[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Rozdział 27Gdy tylko Julia zniknęła, Gabriel dał nura do toalety.Niemógł ryzykować telefonu do niej, bo Martin mógł wejść w każdejchwili, ale wiedział, że nie do końca zrozumiała, co się dzieje.Puścił wodę i szybko wystukał wyjaśniającego e-maila na iPhonie.Wysłał go, zakręcił wodę i wyszedł, chowając telefon do kieszeni.Starał się wyglądać na przygnębionego i przegranego.Kiedy podszedł do obu mężczyzn, telefon Martinazadzwonił.Julia obudziła się następnego ranka.Odrętwienie zdążyłominąć.Sen byłby miłą odmianą po jawie, gdyby nie koszmary.Prześladowały.We wszystkich przewijał się poranek, kiedyobudziła się sama w sadzie.Była przestraszona i sama, a Gabrielanigdzie nie było.Dochodziło niemal południe, gdy wyczołgała sięz łóżka, by sprawdzić, czy nie przyszły jakieś wiadomości.Oczekiwała przynajmniej esemesa albo krótkiego e-maila z jakimśwyjaśnieniem.Nie było nic.Poprzedniego dnia Gabriel zachowywał się tak dziwnie.Zjednej strony powiedział, że jej nie oszukał; z drugiej nazwał jąHeloizą.Nie chciała wierzyć, żeby był tak okrutny, by obnosić sięz faktem, iż kończy ich znajomość słowną gierką, ale jednak użyłsłowa pożegnanie.Poczucie zdrady siedziało w niej głęboko, bowiem Gabrielprzyrzekł, że nigdy jej nie opuści.Zbyt chętnie wycofał się z tejobietnicy pomyślała pomimo, że uniwersytet nie miał władzynad jego życiem osobistym, skoro nie była już jego studentką.Przyszła jej do głowy mroczna myśl.Gabriel znudził się nią ipostanowił zakończyć ich związek.Uczelnia dała mu tylko okazję,by to zrobić.Gdyby scysja z Gabrielem miała miejsce kilka miesięcywcześniej, Julia nie wychodziłaby z łóżka przez trzy dni.Terazjednak zadzwoniła do niego na komórkę, aby zażądać wyjaśnień.Nie odbierał.Zostawiła wiadomość na sekretarce, nakazując mujak najszybciej oddzwonić.Sfrustrowana, wzięła prysznic, mając nadzieję, że chwilarefleksji pozwoli jej ocenić sytuację bardziej klarownie.Jednakpotrafiła tylko myśleć o wieczorze we Włoszech, kiedy Gabrielkąpał ją i mył jej włosy.Ubrała się i postanowiła poszukać szóstego listu Gabriela,akapit czwarty.Pomyślał, że w ten sposób przekazał jej, co siędzieje.Musiała tylko odnalezć jego słowa.Nie była pewna, comiał na myśli, mówiąc o liście.Listy elektroniczne czy papierowe?A może jedne i drugie? Jeżeli brał pod uwagę wszystkie e-maile,kartki i liściki, jakie napisał do niej od samego początku ichznajomości, to wedle jej obliczeń szósty w kolejności był liścik,jaki zostawił jej rano po tamtej strasznej kłótni na seminarium zDantego.Na szczęście go zachowała.Wyciągnęła bilecik iprzeczytała pospiesznie.Julianno,mam nadzieję, że znajdziesz tu wszystko, czego potrzebujesz.Jeżeli nie, to Rachel schowała różne rzeczy do toaletki włazience dla gości.Proszę, obsłuż się.Możesz korzystać z moich ubrań.Wez sweter, bo zrobiło się zimno.Twój,GabrielJulia nie była specjalnie w nastroju do rozwiązywaniazagadek detektywistycznych ani rozszyfrowywania kodów.Mimoto skupiła się na czwartym akapicie, próbując odgadnąć, coGabriel chciał jej przekazać.Pożyczył jej wtedy swój ciemnozielony sweter, ale oddałamu go.Czy starał się jej przekazać, by spojrzała na jedną z rzeczy,które dostała od niego? Wyciągnęła wszystko, co kiedykolwiek jejkupił lub pożyczył, i rozłożyła na łóżku.Zmusiła się, aby jedokładnie przejrzeć.Ale nie było w nich nic osobliwego.Czypróbował jej powiedzieć, żeby przetrwała kryzys? Czy też poprostu mówił jej, że jego uczucie do niej oziębło i że to jestpożegnanie?Jej gniew sięgnął zenitu.Tupiąc butami, poszła do łazienki,by umyć ręce, i zerknęła na własne odbicie w lustrze.Nerwowadziewczyna o wielkich oczach, która we wrześniu zaczynała studiana Uniwersytecie w Toronto, zniknęła.Zamiast niej Julia ujrzałabladą i wkurzoną młodą kobietę, o zagryzionych wargach iciskających gromy oczach.Nie była już nieśmiałym króliczkiemani siedemnastoletnią Beatrycze.Była Julianną Mitchell, prawiemagistrem, i niech ją diabli, jeżeli spędzi resztę życia, zbierającodpadki, które inni raczą jej rzucić.Jeżeli chce mi coś przekazać, to, do diabła, równie dobrzemoże to zrobić osobiście.Nie zamierzam bawić się w podchody,żeby on mógł spać spokojnie.Tak, kochała go.Patrząc na album z fotografiami, który dałjej na urodziny, wiedziała, że zawsze będzie go kochać.Ale miłośćnie była usprawiedliwieniem dla okrucieństwa.Julia nie byłazabawką, Heloizą, rzeczą do wyrzucenia jak para starychskarpetek.Jeżeli zamierzał z nią zerwać, będzie musiał powiedziećjej to w twarz.Postanowiła dać mu na to czas do obiadu nazajutrz.Póznym popołudniem poszła do jego mieszkania z kluczemw kieszeni.Przez całą drogę wymyślała, co mu powie.Obiecałasobie, że nie będzie płakać.Będzie silna.I zażąda odpowiedzi.Gdy skręciła za róg i ruszyła ku wejściu, ujrzała wychodzącąz budynku wysoką nienagannie ubraną blondynkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]