[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani krzty zrozumieniadla Suzie, która przecież musi to wszystko okropnie przeżywać.Nalał sobie szczodrą dawkę Glenmorangie i wyszedł do ogrodu.Nocbyła chłodna, bezchmurna, na niebie iskrzyły się diamenty gwiazd.Pociągnął łyk ze szklaneczki i przeszedł przez ogród.Furtka zaskrzypiałahałaśliwie w ciemnościach.Usiadł na starej ławeczce zalanej poświatąksiężyca i znów napił się whisky, pozwalając, by rozpłynęła mu się wustach i czekając na znieczulające działanie alkoholu.Już od bardzodawna nie czuł takiej niechęci w stosunku do Maxine i intensywność tegouczucia mocno go zaniepokoiła.Najbardziej jednak przeraził się własnejreakcji na decyzję Suzie.Postanowiła dokonać aborcji, a on nie mógł siępogodzić ze swoim rozczarowaniem.To głupie, ale już sobie wyobrażał,jak razem z małym chłopczykiem kopią piłkę.Chodzą na spacery.Zbierają kasztany.Jak mu tłumaczy, dlaczego to właśnie REM jestnajlepszym zespołem rockowym, jaki pojawił się w Ameryce.Jakwyjaśnia mu prawa rządzące światem: że kanapki z bekonem należypolewać sosem musztardowym; że wszystkie kobiety uważają się za zbytgrube, choćby nie wiem ile razy im powtarzać, że wcale tak nie jest; żepolitycy zawsze będą kłamać, byle chronić własny tyłek.Otóż to, wyobrażał sobie wnuka.Zamiast syna, którego poskąpił mulos.Napił się jeszcze whisky.Ale nie będzie go miał.No i tak być powinno - pomyślał.Suzie jest owiele za młoda na macierzyństwo.W końcu dlaczego, do cholery,miałaby poświęcać najlepsze lata swojego życia, rezygnować zotwierających się przed nią perspektyw - by wychować nieplanowanedziecko, które pojawiło się o wiele za wcześnie?Znów uniósł szklankę.Jak to się stało? Co go napadło, żeby tak sięprzywiązać do wizji posiadania wnuka?Tymczasem Maxine natychmiast i bez wahania poparła decyzję Suzie.To było wręcz obsceniczne, mało brakowało, a zakasałaby rękawy iprzeprowadziła zabieg natychmiast, własnymi rękami na stole w jadalni.Aż jęknął i zwiesił głowę, wstrząśnięty, że coś tak potwornego przyszłomu na myśl.Wiedział, że przesadza.Zbyt się zaangażował.Należało odsunąć siętrochę na bok, podejść do sprawy obiektywnie.Przecież kiedy on sammiał dziewiętnaście lat, wieść o ciąży byłaby ostatnią rzeczą, jakążyczyłby sobie usłyszeć od dziewczyny.Zapewne stanąłby na wysokościzadania i oboje jakoś by sobie poradzili - tylko że Suzie była sama.Ojciecnigdy się nie dowie o roli, jaką odegrał, nie wezmie na siebie swej częściciężaru.Tak więc, oczywiście, Suzie powinna pozbyć się dziecka,zapomnieć o tym wszystkim, kontynuować studia i cieszyć się, że danojej w życiu drugą szansę.Wszystko to Maxine ujęła w słowa z właściwym sobie brakiemdelikatności, tymczasem zaś Steve i Gemma ucichli, nie biorąc udziału wdyskusji.Zaraz potem oznajmiła, że następnego dnia rano pójdzie z Suziedo lekarza i nada obrót sprawie", by użyć jej własnego sformułowania.Will także zamilkł, nie był już w stanie przemówić ani słowa.Zatkało go,bo właściwie był już w dziwacznej żałobie po dziecku, którego nigdy niemiał poznać.Po raz pierwszy poczuł się odsunięty od jednej z córek, zepchnięty naubocze przez fakt, że jest mężczyzną i nic mu do kobiecych spraw.Najwyrazniej nikomu nie był potrzebny.Trudno mu było pogodzić się ztym tak od razu.Ulubionym orężem z arsenału morderczych zarzutów Maxine było: Zawsze robisz ze mnie wyrodną matkę, to ja mam być tym gorszym zdwojga rodziców".Kiedyś odszczeknął jej na to, że on wcale nie musi nicrobić, aby to osiągnąć, bo Maxine sama się wystarczająco stara.Inny jejzarzut brzmiał, że przez niego traci kontakt emocjonalny zdziewczynkami.I to nie było prawdą.Sama stawiała się poza nawiasem,twierdząc nieustannie, że nie może odebrać dzieci ze szkoły lub wybraćsię na wywiadówkę, bo właśnie musi zobaczyć się z księgową albo wziąćudział w jakimś spotkaniu.Trochę nawet jej współczuł, bo przecieżniełatwo jest radzić sobie z wymaganiami, jakie człowiekowi stawia jegowłasna wygórowana ambicja.Teraz jednak, kiedy to on sam znalazł siępoza nawiasem, takie wykluczenie sprawiało, że czuł się obco i nieswojo.Dopił whisky, czując, jak resztka napoju spływa mu do gardła, aciepło rozchodzi się po całym ciele.Z goryczą pomyślał, że być możeMaxine w głębi duszy nie chce, by Suzie urodziła dziecko, bo wówczaszostałaby babką, a przecież taka rola byłaby dla niej nie do zniesienia.W oddali rozległ się dzwięk dzwonu, wybijającego godzinę na wieżykościelnej.Jedno ponure uderzenie.Usłyszał, że ścieżką coś się porusza,wbił więc wzrok w ciemność.Czyżby lis?Uśmiechnął się.Nie lis, a jeż.Ta dziewczyna była najeżona jakzwykle pod daszkiem swojej bejsbolówki, miała włosy spięte w końskiogon, ramiona pochylone.Co ona tu robi, przecież o tej porze wszyscyporządni ludzie są już w łóżku?- Cześć - powiedział, żeby zasygnalizować swoją obecność i żeby nieprzestraszyła się, wpadając na niego.- Dokąd to zmierzamy? O tej porzew Navigation nie już podają drinków.Przyjrzała mu się uważnie.- Na spacer.Uniósł brwi.- O tej porze?- Nie mogę spać - rzuciła okiem na pustą szklaneczkę w jego dłoni.-Za każdym razem, gdy pana spotykam, ma pan w ręce coś do picia.- Ta okolica wpędza mnie w alkoholizm.Czekał, aż dziewczyna coś powie, ale nie odezwała się.Stała tylko zrękami w kieszeniach kurtki, a ramiona miała prawie na wysokości uszu.Wyglądała jak zbuntowana nastolatka.Zmęczona nastolatka.- No cóż, w takim razie nie chcę przeszkadzać w przechadzce przyblasku księżyca - powiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]