[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W betonowej bryle na prawo mieścił się bar z przekąskami i toalety.Na lewo znajdował się placyk z huśtawkami i drewnianymi drabinkami.Nad stawem stały ławeczki, o tej porze dnia puste.Park zapełniał się dopiero popołudniami, kiedy było mniej gorąco.Staruszkowie przychodzili, żeby popatrzeć na zachód słońca, a rodziny z małymi dziećmi karmiły kaczki.- Kuntz będzie siedzieć na tej ławce przy maszcie - powiedziałam.- Ma się zjawić o trzeciej.- Na pewno chce go zastrzelić - doszedł do wniosku Sally.- Po co by go tak wystawiała?Nie wydawało mi się to możliwe.Ławka była zbyt odsłonięta.Nie istniała dobra droga ucieczki.Maxine nie była geniuszem, ale nie była też całkiem głupia.Wyglądało na to, że bawi się z Eddiem.I tylko ona uważa, że ta zabawa jest śmieszna.Wyjęłam fotografię Maxine.- Tak wygląda.Jeśli ją zobaczycie, macie ją złapać i przyprowadzić do mnie.Ja biorę teren pomiędzy barem i samochodem.Lula, ty pilnujesz placu zabaw.Sally, ty usiądź na ławce przy przystani.Uważaj na snajperów.- Sama nie wierzyłam, że to powiedziałam.- I pilnujcie, żeby nikt nie napadł na Kuntza, kiedy usiądzie już na tej ławce.Sally i Lula nie tylko namówili mnie do kupna sandałów na platformie z rzemykami do połowy łydki, ale jeszcze tak mi zamącili w głowie, że dałam się wbić w czarną streczową minispódniczkę.Wspaniałe przebranie, jeśli nie liczyć faktu, że nie mogłam biegać, siadać ani się schylać.O drugiej w parku pojawiły się dwie kobiety i zaczęły biegać.Żadna z nich nie była Maxine.Poszłam do baru i kupiłam torbę popcornu, którym nakarmiłam kaczki.Dwaj starsi faceci zrobili to samo.Pojawiło się więcej biegaczy.Tym razem mężczyźni.Karmiłam kaczki i czekałam.Nadal ani śladu Maxine.Lula siedziała na huśtawce i piłowała paznokcie.Sally wyciągnął się na ziemi za ławką i chyba zasnął.Ale mam drużynę, niech to szlag trafi.Przez cały czas nikt się nie zbliżył do ławki przy maszcie.W pierwszej kolejności obejrzałam ją od góry do dołu i nie zauważyłam niczego podejrzanego.Jeden biegacz przysiadł na ławce, rozsznurował buty i zaczął pić wodę z butelki.Kuntz pojawił się za pięć trzecia i poszedł prosto do ławki.Lula podniosła głowę znad paznokci, ale Sally nawet nie drgnął.Kuntz stał przez chwilę koło ławki.Oddalił się o parę kroków.Zdenerwowany.Nie chciał siadać.Rozejrzał się, zauważył mnie przy barze i bezgłośnie powiedział coś jakby: “Ja cię kręcę".Doznałam krótkiego ataku paniki na myśl, że zechce do mnie podejść, ale on się odwrócił i jednak usiadł.Czarny jeep cherokee wtoczył się na parking i zatrzymał tuż obok samochodu Kuntza.Nie trzeba jasnowidza, żeby się domyślić, kto w nim siedzi.Joyce śledziła Kuntza.Teraz niewiele mogłam na to poradzić.Przyglądałam się samochodowi przez jakiś czas, ale nic się nie działo.Joyce siedziała jak przymurowana.Minęło dziesięć minut.Piętnaście.Dwadzieścia.Nic.Ludzi przybywało, ale nikt nie podszedł do Kuntza i nigdzie nie widziałam Maxine.W stronę stawu zmierzali dwaj goście z lodówką na kółkach.Zatrzymali się i zagadnęli biegacza, który ciągle siedział na ławce obok Kuntza.Biegacz pokręcił głową.Faceci wymienili spojrzenia.Przez chwilę o coś się spierali.Potem jeden z nich otworzył lodówkę, wyjął ciasto i cisnął biegaczowi prosto w twarz.Biegacz poderwał się na równe nogi.