[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ja, mości dobrodzieju, na samą supozycję Zosinej krzywdy, jakryknę! Padliśmy sobie z ojczyskiem w ramiona i płakaliśmy acuratedo pierwszych kurów!- Szelma stary! - mruknął Zagłoba.Po czym głośno dodał:- Ha! wprędce może być weselisko i nowa w Chreptiowie ucie-cha, zwłaszcza, że to mięsopust!- Jutro by było, żeby ode mnie zależało -zawołał porywczoNowowiejski - ale ot co, dobrodzieju! Mnie się permisja niedługo346Pan Wołodyjowskikończy, a służba służbą i wracać do Raszkowa muszę.No! panRuszczyc da mi drugą permisję, wiem! Alem niepewien, czy zestrony niewiast zwłoki nie będzie.Bo co do matki sunę, ta mówi: Mąż w niewoli - co do córki, ta prawi: Tatuś w niewoli. A cóżto? ja tego tatusia w łykach trzymam czy co? Okrutnie się takichimpedymentów boję, bo żeby nie to, to bym księdza Kamińskiegoza sutannę złapał i póty nie puszczał, póki by nas z Zośką niezwiązał.Ale jak sobie co baby wbiją w głowę, obcęgami nie wy-ciągniesz.Ostatni grosz bym oddał, poszedłbym sam po tatusia,ale nie ma jak! Nikt przecie nie wie, gdzie on jest, może zmarł,i masz robotę! Jak mi każą na niego czekać, to do ostatniego sądubędę czekał!- Piotrowicze z Nawiraghem i Anardratami jutro w drogę ruszają;prędka będzie wiadomość.- Jezu, ratuj! Ja mam dopiero na wiadomości czekać! Przedwiosną nie może nic być, a tymczasem uschnę, jak mi Bóg miły!Dobrodzieju! Wszyscy w wasz rozum i eksperiencję wierzą, wybijciewy babom z głowy to czekanie! Dobrodzieju, na wiosnę wojna! Bógwie, co się stanie; przecie ja się z Zośką chcę żenić, nie z tatusiem,za cóż mam do niego wzdychać?- Namów niewiasty, by do Raszkowa pojechały i tam osiadły.Tam i o wiadomość łatwiej, a jeśli Piotrowicz znajdzie Boskiego, tomu będzie do was blisko.Po wtóre: ja uczynię, co zdołam, ale typroś i pani Baśki, żeby się za tobą wstawiła.- Nie zaniecham, nie zaniecham, bo mnie diabl.Wtem drzwi skrzypnęły i weszła pani Boska.Lecz zanim panZagłoba zdołał się obejrzeć, młody Nowowiejski już grzmotnął siędo jej nóg jak długi i zająwszy ogromną przestrzeń podłogi swymolbrzymim ciałem, począł wołać:- Jest konsens rodzicielski! Dawajcie, matko, Zośkę! Dawajcie,matko, Zośkę! Dawajcie, matko, Zośkę!- Dawajcie, matko, Zośkę! - zawtórował basem Zagłoba.347Henryk SienkiewiczHałasy owe wywabiły ludzi z przyległych komór; weszła Baśka,wyszedł z kancelarii pan Michał, a wkrótce po nich ukazała sięi Zosia.Dziewczynie nie wypadało się niby domyślać, o co chodzi,ale oblała się natychmiast pąsem i złożywszy co prędzej ręce w mał-drzyk, a buzię w długi ciup, stanęła ze spuszczonymi oczyma podścianą.Zaś Basia poparła z miejsca prośbę junaka, pan Michał sko-czył po starszego pana Nowowiejskiego.Ten przybywszy zgorszyłsię bardzo, że syn nie powierzył mu funkcji i nie zostawił sprawyjego wymowie, jednakże przyłączył się do prośby.Pani Boska, której istotnie brakło jakiejkolwiek bliższej naświecie opieki, rozpłakała się wreszcie i zgodziła zarówno na prośbępana Adama, jak i na to, że do Raszkowa z Piotrowiczami wyjedziei tam na męża czekać będzie.Dopieroż, zalana łzami, zwróciła siędo córki.- Zośka - rzekła - a tobie po serculi panów Nowowiejskichzamysły?Wszystkie oczy zwróciły się na Zosię, a ona, stojąc przy ścianie;oczy trzymała, wedle zwyczaju, wbite w podłogę i dopiero po chwilimilczenia, cała spłoniona do szczętu, wyrzekła ledwie dosłyszal-nym głosikiem:- Chcę do Raszkowa!.- Moje śliczności! - huknął pan Adam i skoczywszy do niejporwał dziewczynę w ramiona.Potem zaś krzyczeć począł, aż ściany drgały:- Moja już Zośka, moja! moja!.348Pan WołodyjowskiRozdział XXXVMłody pan Nowowiejski wyjechał zaraz po oświadczynachdo Raszkowa, aby tam kwaterę jakowąś dla pani i panny Boskiejwynalezć i opatrzyć; w dwa tygodnie zaś po jego wyjezdzie ruszyłacała karawana dotychczasowych gości chreptiowskich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]