[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W szpitalnej kawiarni, gdzie siedzieli, było stosunkowo czysto, a meble wyglądały nowocześnie.Lokal ten był przeznaczony przede wszystkim dla gości odwiedzających chorych, ale czasem korzystał z niego także personel szpitala.Ceny były wprawdzie odpowiednio wyższe niż w bufecie, ale jakość potraw również.O pół do dwunastej panował tu tłok, jednak Susan znalazła w rogu wolny stolik i zadzwoniła do Bellowsa.Ucieszyła się, że od razu zgodził się z nią zobaczyć.- Susan - odezwał się Bellows po chwili milczenia - powinnaś skończyć z tą zgubną kampanią.To naprawdę jest samobójstwo.Jednego możesz być pewna w medycynie: albo się płynie z prądem, albo tonie.Tego się nauczyłem.Co cię, jak Boga kocham, podkusiło, żeby iść do Harrisa, zwłaszcza po wczorajszym incydencie?Susan popijała kawę, nie spuszczając z niego oczu.Chciała żeby mówił, bo brzmiało to szczerze; wydawał się o nią zatroskany.Poza tym pragnęła wciągnąć go - o ile się da - do współpracy.- Harris wiele tu może - ciągnął Bellows - ale nie jest wszechwładny.Jeżeli Stark znajdzie powód, to może sprzeciwić się każdej jego decyzji.Bo Stark włożył w ten szpital kupę forsy, miliony.I dlatego ma tu posłuch.A może byś tak, żeby dać mu podstawę do obrony, udawała przez parę dni zwykłą studentkę? Mnie też by to wyszło na dobre.Wiesz, kto wpadł dziś na ranny obchód powitać studentów? Stark.I od razu spytał, dlaczego zamiast piątki jest tylko trzech.Odpowiedziałem mu trochę głupio, że wczoraj podczas operacji, na którą was zabrałem jeden z was zemdlał i rozbił sobie głowę o posadzkę.Domyślasz się, jak to przyjął.No i nie mogłem wydumać na twój temat nic odpowiedniego.Powiedziałem wiec, że zbierasz w bibliotece materiały na temat śpiączki poznieczuleniowej.Zdecydowałem, że skoro brak mi pomysłu, to powiem prawdę.Natychmiast wyraził przypuszczenie, że to ja cię do tego natchnąłem.Nie powtórzę ci, co mi dokładnie odpowiedział.Niech ci wystarczy, że chcę, żebyś się zachowywała jak zwykła studentka.W osłanianiu ciebie posunąłem się już za daleko.Obudziła się w niej nagła chęć, żeby go dotknąć, objąć serdecznym, uspokajającym gestem.Ale nie zrobiła tego, tylko ze spuszczoną głową bawiła się filiżanką.- Wiesz, Mark, naprawdę ogromnie mi przykro z powodu twoich kłopotów - powiedziała, podnosząc głowę.- Ale przecież nie chciałam tego.Pierwsza przyznam, że wypadki potoczyły się z niesamowitą szybkością.Zajęłam się tą sprawą pod wpływem doznanego wstrząsu.Nancy Greenly jest w moim wieku i prawdopodobnie, tak jak ja, miała jakieś zaburzenia w miesiączkowaniu.Nic na to nie poradzę, że wyczuwam miedzy mną a nią jakieś.jakieś pokrewieństwo.A potem jeszcze Berman.Co za przeklęty traf! Przy okazji, czy zrobiono mu EEG?- Tak, było kompletnie płaskie.Mózg przestał działać - odpowiedział Bellows.Susan przypatrywała się jego twarzy, szukając w niej reakcji, śladu uczuć.Bellows podniósł filiżankę do ust i napił się kawy.- Przestał działać? - spytała.- Tak.Przygryzła wargę i spojrzała do swojej filiżanki.Na powierzchni kawy wirowało trochę opalizującego tłuszczu.Wprawdzie spodziewała się tej wiadomości, ale wrażenie było tak wielkie, że musiała walczyć z całych sił, żeby go po sobie nie okazać.- Dobrze się czujesz? - spytał Bellows, sięgając ręką przez stół i delikatnie unosząc jej brodę.- Proszę nie odzywaj się do mnie przez chwilę - powiedziała, bojąc się na niego spojrzeć.Za nic nie chciała się rozpłakać, a to by nastąpiło, gdyby nie zamilkł.Po paru chwilach podniosła głowę.Oczy miała lekko zaczerwienione.- No tak - odezwała się, unikając jego spojrzenia.