[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdążył się rzucić do tyłu, a ja ją powstrzyma­łam równocześnie, więc nie sięgnęła, odbiegłam z nią.Nie jeden raz widziałam konia, atakującego człowieka i dosko­nale mogłam 'sobie tę scenę wyobrazić.Szaleńczo zaciekawiły mnie przyczyny, które, najwyraźniej w świecie, dla Moniki nie stanowiły tajemnicy.Westchnęła ponownie.- No więc zdradzę pani, chociaż to głupio i aż mi wstyd za nią rzekła przyciszonym głosem i żadnej z nas nawet do głowy nie przyszło, że to zniżenie głosu uratowało życie Florencji.- Ona nie Znosi mięty pod żadną postacią.Przypuszczam, że w dzieciństwie w jakiejś kępce mięty coś ją ukąsiło, może bąk, może osa.i zapamiętała to sobie na zawsze.A ten stajenny żarł miętowego cukierka i nawet ja to poczułam.Jeśli spotka miętę w sianie, dmucha i prycha, denerwuje się, omija, w ogóle nie chce tego siana.Dla niej było specjalnie koszone, a tu jest w globulkach, może żadnej mięty w tym nie wyczuje.Mój zachwyt dla Florencji wzrósł zdecydowanie.Do cukierków miętowych miałam stosunek nad wyraz podobny, chociaż jeszcze przednimi kopytami atakować nie próbowałam.Za to wysiadłam] kiedyś z autobusu w środku trasy, bo za mną babcia z wnuczką delektowały się tym specjałem.- Zachwycająca klacz! - powiedziałam z najgłębszym przekc naniem.- l co?- l potem w ogóle nie chciała wsiąść do tej furgonetki.On jecha w środku, jak się okazało, i cały czas pchał w siebie te miętówkj wnętrze było nimi przesiąknięte i żadna siła nie zdołałaby jej tar wprowadzić, a ja jej nawet nie zamierzałam namawiać.Dlatec w rezultacie przywiozłam ją o dzień później, wczoraj.A za uwielbia pietruszkę.- Natkę, czy korzeń?- Jedno i drugie.- Prawie mogłybyśmy razem jadać obiady.- Najgorszy kłopot z tym skakaniem.- Nie - zaprzeczyłam.- Najgorszy kłopot z tym, co tu dzieje.Orientuje się pani przecież, że różne mafie robią gł pie sztuki? Jeśli Osika nie będzie posłuszny, mogą wykombłj nować coś złego.Wągrowska w tych machlojach udziału nie bierze tak mi się przynajmniej wydaje, ale czasem też się musi podpc rządkować.l- Wągrowska może, ale wątpię, czy Florencja zechce.Już tera^ jestem przejęta.Niech pani wpadnie do stajni w jakiś dzień nią wyścigowy, albo po wyścigach, tak jak teraz na przykład, to ją pan| pokażę.Jest cudowna!- Wpadnę z pewnością, może nie o piątej rano, ale po południc - obiecałam.- Dziś nie mogę, bo jestem głupio umówiona i będę si« śpieszyć.jGłośnik zawył na bombę.Oderwałyśmy się od tego konspiracyj^ nego szeptania pod barierką i okrągłym okienkiem.Gonitwd ruszyła i moje przewidywania okazały się słuszne, Białas rzeczywH ście pojechał na klasę.Po Amatim tripla bardzo spadła.Porządek był niezły, bo drug koń stanowił niespodziankę, i Monika z miejsca wyszła do przoduj Zażądałam od niej oceny koni w piątej gonitwie, bo kończyłarr kwintę trzema i byłam święcie przekonana, że musi przyjść coś 66iiimimjo, którykolwiek z pozostałych pięciu, przeze mnie nie liczo-riyi.h.Nie mogłam być przecież do tego stopnia wygrana!Jednak spadło na mnie to przerażające szczęście i przygniotło ciężarem przeszło ośmiu milionów.Ku własnemu śmiertelnemu Itlumieniu trafiłam kwintę.Poszłam wreszcie do kasy poodbierać Wu/ystko i dopiero to posunięcie okazało się szkodliwe, bo do końca dnia nie wygrałam już nic.Za to Maria wzięła wszystkie jholojne triple.Pani Ada wróciła z penetracji terenu.Nie ma go - powiedziała.