóki nie natkną się tam w dole na mnie.Cletus odwrócił się i wskazał palcem poniżej miasta, na zakręt rzeki, za którym pracował Wefer i jego trzy Marki V.- Jak oceniasz, kiedy mogą spotkać się ze mną w tym miejscu? - zapytał.- Przy odrobinie szczęścia za godzinę - odpowiedział Marc.- Co pan planuje, pułkowniku, jeśli mogę zapytać?- Zamierzam sprawić wrażenie, iż do miasta przybyły nowe posiłki - odparł Cletus.Odwrócił się i zawołał do pilota: - Przestańmy krążyć.Zrzućcie mnie tam, tuż za zakrętem głównej rzeki - na mapie punkty H29 i R7.Samolot zatoczył koło nad polem bitwy i skierował się w stronę rzeki.Cletus ruszył w kierunku luku awaryjnego i położył rękę na przycisku.- Pułkowniku - odezwał się Marc -jeśli nie używał pan uprzęży do skoków przez dłuższy czas [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl