[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Moses Bedemier to słodki chłoptaś oznajmił Vinnie z twarzą wykrzywionąszczęściem.Przesiewał drobne w głębokich kieszeniach poliestrowych spodni. Mo-ses Bedemier nosi damskie majteczki.Vincent Plum, firma poręczycielska.Specjalizacja we wrażliwości i politycznej po-prawności.Spojrzałam na Lulę. Mówiłaś, że Mo był klientem. O, nie.Mówiłam, że go znam.Czasami, kiedy stałam na rogu, przejeżdżał póznąnocą i pytał Jackie albo mnie o drogę.Chciał wiedzieć, gdzie znalezć Freddiego %7łabęalbo Małego Lionela.Podejrzewam, że trochę brał. O mój Boże powtarzała Connie. Homoseksualista i narkoman.O mój Boże. Skąd wiesz? zwróciłam się do Vinniego. Słyszałem plotki.A potem zobaczyłem go z jego lepszą połową na obiedzie w NewHope.43 Skąd wiesz, że to jego lepsza połowa, a nie kolega? A co, pytasz o szczegóły? ucieszył się szeroko uśmiechnięty Vinnie.Najwyraz-niej rozkoszował się każdą chwilą tej sytuacji.Skrzywiłam się i pokręciłam głową.Connie zacisnęła mocno powieki. Akurat powiedziała Lula z pogardą. Znasz jego nazwisko? spytałam Vinniego. Jak wyglądał? Był w wieku Mo.Mniejszy, szczuplejszy.Mięciutki, tak jak Mo.Ciemne włosy, ły-sinka na czubku głowy.Nie znam nazwiska, ale mogę zadzwonić do paru osób.Nie chciało mi się specjalnie wierzyć w teorię o kupowaniu narkotyków, ale nie ży-czyłam sobie, żeby ktoś mi zarzucił, że się nie staram.Za czasów poprzedniej karieryLula obstawiała Stark Street, kilometrowy odcinek pełen barów, narkotykowych przy-stani i domków przerobionych na ciasne klitki i pokoje na godziny.Sprawdzanie StarkStreet byłoby stratą czasu.Nikt by ze mną nie chciał rozmawiać.To stawiało mnie w ob-liczu dwóch możliwości.Jedną z nich była Lula.Drugą Ranger.Rozdział 4Mogłabym poprosić Rangera, żeby popytał parę osób o Mo.I mogłam poprosić o tosamo Lulę.Stanęłam przed prawdziwym dylematem, bo choć moim pierwszym kandy-datem byłby Ranger, to Lula stała o wyciągnięcie ręki ode mnie, oko w oko i czyta-ła w moich myślach. No? spytała.Przestąpiła z nogi na nogę.Zdenerwowana.Złakniona krwi.Typnosorożca.Wyglądała tak, jakbym miała zranić jej uczucia, nie poprosiwszy o pomoc.A także tak, jakby w każdej chwili mogła zmrużyć oczka i rozgnieść mnie jak dżdżow-nicę.Powoli zaczęło do mnie docierać, że słusznie jest korzystać z pomocy Luli.Nie ma poco ranić jej uczuć, prawda? Poza tym Lula nadaje się do tego zadania.W końcu, w czymrzecz? Musi tylko pokazać zdjęcie Mo paru prostytutkom i handlarzom narkotyków.No dobrze, nie jest zbyt subtelna.To co, wszyscy muszą? Masz na Stark Street masę znajomości zwróciłam się do niej. Może pokażeszparu osobom zdjęcie Mo.Zobaczymy, czy ktoś da nam jakiś cynk.Lula rozpromieniła się. Super.Mogę to zrobić. Taa mruknął Vinnie. Zabierz ją na jakiś czas z biura.Robię się przy niej ner-wowy. I dobrze oznajmiła Lula. Nie spuszczam oka z twojego smętnego tyłka.Le-piej ze mną nie zaczynaj.Vinnie zgrzytnął zębami; wydawało mi się, że widzę smużki pary, unoszące się muz uszu i znikające nad głową.Ale może tylko mi się przywidziało. Zadzwonię do paru osób.Zobaczę, czy dowiem się nazwiska chłopca Mo po-wiedział Vinnie.Zniknął w swojej zakazanej norze i trzasnął drzwiami.Lula już wkładała płaszcz. A ja zaraz zaczynam.W try miga rozwiążę tę sprawę.45Wszyscy zajęli się swoimi sprawami, a ja nagle stałam się niepotrzebna.Wycofałamsię do buicka, włączyłam autopilota i pojechałam do domu.Zatrzymałam się na parkin-gu i spojrzałam w swoje okno.Zostawiłam światło w sypialni i teraz wszystko wygląda-ło miło i zachęcająco.Prostokąt domowego ciepełka promieniujący w szare miazmatyporannego lodowatego smogu.Pan Kleinschmidt wyszedł na korytarz, kiedy wpadłam z rozpędem przez podwój-ne szklane drzwi. Ho ho powiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]