[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wychodząc, omal nie wpadła na mistrza Lorgana, najstarszego i najbardziej pewnego siebie z królewskich medyków.Spotkanie sprawiało wrażenie przypadkowego.– Wasza wysokość jest potrzebna u łoża króla – powiedział Lorgan.– Moje obserwacje z tego ranka.no cóż, obawiamy się, że stan króla jest bardzo poważny.Przechodzi jakiś kryzys.Obecność waszej królewskiej mości.proszę o wybaczenie, ale jest niezbędna.Ukłonił się i Ysa zrozumiała, że musi dokonać wyboru; może półśrodek na razie wystarczy.– Zacny medyku – odparła z odrobiną niepokoju w głosie, co było całkiem naturalne i dlatego przekonujące.– Jakie to szczęście, że cię spotkałam.Oczywiście, pójdę do komnaty króla.Jak mogłabym tego nie zrobić? Co więcej, myślałam o tym, co mi powiedziałeś dziś rano.Widziałeś ręce króla, prawda? – Wyciągnęła swoje dłonie, jak gdyby porównując je z rękami chorego męża.– Wyznam ci szczerze, że spróbowałam ponownie włożyć mu Pierścienie, ale nie zdołałam.Jeżeli nie da się wcisnąć Pierścieni na jego palce z powodu opuchlizny, może w jakiś inny sposób dałoby się użyć ich dla jego dobra? Taka próba na pewno mu nie zaszkodzi.Weszła pierwsza do komnaty Borotha, gdzie tlące się na ognisku zioła nie mogły wyprzeć odoru zbliżającej się śmierci.Rzeczywiście, medyk powiedział prawdę.W półmroku zgromadzili się inni medycy i dworzanie; zeszli na bok, żeby królowa mogła wejść po schodkach na podwyższenie i stanąć przy wielkim łożu.Boroth leżał na plecach, z rozchylonymi ustami, a ślina moczyła jego zaniedbaną brodę.Oczy miał półotwarte, ale Ysa wątpiła, czy widzi, co się wokół niego dzieje.– Panie mój.– Zdając sobie sprawę, że patrzą na nią stojący w półmroku dworzanie, pochyliła się i oburącz ujęła spuchniętą rękę Borotha, tak by Pierścienie dotknęły jego ciała.– Panie mój, na Dąb i Cis, na Jesion i Jarzębinę, nabierz sił! Na przysięgę, którą złożyłeś swemu krajowi, wezwij te wszystkie moce.Król nagle otworzył szeroko oczy.Białka miał przekrwione, usta zaciśnięte.Odwrócił głowę na poduszce, żeby spojrzeć prosto na żonę.W jego oczach było tyle nienawiści, że Ysa zachwiała się lekko i musiała oprzeć się o brzeg łoża.Nie puszczała jednak ręki Borotha.Czy mąż wybuchnie wściekłością przed tymi wszystkimi słuchaczami? Wiele ryzykowała, ale też nie miała wyboru.Król poruszył sinymi wargami, ale nie zdołał wydobyć z siebie głosu.Nie miała wątpliwości, że przeklina ją w duchu.– Dębie i Cisie, Jesionie i Jarzębino – powtórzyła dostatecznie głośno, żeby usłyszeli ją przynajmniej ci, którzy stali najbliżej.– Dodajcie mu sił.Nie zdążyła jednak dokończyć tej prośby.Z ust Borotha wydarł się zduszony jęk, jak gdyby dusił go gniew, którego nie potrafił wyładować.Jego obrzmiałe ciało zatrzęsło się, wyrwał rękę z uścisku żony z taką siłą, że królowa spadłaby z postumentu, gdyby nie zdołała uchwycić się w porę kolumienki podtrzymującej baldachim łoża.Chociaż Jesionna często krążyła sama po Bagnach, zawsze wiedziała, że ma swoje miejsce w chacie Zazar i dlatego czuła się bezpieczna.Teraz, gdy nabrała pewności, że nie może już tam wrócić, serce jej się ścisnęło.Przez jakiś czas nie zobaczy Mądrej Niewiasty i te dziwaczne ruiny będą jej jedynym schronieniem.Pozostała tam, gdzie była, na płaskich kamieniach przystani, zaglądając w szczelinę, gdzie Zazar właśnie wpłynęła łódką.Dlaczego Mądra Niewiasta nie dała jej wskazówek co do dalszego postępowania? Jesionna zadrżała.Ostatnie wydarzenia tak bardzo się różniły od jej codziennych obowiązków, które od lat wykonywała; w dodatku resztki wielkiej budowli nie dodawały jej otuchy.Poczuła, że coś ją szarpnęło za rajtuzy, i usłyszała cichy szczebiot.To stworzonko, które zostawiła jej Zazar, chciało zwrócić na siebie jej uwagę.Powoli, mając nadzieję, że zwierzątko po odejściu Mądrej Niewiasty nie jest do niej wrogo nastawione, Jesionna lekko pogłaskała małą główkę i zajrzała w oczy istotki.Mądrusia znów zaszczebiotała i mocno szarpnęła Jesionnę.Dziewczyna zorientowała się, że jej nowa towarzyszka chce ją zawrócić od brzegu i skierować z powrotem do kamiennego labiryntu.Pod wpływem nagłego impulsu – trochę też dlatego, że po raz pierwszy w życiu poczuła się samotna – Jesionna wzięła Mądrusię w ramiona.Ku jej uldze zwierzątko pozwoliło na taką poufałość, nawet samo się przytuliło i zaczęło głaskać ramię dziewczyny zręcznymi łapkami.Ostrożnie niosąc futrzany kłębek, Jesionna wróciła do schronienia, które pokazała jej Zazar, i dokładnie mu się przyjrzała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]