[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak się okazało, pomysł był dobry, ponieważ w czasie podróży został trzykrotnie zatrzymany.Za każdym razem, dzięki znajomości mowy Tsuranich, udało mu się dogadać z podejrzliwymi oficerami, wyjaśniając szczegółowo cel swojej jazdy.Niby oficjalnie obowiązywało zawieszenie broni, lecz obie strony nie darzyły się jeszcze zbyt wielkim zaufaniem.Kiedy rzeka zniknęła za jego plecami, Laurie zsiadł z konia, by dać mu chwilę wytchnienia.Prowadził wierzchowca powoli, by ten ochłonął.Po pewnym czasie zatrzymał się, zdjął siodło i zaczął wycierać boki konia ostrowłosą szczotką, którą wyjął z podróżnej sakwy.W pewnej chwili spomiędzy drzew wyłoniła się bezszelestnie jakaś postać.Laurie przestraszył się nie na żarty, bo nie był to Elf, lecz ciemnowłosy mężczyzna o siwiejących skroniach, ubrany w brązową, długą szatę.W ręku trzymał potężny kostur.Nie spiesząc się, spokojnym krokiem podszedł do trubadura.Zatrzymał się o metr przed nim i wsparł na lasce.– Witaj, Laurie z Tyr-Sog.Nieznajomy zachowywał się dziwnie.Laurie nie mógł sobie przypomnieć, żeby go kiedyś spotkał.– Czy znam ciebie?– Nie, lecz ty nie jesteś mi obcy, trubadurze.Laurie krok po kroku przesuwał się w stronę siodła, gdzie leżał miecz.Nieznajomy uśmiechnął się lekko i przesunął ręką w powietrzu.W tej samej chwili Lauriego zlała fala spokoju i pewności.Zatrzymał się natychmiast, zapominając zupełnie o mieczu.Kimkolwiek jest ten mężczyzna, z pewnością nie jest niebezpieczny, pomyślał w duchu.– Co cię sprowadza do puszczy Elfów, Laurie? Nie zdając sobie sprawy, dlaczego tak czyni, Laurie odpowiedział szczerze:– Niosę wiadomość dla królowej Elfów.– Co masz jej przekazać?– Że Lyam został następcą tronu i że znowu zapanował pokój.Lyam zaprasza Elfy i Krasnoludy do doliny, gdzie za trzy tygodnie zostanie podpisany pokój.Nieznajomy pokiwał powoli głową.– Aha.Idę właśnie do królowej Elfów.Powtórzę jej wiadomość.Ty z pewnością masz wiele do roboty i lepiej potrafisz wykorzystać twój czas.Laurie zaczął protestować, lecz przerwał po chwili.Dlaczego miałby podróżować aż do samego Elvandaru, skoro nieznajomy i tak tam idzie? Strata czasu.Kiwnął głową na zgodę.Mężczyzna zachichotał pod nosem.– A może byś rozbił tu obóz na noc? Już późno i jesteś zmęczony.Słyszysz ten kojący szmer wody? A poza tym niewykluczone, że spadnie deszcz, spójrz tylko, jakie ciemne chmury nadciągają.Jutro wrócisz do Księcia i powiesz mu, że zaniosłeś wiadomość do Elvandaru.Rozmawiałeś z Królową i Tomasem i oboje spełnią jego życzenie.Krasnoludy z Kamiennej Góry też się o tym dowiedzą.Powiesz Lyamowi, że Elfy i Krasnoludy przybędą.Może być spokojny, przybędą na pewno.Laurie kiwnął głową.To, co mówił nieznajomy, brzmiało bardzo sensownie.Mężczyzna obrócił się, by ruszyć w dalszą drogę.– Aha.jeszcze jedno, chyba będzie lepiej, jeśli nie wspomnisz nikomu o naszym spotkaniu.Laurie nic nie odpowiedział, lecz zgodził się bez wahania.Kiedy postać w brunatnej szacie skryła się między drzewami, Laurie poczuł ogromną ulgę i szczęście, że oto wraca już z Elvandaru, a wiadomość dotarła bez przeszkód do adresata.Ceremonia odbyła się na zacisznej polanie, gdzie w obecności Tamara Aglaranna i Tomas wymienili słowa przysięgi małżeńskiej.Poza tą trójką, zgodnie z tradycją Elfów, w czasie składania ślubów nie było nikogo.Tathar pomodlił się o błogosławieństwo bogów i pouczył oboje o obowiązkach, jakie mają wobec siebie.Po zakończeniu obrzędu Tathar zwrócił się do nich:– No, a teraz wracajcie do Elvandaru.Czas na zabawę i ucztę.Sprawiliście swemu ludowi wielką radość, moja Królowo i Książę.Powstali z klęczek i objęli się mocno.Po chwili Tomas odsunął się trochę od żony.– Do końca życia będę pamiętał ten dzień, ukochana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]