- Najpierw zaangażowałam się w to emocjonalnie, a potem bardzo szybko również intelektualnie.Naprawdę myślałam, że na coś wpadłam.na jakąś nową chorobę, powikłanie poznieczuleniowe albo zespół chorobowy.trudno mi określić.I wtedy znów sytuacja się zmieniła.Problem okazał się większy, niż początkowo przypuszczałam.Przypadki śpiączki miały miejsce nie tylko na chirurgii, ale i na innych oddziałach szpitala.A na domiar wszystkiego zdarzyły się zgony, o których sam mi wspomniałeś.Wiem, że uznasz to za głupie, ale, moim zdaniem, wszystkie te przypadki coś łączy, a patologowie przyznają, że wcześniej mieli kilka podobnych.Przeczucie mówi mi, że coś się za tym kryje, coś.nie wiem, jak to nazwać.nadprzyrodzonego?.złowrogiego?.- A ja wiem co.Mania prześladowcza - rzekł Bellows z kpiną, potrząsając głową.- Nic na to nie poradzę, Mark, Harris i Nelson zachowywali się dziwnie.Nie zaprzeczysz, że reakcja Harrisa była absolutnie niestosowna.Bellows uderzył się kilkakrotnie w czoło otwartą dłonią.- Susan, naoglądałaś się starych filmów grozy.Przyznaj się.przyznaj się albo pomyślę, że wpadłaś w psychozę.Przecież to nonsens.Czy podejrzewasz o to jakiś złowrogi bakcyl rozsiewający zło, czy może oszalałego mordercę, który nienawidzi ludzi z drobnymi przypadłościami? Skoro masz tyle inwencji w stawianiu szalonych hipotez, czemu nie wymyślisz motywu.Owszem, obłąkany morderca w sam raz pasuje do Hollywood i George’a Scotta w Szpitalu, bo służy stworzeniu wymyślonej zagadki.ale jak na rzeczywistość, to lekka przesada.Pewnie, zachowanie Harrisa było trochę dziwne, nie przeczę.Ale mam całkiem rozsądne wytłumaczenie jego nierozsądnego zachowania.- Słucham.- No więc, jestem pewien, że Harris goni w piętkę, nie mogąc dać sobie rady z problemem śpiączki.W końcu to na jego dział spada głównie odpowiedzialność.I oto zjawia się młoda studentka, która wpycha mu jeszcze głębiej bolesne szpile.U kogoś, kto podlega podobnym stresom, taka przesadna drażliwość to chyba nic dziwnego.- Harris był trochę więcej niż przesadnie drażliwy.Ten wariat wyskoczył zza biurka z zamiarem przyłożenia mi.- Może mu się spodobałaś?- Co takiego?- Mógł w końcu zareagować na ciebie jak mężczyzna na kobietę.- Daj spokój, Mark.- Ja wcale nie żartuję.- Mark, przecież to jest doktor, profesor, szef wydziału.- Jedno wcale nie wyklucza drugiego.- I kto tu teraz gada bzdury!- Większości lekarzy tak wiele czasu zajmują problemy zawodowe, że nie udaje im się należycie rozwiązać zwykłych sytuacji życiowych.Jeśli chodzi o stosunki międzyludzkie, to lekarze z pewnością nie należą do najlepiej wyrobionych.- Mówisz za siebie?- Może.Susan, musisz zdawać sobie sprawę, że jesteś bardzo uwodzicielska.- Co za palant!Bellows wlepił w nią zaskoczone spojrzenie, a potem rozejrzał się, czy nikt ich nie podsłuchuje.Nie zapomniał, że siedzą w kawiarni.Napił się kawy i przez kilka następnych minut mierzył Susan wzrokiem.Patrzała mu prosto w oczy.- Dlaczego to powiedziałaś? - odezwał się ściszonym głosem.- Bo zasłużyłeś.Mam już dość tych stereotypów.Mówiąc, że jestem uwodzicielska, sugerujesz, że to ja czynnie staram się uwodzić.Ale wierz mi, że tak nie jest.Jeżeli cokolwiek zawdzięczam medycynie, to z pewnością to, że naruszyła mój obraz siebie jako typowej kobiety.- W porządku.Może niedokładnie się wyraziłem.Wcale nie miałem na myśli, że jest to twoja wada.Jesteś efektowną dziewczyną.- O, to przeogromna różnica powiedzieć komuś, że jest efektowny, a powiedzieć, że jest uwodzicielski.- W porządku.Mówiłem, że jesteś efektowna.Jako kobieta.Zdarzają się jednak tacy, którym trudno się z tym pogodzić.W każdym razie, nie miałem zamiaru się z tobą kłócić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]