[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtem do jadalni wpadły prawnuczęta starego leśniczego - Jaś i Małgosia,oczywiście trzymając się za rączki, a Jasio dodatkowo taszczył w prawejrączce paczkę zawiniętą w szary papier.- My do pana Tomasza, my do pana Tomasza - trąjkotał przejęty Jasio, asiostrzyczka tylko potakiwała główką.- Jestem, jestem - oznajmiał pan Tomasz.- To dla mnie? I wskazał napaczuszkę.- Tak, proszę pana.Tę paczkę przekazała nam pani Elżbieta-jął szybkotrajkotać Jasio. Ona przyjechała z Olsztyna z jednym panem, który jestNiemcem.Ten pan ma mercedesa, którego mu tu niedawno ukradli.O, wtedy,jak pan - tu wskazał mnie - i nasza drużynowa Zofia wypuściliście tychpaństwa z baszty, gdzie ich ten brzydki chłopak zamknął.Zabrakło mu tchu i już bez słowa oddał pakunek panu Tomaszowi.- I przykazała pani Elżbieta oddać tę paczkę do rąk własnych.Tak powiedziała:do rąk własnych - dodał rzeczowo Jasio, a Małgosia kiwnęła główką napotwierdzenie.- Zosiu - zwrócił się pan Tomasz do siostrzenicy - poczęstuj naszych gościkompotem.A wam - zwrócił się do blizniaków - bardzo dziękuję!Odebrał uroczyście paczkę od Jasia i gdy maluchy jęły częstować siękompotem z wiśni, pan Tomasz dosyć niecierpliwie odwinął z papieru paczkę ina stół wysunęła się książka oprawiona w skórę oraz plik map.Przesyłka była od antykwariusza Wojciecha S.z Olsztyna, a mnie zaciekawiło,skąd pani podkomisarz zna tak blisko tego pana, że powierzył jej taką cennąprzesyłkę. No, ale gdy się jest historykiem sztuki, na pewno zna się wszystkichpobliskich antykwariuszy.A pan Wojciech znany jest nie tylko w Olsztynie,ale również o nim ktoś mi wspominał w Warszawie" - skonstatowałem wmyślach.W tym czasie pan Tomasz sięgnął po pokazną książkę, otworzył ją ipowiedział:- Oto, czego tak bardzo szukałem, a czego nie znalazłem w antykwariacie panaWojciecha, jako że sprzedano taką samą książkę komuś obcemu.Zdaje się, żeBaturze.-A któż to taki ten Batura? - zaciekawił się doktor Kuł wiec, jak dotąd siedzącyrównież smętnie, ale nie odmawiający sobie solidnych porcji, serwowanychjak zwykle przez pana Tadeusza.- Batura? - żachnął się pan Tomasz.- Jerzy Batura to syn słynnego WaldemaraBatury, wprawdzie już nieżyjącego ale.- zająknął się i dodał nieoczekiwanie,spoglądając na Zośkę zajętą blizniakami: - Ale o nich powiem panu kiedyindziej, wieczorem.Wówczas wtrąciła się Zośka.- Moi druhowie mówią, że pani Elżbieta i ten Niemiec będą mieszkać wleśniczówce.Ich dziadek ma piękne pokoje do wynajęcia.- Dziadek się zgodził i będą mieszkać w takim ładnym domku, jaki dziadekprzerobił z opuszczonej obórki - Jaś nie wytrzymał długo nad napitkiem iopowiedział o nowych lokatorach dziadka.- Ooo - zdziwiłem się.- Goście się zlatują zewsząd.- Gości będzie jeszcze więcej - znów wtrącił się mały Jasio, a Małgosia muprzytakiwała główką- bo za trzy dni będzie u nas odpust, proszę pana.Zawszedużo gości się zjeżdża, nawet z dalekich Niemiec, dokąd sporo ludziemigrowało.Tak mówił nam pradziadek i dziadek - dokończył autorytatywnie izajął się znowu kompotem, a Małgosia wtórowała mu we wszystkim.Wiadomość o uroczystościach odpustowych w Klonowie nieco mniezaskoczyła, jako że nie byłem biegły w teologicznych i kościelnych zwy-czajach.Sięgnąłem po kalendarzyk.- Tak.Szósty lipca to dzień świętej Dominiki.Ale to pojutrze, w piątek.- Ksiądz proboszcz oznajmił już kiedyś, że odpust odbędzie się w niedzielę -zatrajkotał znowu głośno mały Jasio.- Zawsze tak bywa, kiedy uroczystośćwypada w dzień roboczy.- W roboczy dzień, powiadasz? - powtórzyłem bezwiednie.- Tak, proszę pana.Tak zarządził ksiądz proboszcz - i Jaś napił się kompotu zeszklanki.Na Małgosię nawet nie spojrzałem, bo wiedziałem, że uczyni to samoco braciszek.- Ech, te blizniaki - westchnąłem cicho i zwróciłem się do przełożonego: - Tona czym stanęliśmy?Pan Tomasz przeglądając otrzymaną książkę, odpowiedział przytomnie:- Stanęliście w Ahorndorfie!- W Ahorndorfie? - zdziwił się doktor Kulwieć, a Zośka zastygła za-ciekawiona.- To po niemiecku Klonowo! Otóż, proszę państwa, antykwariusz panWojciech przysłał mi właśnie tę zamówioną książkę, a właściwie monografięważniejszych pałaców i zamków w regionie.Po pierwszym rozbiorze Polski w1772 roku Lubawę i jej okolice, łącznie z tutejszym Klono-wem, który zwanoAhorndorfem, włączono administracyjnie do tak zwanej kamery kwidzyńskiej,która weszła w skład nowo utworzonej prowincji Prusy Zachodnie.Aprowincja ta w przybliżeniu odpowiadała obszarom dawnych PrusKrólewskich, podległych do tej pory królowi polskiemu.- A że Lubawa była własnością biskupią, ówczesny biskup chełmiński AndrzejIgnacy Bayer, jak i właściciele poszczególnych znacznych włości, złożyliprzysięgą hołdowniczą nowemu monarsze we wrześniu 1772 roku wMalborku, na którą to uroczystość przybył sam Fryderyk II z Berlina -dokończyłem za szefa, jako że przedtem również co nieco przestudiowałemhistorię ziemi lubawskiej.Po chwili pan Tomasz dodał:- Dopiero w 1920 roku, na mocy postanowień traktatu wersalskiego regionlubawski został wcielony na powrót do Polski.Tę książkę - wskazał natrzymane w ręku dzieło - wydrukowano w Berlinie w 1896 roku pod tytułem Die gotische Schlossen in Ostpreussen" ( Gotyckie zamki w PrusachWschodnich")
[ Pobierz całość w formacie PDF ]