- Możliwe, że się trochę zniechęcił l dlatego nie przyszedł.Ale ja go dopadnę, zadzwonię wieczorem, albo jutro i dyplomatycznie wypytam, l potem pani wszystko ukażę.Osika drugi raz nie wygrał i do kandydata wciąż brakowało mu jodnej gonitwy.Pan Sobiesław zapowiedział, że więcej tu nie przyyjdzie.Srebrny dzwoneczek znikł z horyzontu, podobno nadużywany nieco tego koniaczku, bo schody zrobiły się dla niej jakieś mniej wygodne.Nabrałam wielkiej nadziei, że przez ładne parę tygodni bidzie spokój i ogólnie biorąc, dzień uznałam za wyjątkowo atrakcyj­ny Nie miałarążadnych złych przeczuć, nawet mi zatem w głowie nie zaświtało, jak też będą wyglądały następne dni.Oczekiwanie na debiut Florencji dostarczało wyłącznie miłych, acz silnych emocji.Przyjechałam o godzinę za wcześnie, odpracowałam w pustej luisie liczne gry, padłam na fotel i spróbowałam wytypować sobie niedzielę.Z bufetu, który już zaczynał prosperować, zalatywała woń cebulki, nie do zniesienia apetyczna.Przy stoliku za barierką iniormowano się wzajemnie, co powiedział Glebowski, Wojcie-i howski i Kapulas, kogo daje Skórek, a kogo Rowkowicz, kto się nie liczy i kogo nie będzie.Usiłowałam tego nie słuchać, ale w końcu uda te elementy, głupie gadanie i cebulka okazały się silniejsze ode mnie.Dałam spokój niedzieli i popędziłam do bufetu, wyraźnie ' /ująć, jak mi jelita przysychają do kręgosłupa.Miecio napatoczył się natychmiast i uczepił się mnie jak rzep psiego ogona.- Co ty robisz? - spytał gwałtownie, zamiast powitani,- Chcesz samobójstwo popełnić? Nie jedz tu kotletów, ja cię prosz< A przynajmniej nie mielone! Chcesz, zrób sobie w domu, a nie ti Zdenerwował mnie okropnie, bo byłam bardzo głodna.- Akurat nie mam w domu co robić, tylko mielone kotlet- zaprotestowałam ze świętym oburzeniem, omal nie dławiąc s gorącym mięsem.-Mielone kotlety lubię jeść, a nie robić! Dlaczej mam nie jeść tu gdzie są?!- A czy ty wiesz, co one mają w środku.?!- No nie cyjanek przecież! Bardzo dobre! Nie śmierdzą!- No to co, że nie śmierdzą.- Poza tym, zjadłam już kiedyś kotleta z robaczkiem i nic!czepiaj się!Miecio zagulgotał coś z wielką troską i naganą i popatrzył na mnie podejrzliwie.- Z robaczkiem, z robaczkiem.A ten robaczek jak się oznaczał?- Ruszał się na wierzchu - odparłam z zimną krwią.- Żywiut! jak młody szczypiorek.Poza tym nijak, w zębach nie zgrzytał.Miecio zamarł na moment.Przestał machać rękami wok> mojego talerzyka i wyzbyłam się obaw, że mi go wyrwie przemoc Usiadł ciężko w fotelu.- A pewnie - przyświadczył z rozgoryczeniem.- Piasek.zgrzyta, szkło ci zgrzyta, ale taki robaczek najwyżej piśnie i tyle.- Ten nie piskał, nawet jak go wyplułam.- To jednak wyplułaś?- Wyplułam, fanaberię miałam taką.A na sałacie są mszyo- No to co, że są mszyce?- Też robaczki.Sałatę jadasz? To i mszyce jadasz i nizawracaj głowy!- Jakie mszyce? - zainteresowała się Maria, wracająca okasy.- Dlaczego on jada mszyce?Zagęściło się już i pierwsza gonitwa była blisko.Maria te; przyjechała wyjątkowo wcześnie, zdążyła zagrać.- Nie ja, tylko ona! - zaprzeczył Miecio ogromnie wzburzony- Ja sałatę jadam płukaną pod bieżącą wodą, wprawdzie z kranu; ale z filtrem, a ona, zobacz co robi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl