[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drugim był syn Opoki.Nie mam pewności, ilu jeszcze ojcówwybrała. Między nami do niczego nie doszło, więc nie może mnie oskarżać  oznaj-miłem. Tak? No to jesteś chyba jedynym wyjątkiem pośród mężczyzn tej karawa-ny.Trochę mnie to poruszyło.Ciekawe, czy kiedykolwiek osiągnę stan, gdy prze-stanę się dowiadywać, jaki byłem naiwny. Jest brzemienna i szuka mężczyzny, który wykupi ją od mistrza?Wilga parsknęła cichym śmiechem. Wątpię, żeby była brzemienna.Nie szuka męża, tylko żąda pieniędzy naodpowiednie zioła.Chyba syn Opoki dał jej trochę.Czarka szuka okazji, żebysię trochę pościskać, a potem wyłudzić pieniądze. Odsunęła jakiś kamień.Skoro nie zmajstrowałeś jej dziecka, to co jej zrobiłeś? Nic. Aha.To tłumaczy, dlaczego tak zle o tobie mówi.Chociaż dopiero od wczo-raj, nie dłużej, więc przypuszczam, że  nicnąłeś ją tej nocy, kiedy my wszyscybyliśmy w mieście.219 Nasrożyłem się, a ona uniosła dłoń w pojednawczym geście. Nie powiem już słowa o tym, czego jej nie zrobiłeś.Ani jednego.Zresztąnie o tym chciałam z tobą porozmawiać.Co zamierzasz czynić po dotarciu nadJezioro Błękitne?Zerknąłem na nią z ukosa. Odebrać wypłatę.Napić się piwa i podjeść solidnie, wykąpać się w gorącejwodzie i przynajmniej jedną noc przespać w czystym łóżku.A ty? Myślałam, że mogłabym iść dalej, w góry. Obrzuciła mnie szybkimspojrzeniem. Chcesz tam szukać wiekopomnych zdarzeń?  spytałem niedbale. Tematu na pieśń lepiej szukać w drodze, niż w miejscu  zauważyła.Może ty też pójdziesz w góry? Moglibyśmy wędrować razem. Ciągle uważasz niemądrze, że jestem Bastardem  rzekłem głosem bezwyrazu.Uśmiechnęła się szeroko. Bastard.Skażony Rozumieniem.Tak. Mylisz się  oznajmiłem tak samo obojętnie. Ale po co miałabyś iśćza Bastardem w góry? Ja na twoim miejscu wykorzystałbym szansę na większąkorzyść i sprzedał go królewskiej straży.Kto by sobie zawracał głowę układaniempieśni, mając sto złotych monet? Masz znacznie więcej doświadczeń ze strażą królewską niż ja  stwierdzi-ła Wilga z odrazą. Tego jestem pewna.Ale nawet ja wiem, że minstrel, któryby próbował odebrać tę nagrodę, zostanie wkrótce wyłowiony z rzeki.A w tymsamym czasie kilku strażników nieoczekiwanie się wzbogaci.Nie, dziękuję.Po-wiedziałam ci już, nie chcę złota, Bastardzie.Chcę pieśni. Nie nazywaj mnie tak!Zapatrzyła się w noc.Po krótkiej chwili wzruszyła ramionami i spojrzała namnie. Aha! Już wiem! Tym właśnie straszyła cię Czarka, prawda? %7łądała pienię-dzy za milczenie.Nie odpowiedziałem. Dobrze, że odmówiłeś.Gdybyś jej cokolwiek dał, pomyślałaby, że ma ra-cję.Jeśli naprawdę zobaczy w tobie Bastarda, utrzyma to w sekrecie tylko po to,żeby cię sprzedać straży królewskiej.A ponieważ nie ma z nimi doświadczenia,może uwierzyć, że zdoła zachować złoto. Wilga wstała, przeciągnęła się leni-wie. No, wracam się przespać, póki jeszcze czas.Pomyśl o mojej propozycji.Wątpię, żebyś dostał lepszą. Szerokim, teatralnym gestem zamiotła płaszczemziemię, a potem skłoniła się przede mną, jakbym był samym królem.Odeszła pozboczu, stąpając lekko i pewnie niczym kozica.Przez mgnienie oka przypominałami Sikorkę.220 Może powinienem się wymknąć z obozu i dotrzeć do Jeziora Błękitnegoo własnych siłach.Nie.Gdybym tak postąpił, Czarka oraz Wilga nabrałyby pew-ności, że odgadły właściwie.Wilga mogłaby próbować mnie odnalezć.Czarka teżby mnie szukała, chcąc zdobyć nagrodę.