[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dalszej rozmowie przeszkodził jakiś oficer, który przechodząc tuż obok spytał: A kto tam stoi? Wierszułł! zawołał pan Skrzetuski. Z podjazdu? Tak jest.A teraz od księcia. Co tam słychać? Bitwa jutro.Nieprzyjaciel groblę poszerza, mosty na Styrze i na Słuczy stawi chcąc siędo nas dostać koniecznie. A cóż książę na to? Książę powiedział: dobrze! I nic więcej? Nic.Nie kazał przeszkadzać, a tam siekiery aż huczą! Do rana będą pracować. Języka dostałeś? Porwałem siedmiu.Wszyscy zeznają, iż o Chmielnickim słyszeli, że idzie, ale podobnojeszcze daleko.Co za noc! Widno jak w dzień.A jak ci tam po upadku? Kości bolą.Idę podziękować naszemu Herkulesowi, a potem spać, bom strudzon.%7łebychoć ze dwie godziny podrzemać! Dobranoc! Dobranoc! Pójdz i waszmość rzekł Skrzetuski do Zagłoby bo pózno, a jutro praca. A pojutrze podróż przypomniał pan Zagłoba.Poszli i odmówiwszy pacierze pokładli się koło ognia.Wkrótce też ogniska poczęły gasnąćjedne pod drugich.Obóz obwijała ciemność i tylko księżyc rzucał nań srebrne blaski, którymi240rozświecał coraz to nowe grupy śpiących.Ciszę przerywało tylko ogólne potężne chrapanie inawoływania strażników czuwających za obozem.Ale sen nie na długo skleił ciężkie powieki żołnierzy.Zaledwie pierwszy brzask zabieliłcienie nocy, gdy we wszystkich końcach obozu zabrzmiały trąbki na wstawaj !W godzinę potem książę ku wielkiemu zdziwieniu rycerstwa cofał się na całej linii.241ROZDZIAA XXXIIAle było to cofanie się lwa, który potrzebuje miejsca do skoku.Książę umyślnie puścił Krzywonosa za przeprawę, by tym większą zadać mu klęskę.Wsamym początku bitwy uderzył po koniu i począł niby uciekać, co widząc Niżowcy i czerńrozerwali swe szyki, aby go dogonić i otoczyć.Wtedy książę zwrócił się nagle i całą jazdą odrazu na nich uderzył tak strasznie, że ani przez chwilę oporu dać nie mogli.Gnano ich tedymilę do przeprawy, potem przez mosty, groble i pół mili aż do taboru, siekąc i mordując bezmiłosierdzia, a bohaterem dnia tego był szesnastoletni pan Aksak, któren pierwszy uderzył ipierwszy popłoch rozniósł.Z takim też tylko wojskiem, starym i wyćwiczonym mógł książęna podobne puszczać sięfortele i ucieczkę zmyślać, która w każdych innych szykach mogła naprawdziwą się zmienić.Ale za to drugi ten dzień daleko cięższą jeszcze skończył się dlaKrzywonosa klęską.Pobrano wszystkie polowe działa, mnóstwo chorągwi, między nimi kil-kanaście koronnych wziętych przez Zaporożców pod Korsuniem.Gdyby piechoty Koryckie-go, Osińskiego i armaty Wurcla mogły za jazdą nadążyć, wzięto by za jednym zamachem itabor.Ale nim nadeszły, zrobiła się noc i nieprzyjaciel oddalił się już znacznie, tak że go nie-podobna było dosięgnąć.Wszelako Zaćwilichowski zdobył połowę taboru, a w nim ogromnezapasy broni i żywności.Czerń już po dwakroć porywała Krzywonosa chcąc go księciu wydaći zaledwie obietnicą natychmiastowego powrotu do Chmielnickiego zdołał się z jej rąk urato-wać.Uciekał też z pozostałą połową taboru, zdziesiątkowany, zbity, zrozpaczony, i nie oparłsię aż w Machnówce, dokąd nadszedłszy Chmielnicki kazał go w chwili pierwszego gniewuza szyję do armaty na łańcuchu przykuć.I dopiero gdy pierwszy gniew minął, wspomniał hetman zaporoski, że przecie nieszczęsnyKrzywonos cały Wołyń krwią oblał, że Połonne zdobył, tysiące dusz szlacheckich na tamtenświat wysłał, a ciała zostawił bez pogrzebu, i wszędy był zwycięski, dopóki się z Jeremim niespotkał.Za te zasługi ulitował się nad nim hetman zaporoski i nie tylko od armaty go zarazkazał odczepić, ale do dowództwa go przywrócił i na Podole na nowe zdobycze i rzezie wy-słał.A tymczasem książę ogłosił swemu wojsku tyle pożądany wypoczynek.W ostatniej bitwieponiosło też i ono znaczne straty, zwłaszcza przy szturmach jazdy na tabor, zza którego bro-nili się Kozacy równie zacięcie, jak zręcznie.Poległo wówczas do pięciuset żołnierza.Puł-242kownik Mokrski, ciężko ranny, wkrótce ducha wyzionął; postrzelony był, lubo nieszkodliwie,i pan Kuszel, i Polanowski, i młody pan Aksak, a pan Zagłoba, któren oswoiwszy się z tło-kiem, mężnie razem z innymi stawał, uderzony dwukrotnie cepem, rozchorzał na krzyże iruszyć się nie mogąc, na powózce Skrzetuskiego jak martwy leżał.Pomieszał więc los zamiar jechania do Baru, bo nie mogli ruszyć zaraz, tym bardziej żeksiążę pana Skrzetuskiego na czele kilku chorągwi aż pod Zasław wysłał, by tam zebrane ku-py czerni wydusił.Poszedł rycerz, słowa o Barze przd księciem nie wspomniawszy, i przezpięć dni palił i ścinał, póki okolicy nie oczyścił.Na koniec i ludzie strudzili się już bardzo nieustanną walką, dalekimi pochodami, zasadz-kami, czuwaniem, postanowił więc wracaćdo księcia, o którym miał wiadomość, że do Tar-nopola się udał.Wigilią powrotu, zatrzymawszy się w Suchorzyńcach nad Chomorem, rozłożył pan Janchorągwie po wsi, a sam stanął na nocleg w chacie chłopskiej, ponieważ zaś wielce był nie-wywczasem i pracą wyczerpany, zasnął zaraz i spał kamiennym snem całą noc.Nad ranem, wpół senny jeszcze, wpół przebudzony jął majaczyć i marzyć.Dziwne obrazypoczęły mu się przesuwać przed oczyma.Więc zdawało mu się naprzód, że jest w Aubniach,jakby z nich nigdy nie wyjeżdżał, że śpi w swojej izbie w cekhauzie i że Rzędzian, jako zwy-kle rankiem, krząta się koło jego odzieży i do wstawania mu ją przygotowywa.Z wolna jednakże jawa poczęła rozpraszać przywidzenia.Przypomniał sobie rycerz, iż jestw Suchorzyńcach, nie w Aubniach jedna tylko postać pacholika nie rozpływała się we mgłę.I widział go ciągle pan Skrzetuski siedzącego pod oknem na zydlu i zajętego smarowaniemrzemieni u pancerza, które od upału pokurczyły się były znacznie.Wszakże ciągle jeszcze myślał, że to senna mara broi, więc przymknął na nowo oczy.Pochwili otworzył je.Rzędzian siedział ciągle pod oknem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]