- Jezu Chryste! - wrzasnął.- Pogięło was?Lula zeskoczyła z huśtawki i ruszyła ku nim.Joyce biegła już przez parking.Kuntz zaczął się wycofywać boczkiem.Nawet Sally podniósł się z trawy.Wszyscy otoczyli biegacza, który trzymał jednego z lodziarzy za koszulę.Ludzie krzyczeli: “Przestańcie" i “Dajcie spokój", usiłując rozdzielić obu walczących.- No co, tak mi kazała! - mówił lodziarz.- Jakaś kobieta kazała mi walnąć faceta, który siedzi na ławce przy fontannie.Rzuciłam się na Eddiego Kuntza.- Ty idioto! Siedziałeś na złej ławce!- Fontanna, maszt.kto by to wszystko zapamiętał?Aluminiowy talerz i kawałki czekoladowego ciasta z kremem leżały zapomniane na ziemi.Pogmerałam w nich i znalazłam karteczkę schowaną w plastikowej torebce.Schowałam ją, oblepioną czekoladą i wszystkim innym, do torebki.- Co to było? - spytała Joyce.- Co tam schowałaś?- Ciasto.Dla mojego chomika.Złapała mnie za pasek torebki.- Chcę to zobaczyć.- Puszczaj!- Nie puszczę, dopóki nie zobaczę, co schowałaś!- Co się dzieje? - odezwała się Lula za jej plecami.- Nie mieszaj się, gruba - warknęła Joyce.- Gruba - powtórzyła Lula, mrużąc oczy.- Kto jest gruby?- Ty jesteś gruba, wielka beko smalcu!Lula wyciągnęła rękę do Joyce, która jakoś dziwnie pisnęła i osunęła się na ziemię.Wszyscy odwrócili się w jej stronę.- Chyba zemdlała - wyjaśniła Lula.- Pewnie nie mogła znieść widoku walczących mężczyzn.- Wszystko widziałam! - syknęłam.- Trzasnęłaś ją z elektrycznego pistoletu!- Kto, ja?- Tak nie wolno! Nie można strzelać do ludzi tylko dlatego, że cię obrażają.- Och, najmocniej przepraszam.Nie zdawałam sobie z tego sprawy.Joyce zaczęła dochodzić do siebie.- Co się stało? - wymamrotała.- Piorun we mnie uderzył?Kuntz przysunął się do mnie nieznacznie.- Podoba mi się to ubranko.Może się umówimy?- Nie!- Spróbuj ze mną - odezwał się Sally.- To moja peruka.I na pewno nie wyglądałbym źle w tej spódniczce.- Matko! - powiedział Kuntz i zamknął oczy.- On jest z tobą?- No pewnie, że jestem z nią - przyświadczył Sally.- Rozmawiasz, kurna, z kryptografem.Należę do drużyny.Świetna drużyna - warknął Kuntz.- Zboczek i grubaska.Lula ruszyła na niego.Po pierwsze, pozwól, że ci coś wyjaśnię.Nie jestem gruba.Tak się składa, że jestem dużą kobietą.- Sięgnęła do torebki i wyciągnęła elektryczny pistolet.- Po drugie, co byś zrobił, gdybym ci usmażyła mózg, ty głupi, przerośnięty gorylu?- Nie! - krzyknęłam.- Nie usmażysz mu mózgu!- On się przezywa! Powiedział, że Sally jest zboczkiem!- No dobrze - ustąpiłam.- Ale tylko raz.I już nigdy więcej.Lula spojrzała na pistolet.- Cholera, bateria mi się wyczerpała.Muszę włożyć silniejszą.Kuntz podniósł obie ręce w geście mówiącym “poddaję się, wynająłem nieudaczników", po czym odszedł.Parę osób dźwignęło Joyce z ziemi.A my wróciliśmy do samochodu.- Więc o co wzięłyście się za łby z tą Joyce? - spytała Lula.- Mam następną wiadomość.Od razu odgadłam, że to ciasto jest przeznaczone dla Eddiego Kuntza, i domyśliłam się, że w środku jest wiadomość.- Wyciągnęłam karteczkę z torby.- Ha!- Ja cię kręcę! - ucieszyła się Lula.- Jesteś boska, kobieto!- Jesteśmy jak drużyna A - dodał Sally.- Tak, ale w drużynie A nie było drag queen - zauważyła Lula.- Mr
[ Pobierz całość w formacie PDF ]