[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Możesz tu stać i machać tłumom albo wrócisz do komnaty dziecięcej  rzekęstanowczo. Nigdzie nie pójdzie  podważa mój autorytet król. Wszyscy muszą go widzieć.Uśmiechniętego.Odwracam się do naburmuszonego malca. Słyszałeś, co powiedział najjaśniejszy pan.Będziesz tu stał i machał z uśmiechemna buzi.Czasem trzeba zrobić coś, na co się nie ma ochoty.Czasem trzeba udawać radość, gdyjest się smutnym lub zagniewanym.Stanowimy rodzinę panującą Anglii, musimy byćpostrzegani jako niezłomni i przepełnieni szczęściem.Musimy wyglądać na zadowolonych.Nie trzeba mu powtarzać dwa razy.Próżność nie pozwala mu zawieść pokładanychw nim oczekiwań.Jeszcze przez krótką chwilę zwiesza markotnie miedzianowłosą główkę,po czym przechodzi na przód loży królewskiej i unosi rękę.Z tysięcznej piersi tłumu wyrywa sięokrzyk aprobaty.Wiwaty tak ekscytują małego Henryka, że uśmiecha się szerzej i macha jeszczeżwawiej, aż w końcu zaczyna brykać jak jagniątko.Stojący za jego plecami Artur także sięuśmiecha i macha tłumowi.Dyskretnie chwytam młodszego syna za połę dubletu i przytrzymujęgo w miejscu, zanim nas wszystkich wprawi w zażenowanie, wyskakując za niską balustradę.Gdy w szrankach pojawiają się uczestnicy turnieju, mimowolnie wciągam powietrzeze zdumienia.Sądziłam, że wszyscy przywdzieją tudorowską nieśmiertelną zieleń towarzyszącąpanowaniu mego męża od samego początku, jakby wiosna za jego rządów nigdy nie miałaprzeminąć.Tymczasem oboje, król i lady Stanley, wspólnie postanowili, że turniej odbędzie sięw barwach Yorków dla uczczenia młodego księcia Yorku i przypomnienia wszystkim, że różaYorków jest tutaj, w Anglii, a nie w odległym Mechelen.Rycerze występują więc w błękiciei w kolorze morwowym, których nie było mi dane oglądać od dnia, gdy Ryszard, ostatni królz dynastii Yorków, wyruszył na spotkanie śmierci pod Bosworth.Mój mąż dostrzega wyraz mej twarzy i komentuje obojętnym tonem: Niezle to wygląda. Tak.Obecność Tudorów jest zaznaczona za pomocą kwiatów, które otaczają arenę: białe różeYorków przeplatają się z czerwonymi różami Lancasterów, a między nimi gdzieniegdzie widaćnowy gatunek coraz powszechniejszy przy różnego rodzaju okazjach: różę Tudorów, która jestczerwona z białą otoczką na zewnątrz, jak gdyby każdy York tak naprawdę w głębi sercapozostał Lancasterem.Turniej jest otwarty dla wszystkich i wszyscy ściągają nań z całej Anglii.Pojawiają sięlojaliści, zdrajcy oraz ci, którzy jeszcze się nie zdecydowali, jakie stanowisko zająć.W Londynieroi się od przybyszów  każdy angielski wielmoża sprowadził do stolicy swoją rodzinę i świtę,każdy giermek choć jedną osobę do towarzystwa.Nikogo nie mogą ominąć uroczystości z okazjiintronizowania małego Henryka.W pałacu panuje tłok, komnaty przerabia się pośpieszniena sypialnie, w wielkiej sali brakuje krzeseł.Oberże w promieniu dwu mil pękają w szwachod gości, na każde wolne łóżko jest czterech chętnych.Kto może użycza domów przyjezdnym,jednakże i tak niektórzy z nich muszą się zadowolić miejscem na stryszku w stajniach.Dziękizgromadzeniu takiej masy ludzi w jednym miejscu Henryk Tudor ma ułatwione zadanie, gdy przychodzi do aresztowania tych spośród arystokracji, szlachty, mieszczaństwa i pospólstwa,których podejrzewa o zdradę, nielojalność lub choćby niefortunnie rzucone słówko.W momencie zakończenia turnieju mój mąż wysyła gwardzistów w miasto i wielumężczyzn  zarówno winnych, jak i bez skazy  zostaje wyrwanych z kwater, a czasem wręczwłasnych łóżek.Odbywa się niespodziewany i celny atak na każdego, kto trafił na czarną listękróla sporządzaną od chwili pierwszej wzmianki o pretendencie.Wszyscy dali się zwabićHenrykowi w pułapkę.Plan był prosty, genialny i bezwzględny.Juryści są w rozsypce, większość oglądała zmagania w szrankach jak my, zwykliklerkowie zrobili sobie wolne.Oskarżeni mają kłopoty ze znalezieniem kogoś, kto by ich bronił,często nie są nawet w stanie skontaktować się z przyjaciółmi, żeby ci uiścili wysokie grzywny,jakie na nich nałożył Henryk.Mój mąż spada na swych wrogów błyskawicznie niczym polującyjastrząb, wyłapuje przeciwników tuzinami niczym szalejący lis w kurniku, a wszystko tow mieście, które straciło czujność po dwóch tygodniach weselenia się, zapomniawszy, że Angliąwłada król, który rzadko się weseli i zawsze jest czujny. TOWER W LONDYNIE STYCZEC 1495 ROKUPrzenosimy się za mury londyńskiej twierdzy, jakbygroziło nam oblężenie.Jestem zmuszona zająć najskromniejsze komnaty w najgorszej porzeroku.Henryk zastaje mnie, jak siedzę na kamiennym parapecie wąskiego okna przypominającegootwór strzelniczy i wyglądam na zachmurzone niebo i deszcz siekący nieustannie wody Tamizyw dole. Przytulnie tu  rzuca, ogrzewając dłonie nad ogniem kominka.Gdy nie odpowiadam, skinieniem głowy odprawia moje dworki, które w pośpiechuwysypują się na korytarz, klapiąc skórzanymi pantoflami na posadzce i zamiatając sukniamitrociny. Dzieci są w komnacie obok  informuje mnie. Kazałem je tam umieścić, wiedząc,że lubisz mieć wszystkie blisko siebie. A gdzie jest mój kuzyn Edward Warwick? Tam gdzie zawsze  odpowiada Henryk, krzywiąc się lekko ze wstydu. Cały i zdrów,oczywiście.W naszej pieczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl