[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Garuth studiował je przez jakiś czas, kazał ZORACOWI wpisać parę uwag i poprawek, a potem poprosił o kolejne strony.Dlaczego w ogóle przejmował się jakimś programem edukacyjnym, który służy jedynie zachowaniu pozorów normalności? Swoją decyzją skazał dzieci, podobnie jak resztę załogi, na to, że nie opłakiwane przez nikogo znikną w międzygwiezdnej otchłani, nie znając innego domu oprócz Shapierona.Dlaczego troszczył się o szczegóły programu edukacyjnego, który nikomu nie był potrzebny?Odepchnął od siebie tę myśl i skupił się na pracy.Rozdział czternasty– Wiem, że nie mam prawa wtrącać się w twoje prywatne życie i nie próbuję tego robić.– Norman Pacey mówił te słowa, siedząc w fotelu w swoim prywatnym pokoju w Bruno kilka godzin po rozmowie z Sobroskinem.Starał się, by jego głos brzmiał rozsądnie i łagodnie, ale jednocześnie zdecydowanie.– Ale kiedy wciąga się mnie w sprawę, która w dodatku może wpłynąć na pracę całej delegacji, muszę zareagować.Siedząca naprzeciwko Janet słuchała jego słów, nie zmieniając wyrazu twarzy.Jedynie jej oczy lekko zwilgotniały, ale Pacey nie potrafił powiedzieć, czy to z powodu żalu, gniewu czy też kataru.– Myślę, że to było trochę głupie – odezwała się w końcu cicho.Pacey westchnął w duchu i zrobił wszystko, żeby tego nie okazać.– Tak czy owak Sverenssen powinien być mądrzejszy – stwierdził, mając nadzieję, że ją pocieszy.– Do licha.nie mogę ci powiedzieć, co masz robić, ale przynajmniej bądź rozsądna.Jeśli chcesz skorzystać z mojej rady, to zapomnij o całej sprawie i skoncentruj się na pracy.Ale wszystko zależy od ciebie.Jeśli postanowisz inaczej, uważaj, żeby nie dać Malliuskowi powodów do skarg.Widzisz.jestem całkiem szczery.Potarła dłonią wargi i uśmiechnęła się słabo.– Nie jestem pewna, czy to będzie możliwe – wyznała.– Jeśli pan chce znać prawdziwy powód, dla którego tak go irytuje cała sprawa, to podkochuje się we mnie od mojego przyjazdu.Pacey jęknął cicho.Czuł, że przyjął rolę ojca, a ona to zaakceptowała.Teraz wysłucha zapewne historii jej życia.Nie miał czasu.– O, Boże.– Rozłożył błagalnie ręce.– Naprawdę nie chcę mieszać się do twojego osobistego życia.Uważałem jedynie, że muszę coś w tej sprawie powiedzieć jako członek delegacji i przedstawiciel Stanów Zjednoczonych.Poprzestańmy może na tym i zostańmy przyjaciółmi, co? – Rozciągnął usta w uśmiechu i spojrzał na nią wyczekująco.Ale ona chciała mówić dalej.– To chyba dlatego, że wszystko tutaj na Księżycu wydawało się takie nowe i dziwne.– Wyglądała na trochę zakłopotaną.– Nie wiem.sądzę, że miło było poznać kogoś przyjaznego.– Rozumiem.– Pacey uniósł rękę.– Nie wyobrażaj sobie, że jesteś pierwsza.– Ale z nim rozmawiało się inaczej.Wszystko rozumiał, tak jak pan.– Wyraz jej twarzy zmienił się nagle, spojrzała na Paceya w dziwny sposób, jak gdyby niepewna, czy powiedzieć coś, co jej właśnie przyszło do głowy.Pacey już miał wstać i zakończyć rozmowę, zanim dziewczyna zamieni pokój w prywatny konfesjonał, ale nie zdążył.– Jest jeszcze coś.Zastanawiałam się, czy mam o tym komuś napomknąć.Wtedy wszystko wydawało się w porządku, ale.och, nie wiem.to krępujące.– Zerknęła na niego, jakby czekając na zachętę.Pacey odpowiedział spojrzeniem nie wyrażającym najmniejszego zainteresowania.Ale i tak zaczęła mówić.– Dał mi parę mikropamięci z uzupełniającymi danymi, które miałam dołączyć do komunikatów nadawanych przez Malliuska.Podobno zwykłe drobiazgi, ale.nie wiem.powiedział to jakoś dziwnie.– Odetchnęła z ulgą.– Tak czy inaczej, już pan teraz wie.Postawa i zachowania Paceya zmieniły się nagle.Pochylił się do przodu i wstrząśnięty, wbił wzrok w dziewczynę.Oczy rozszerzyły się jej z przestrachu, kiedy zdała sobie sprawę, że to poważniejsze, niż sądziła.– Ile? – zapytał krótko.– Trzy.Ostatnia dzisiaj rano.– Kiedy dał ci pierwszą?– Parę dni temu.może więcej.Zanim wyjechała Karen Heller.– Co w nich było?– Nie wiem.– Bezradnie wzruszyła ramionami.– Skąd miałabym wiedzieć?– Och, przestań.– Pacey niecierpliwie machnął ręką.– Nie mów mi, że nie byłaś ciekawa.Mogłaś je odczytać na ekranie.– Próbowałam – przyznała po paru sekundach.– Ale miały blokadę, która nie pozwalała na odczytanie ich w zwykły sposób.Musiały mieć wbudowaną sekwencję, aktywującą je jednorazowo na sygnał wywoławczy transmisji.Później samoczynnie się kasowały.– I nie nasunęło ci to żadnych podejrzeń?– Najpierw pomyślałam, że to jakaś wasza procedura zabezpieczająca.Potem nie byłam już taka pewna.Zaczęłam się niepokoić.– Przez chwilę spoglądała nerwowo na Paceya, a potem dodała nieśmiało: – On powiedział, że to tylko drobne uzupełnienia.– Jej ton świadczył jednak, że już w to nie wierzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]