%7ładna z tych ewentualności mi się niepodobała.Lepiej było wlec się dalej jako Miły, poganiacz bydła.Wzniosłem oczy ku niebu.Rozciągało się nade mną zimne i czyste.Głuchenocne godziny niosły już ze sobą przenikliwy chłód.Nim dotrę w góry, nadejdzieprawdziwa zima.Gdybym nie strwonił wczesnych miesięcy lata przeobrażając sięw wilka, byłbym już w Królestwie Górskim.Kolejna bezużyteczna myśl.Gwiaz-dy świeciły tej nocy jasno tuż nad głową.Zwiat wydawał się mniejszy, skorobyło do nich tak niedaleko.Gdybym teraz, sięgnął ku księciu Szczeremu, zna-lazłbym go na wyciągnięcie ręki.Nagle zawładnęło mną poczucie zupełnego osa-motnienia.Sikorka i Brus byli blisko, wystarczyło zamknąć powieki.Mogłem donich iść, mogłem zamienić głód niewiedzy na ból niemożności dotknięcia.Mu-ry wzniesione Mocą, podtrzymywane tak starannie w każdej chwili podróży odopuszczenia Kupieckiego Brodu, teraz mnie bardziej dusiły niż chroniły.Spuści-łem głowę, zamknąłem się przed zimną pustką nocy.Po jakimś czasie tęsknota minęła.Powiodłem wzrokiem po spokojnychowcach, po wozach i obozie pogrążonym w bezruchu.Spojrzenie na księżyc po-wiedziało mi, że moja warta dawno się skończyła.Chucherko nigdy nie budził sięna czas.Wstałem, rozprostowałem kości i poszedłem wypędzić go spod ciepłychkoców.Minęły kolejne trzy dni.Robiło się coraz zimniej, potężniał wiatr.Wieczo-rem, akurat kiedy rozbiliśmy się na noc, a ja trzymałem wartę, ujrzałem kurzawęna horyzoncie.Z początku nie poświęciłem jej wiele uwagi.Znajdowaliśmy sięna gęsto uczęszczanym szlaku, stanęliśmy przy wodzie.Był tutaj już wóz drucia-rza z rodziną.Przyjąłem, że ten, kto się zbliża, także szuka miejsca nad wodą, byrozbić nocny biwak.Siedziałem więc i patrzyłem, jak chmura rośnie, a wieczórciemnieje.Wreszcie dostrzegłem ludzi na koniach, jadących w szyku.Im byli bli-żej, tym większą zyskiwałem pewność.Straż królewska.Za mało zostało światła,żebym dostrzegł złote i brązowe barwy wojsk księcia Władczego, ale i tak wie-działem.Nie miałem gdzie uciec.Na rozległej równinie nie znalazłbym żadnej kry-jówki.Zimna logika podpowiadała, że ucieczką jedynie przyciągnę ich uwagę.Na dodatek zarówno Czarka, jak i Wilga utwierdzą się w swoich podejrzeniach.Tak więc zacisnąłem zęby i pozostałem na miejscu.Siedziałem z kijem paster-skim przełożonym przez kolana, obserwowałem stado.Jezdzcy minęli mnie, mi-nęli owce i podjechali prosto do wody.Rozpoznałem jabłkowitego konia.Kiedybył zrebakiem, Brus powiedział, że wyrośnie na doskonałego wierzchowca.Przy-pomniałem sobie zbyt żywo, jak książę Władczy plądrował Kozią Twierdzę, nim221 zostawił ją własnemu losowi.Zapaliła się we mnie iskierka gniewu; dzięki temułatwiej mi było siedzieć i wyczekiwać na odpowiednią chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl