[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Napisałaby list.“Szanowny Panie! British Council podało mi pańskie nazwisko.Niedawno umarł mój mąż, który był pierwszym nauczycielem angielskiego w Szkole im.lorda Byrona, i przeglądając jego papiery natrafiłam na opis nie znanego mi dotychczas, dość niezwykłego eksperymentu.” - pytająco podniosła brwi.- I kiedy by to nastąpiło? Jak długo musiałbym jeszcze czekać?- Tego panu nie potrafię powiedzieć.- Nie chce pani.- Nie.To by nie ode mnie zależało.- No, wie pani, tu powinna decydować jedna jedyna osoba.Gdyby ona.- No właśnie.Wyciągnęła rękę i zdjęła z kominka ukrytą za jakąś figurką fotografię.- Nie jest to bardzo dobre zdjęcie.Zrobił je Benjie.Trzy kobiety na koniach.Lily de Seitas, Gunhild, a w środku Alison.Wyglądała dość niepewnie, ale uśmiechała się.- Czy poznała.pani córki?- Jeśli pan chce, może pan to zdjęcie zatrzymać.Próbowałem przeprowadzić swoją wolę.- Gdzie ona jest?- Może pan przeszukać dom.Obserwowała mnie podparłszy brodę ręką, spokojna, władcza.Trudno mi powiedzieć, na czym ta jej władczość polegała, ale była władcza.Czułem się jak szczeniak, który goni starego cwanego zająca, za każdym skokiem chwytałem w zęby powietrze.Spojrzałem na zdjęcie Alison, podarłem je i wrzuciłem do popielniczki na konsoli pod oknem.Dłuższą chwilę trwało milczenie, wreszcie ona je przerwała.- Mój biedaku, niech się pan nie gniewa, że coś panu powiem.Miłość polega często na umiejętności kochania, a nie na tym, że ta druga osoba jest miłości szczególnie godna, Według mnie Alison ma w wysokim stopniu rozwiniętą tę umiejętność oddania się.W większym stopniu, niż ja miałam kiedykolwiek.Uważam to za niezwykle cenne.I starałam się przekonać ją, że nie powinna tego swojego daru lekceważyć, nie doceniać tego, co ma do ofiarowania, jak to przez całe życie robiła.- Jak to ładnie z pani strony.Westchnęła: - Znów ta ironia.- A czego pani oczekiwała? Łez skruchy?- Ironia jest czymś tak brzydkim.I demaskującym.Znów cisza.Po chwili ciągnęła dalej.- Ma pan wyjątkowe szczęście i jest pan wyjątkowo zaślepiony.Ma pan szczęście, bo już się pan urodził wyposażony we wdzięk, na który reagują kobiety, choć upiera się pan, żeby mi się z tej strony nie pokazać.I ślepy, bo nie zauważył pan skarbu kobiecości, który sam pchał się panu w ręce.Czy nie widzi pan, że Alison ma do zaofiarowania to, co najcenniejsze? To, wobec czego wykształcenie, pochodzenie i tak dalej stają się bardzo mało ważne? A pan pozwolił, żeby się to panu wymknęło.- Z pomocą pani czarujących córek.- Moje córki były tylko żywą personifikacją pańskiego egoizmu.Wzrastał we mnie ślepy gniew.- Zapomina pani, że, przyznaję, bardzo niemądrze, zakochałem się w jednej z pani córek.- Tak jak, pozbawiony skrupułów zbieracz zakochuje się w obrazie.I robi wszystko, żeby go zdobyć.- Tylko że to nie był obraz.Dziewczyna tak wyzbyta wszelkich skrupułów moralnych jak wyaranżowana kurwa z placu Pigalle.Chwilę milczała, elegancka salonowa wymówka, potem powiedziała spokojnie.- Używa pan mocnych słów.Gwałtownie się ku niej obróciłem.- Zaczynam się zastanawiać, czy pani naprawdę wszystko wie.Po pierwsze, pani córka, której daleko do dziewicy.- Wiem dokładnie, co zrobiła.- Siedziała spokojnie, tyle że się jeszcze wyprostowała.- I znam jej pobudki Ale gdybym je panu wymieniła, zdradziłabym sekret.- Czy mam tu zawołać tę Norweżkę i pani synka? Opowiedzieć mu, co jego siostra wyczyniała - czy odpowiada pani ten eufemizm - raz ze mną, a raz z tym Murzynem?Znów milczała, jakby tym milczeniem chciała podkreślić to, co powiedziałem, trochę tak jak nie odpowiada się na zadane sobie pytanie, żeby dać po nosie rozmówcy.- Czy fakt, że Joe jest Murzynem, pogarsza sprawę?- Także nie polepsza.- To bardzo inteligentny, uroczy człowiek.Już od dłuższego czasu sypiają z sobą.- A pani to pochwala?- Nikt nie prosił mnie o aprobatę, która byłaby zresztą zbędna.Lily jest dorosła.- Teraz rozumiem, czemu zasadziła tu pani tyle kwiatów.Żeby zabić zapach siarki.Wstała.Stanęła oparta o kominek i przyglądała się, jak biegam po pokoju.Dalej spokojna, ale czujna, bawiąc się mną jak latawcem.Mógł wzbijać się i powiewać kitą, ale to ona trzymała sznurek.- Czy zechce mnie pan wysłuchać i nie przerywać? Wzruszyłem ramionami.- Przede wszystkim skończmy z tą sprawą, Co jest właściwe, a co nie w dziedzinie seksu.- Mówiła beznamiętnym tonem jednej z tych lekarek, które uważają, że na sali operacyjnej płeć jest nieważna.- Czy pan sądzi, że ponieważ mieszkam w domu z czasów królowej Anny, to podobnie jak większość mieszkańców tego kraju kieruję się zasadami moralności tamtych czasów?- Jestem od tego jak najdalszy.- Prosiłam, żeby zechciał pan nie przerywać.Odszedłem i stanąłem przy oknie odwrócony do niej plecami.Czułem, że nareszcie została przyparta do muru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]