[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zerknął w szerokie, panoramiczne lusterko i zobaczył, jak Mary Kate Grieg-son podaje jakąś kartkę swojej przyjaciółce, tej małej kurewce Brent Tenney.Onewszystkie to małe kurwy.Pieprzą się już od szóstej klasy.Zahamował raptownie i zatrzymał autobus przy krawężniku.Mary Katei Brent spojrzały ze strachem w jego kierunku. Chcecie sobie pogadać?  zapytał, patrząc w lusterko. Proszę bardzo,możecie już zacząć.Otworzył drzwi i czekał, aż sobie pójdą w cholerę.89.00.Weasel Craig zupełnie dosłownie wytoczył się z łóżka Przez okno jego usy-tuowanego na pierwszym piętrze pokoju wpadały oślepiające promienie słońca.W głowie czuł nieznośne pulsowanie.Z góry dobiegał go stukot maszyny do pi-sania.Boże, ten człowiek musi być chyba głupszy od wiewiórki, żeby tak walićw klawisze od rana do wieczora.Wstał i w samych slipach podszedł do kalendarza, aby sprawdzić, czy to tensam dzień, kiedy stał się bezrobotny.Nie.Była to środa.Kac okazał się znacznie mniej dokuczliwy niż przy innych podobnych oka-zjach.Weasel siedział u Della aż do zamknięcia lokalu, czyli do pierwszej, alemiał tylko dwa dolary, a po ich wydaniu nie udało mu się naciągnąć na piwo zbytwielu gości.Tracę talent, pomyślał i podrapał się po szczęce.Wyciągnął gruby podkoszulek, który nosił bez względu na porę roku i zielone,robocze spodnie, a następnie otworzył szafę i wydobył z niej swoje śniadanie butelkę ciepłego piwa na teraz, paczkę dotowanych przez rząd płatków owsianychna potem.Nienawidził owsianki, lecz obiecał wdowie, że pomoże jej wytrzepaćdywan, a ona z pewnością nie omieszka obarczyć go także innymi zadaniami.W gruncie rzeczy nie miał nic przeciwko temu, choć nie ulegało wątpliwości,że stanowiło to znaczny krok wstecz w porównaniu z czasami, kiedy sypiał z EvąMiller w jednym łóżku.Jej mąż zginął w wypadku, jaki miał miejsce w tartakuw roku 1959; było to nawet dosyć zabawne o ile taki okropny wypadek może byćzabawny.W tamtych latach tartak zatrudniał sześćdziesięciu czy nawet siedem-dziesięciu ludzi, Ralph Miller zaś należał do tych, którym w przyszłości rokowanoszanse na objęcie dyrekcji.52 To, co go spotkało, było zabawne dlatego, że od roku 1952, czyli od chwili,kiedy zaczął pracować w biurze, nie miał do czynienia z maszynami.Na tym wła-śnie polegała wdzięczność kierownictwa i Weasel uważał, że Ralph w pełni sobiena nią zasłużył.Kiedy wielki pożar przedarł się przez moczary i gnany wiejącymz prędkością dwudziestu mil na godzinę wiatrem przeniósł się na drugą stronęJointer Avenue, wydawało się, że tartak jest stracony.Jednostki straży pożarnejz sześciu miasteczek miały dość roboty walcząc o ocalenie ludzi i domów, żebyzawracać sobie głowę jakimś nędznym tartakiem.Ralph Miller utworzył z całejdrugiej zmiany oddział ochotników, którzy pod jego dowództwem polewali dachwodą i dokonał tego, czego nie udało się dokonać zawodowym strażakom na za-chód od Jointer Avenue  skierował ogień na południe, gdzie w krótkim czasiezostał całkowicie opanowany.Siedem lat pózniej, oprowadzając po zakładzie jakichś wysokich urzędnikówz dużej firmy mającej swoją siedzibę w Massachusetts, wpadł do strugarki.Prze-konywał ich, żeby kupili tartak i poślizgnął się w kałuży wody.Nie trzeba doda-wać, że wraz z nim w paszczy strugarki zniknęły jakiekolwiek szansę na prze-prowadzenie transakcji.Tartak, który Ralph ocalił w roku 1951, uległ ostatecznejlikwidacji w 1960.Weasel stanął przed lustrem pokrytym kroplami wyschniętej wody i przycze-sał swoje bujne siwe włosy  rzeczywiście piękne i, pomimo jego wieku sześć-dziesięciu siedmiu lat, nadal bardzo seksowne.Olbrzymie ilości alkoholu, jakiewypijał, zdawały się im znakomicie służyć.Następnie wciągnął na grzbiet robo-czą zielonobrązową koszulę i z pudełkiem płatków pod pachą zszedł na dół.A teraz, niemal w szesnaście lat pózniej, zatrudniał się jako pomoc domowau kobiety, z którą niegdyś sypiał i którą w dalszym ciągu uważał za cholernieatrakcyjną.W chwili, gdy wszedł do rozświetlonej blaskiem słońca kuchni, wdowa dopa-dła go niczym sęp. Posłuchaj, Weasel, nie wypolerowałbyś po śniadaniu poręczy przy scho-dach? Miałbyś trochę czasu?Obydwoje udawali, że jest to z jego strony przyjacielska przysługa, a nie spłatacotygodniowej, czternastodolarowej należności za pokój. Jasne. A co do dywanu w salonie, to. Trzeba go wytrzepać.Pamiętam. Jak tam twoja głowa?  Zadała to pytanie niemal oficjalnym tonem, niedopuszczając, żeby zabrzmiała w nim choćby nuta współczucia, ale on i tak wy-czuł jego obecność. Dziękuję, dobrze  odparł, nastawiając wodę w garnku. Pytam, bo zdaje się, że dosyć pózno wróciłeś. A co, miałaś na mnie ochotę?  Spojrzał na nią unosząc przekornie brew53 i z zadowoleniem stwierdził, że Evą nadal potrafi zaczerwienić się jak uczennica,choć przestali dokazywać już prawie dziewięć lat temu. No wiesz, Ed.Tylko ona zwracała się do niego w ten sposób.Dla wszystkich innych miesz-kańców miasta Salem nazywał się po prostu Weasel.No i bardzo dobrze.Mogąmówić do niego jak chcą.Chrząknął niezręcznie. Nie przejmuj się.Wstałem lewą nogą z łóżka. Raczej z niego wypadłeś, sądząc po hałasie  powiedziała szybciej, niżzdążyła pomyśleć, ale Weasel ograniczył się do powtórnego chrząknięcia.Ugo-tował i zjadł znienawidzone płatki, a potem wziął szmatę, Puszkę z woskiem domebli i nie oglądając się wyszedł z kuchni.Z drugiego piętra w dalszym ciągu dobiegał stukot maszyny.Vinnie Upshaw,który mieszkał naprzeciwko pisarza, twierdził, że tamten zaczyna o dziewiątejrano, pracuje do południa, zaczyna znowu o trzeciej, pisze do szóstej, a potemjeszcze raz siada do maszyny o dziewiątej i wstaje od niej dopiero około północy.Weasel nie potrafił sobie wyobrazić, jak w jednej głowie może pomieścić się tylesłów.Mimo to ten Mears sprawiał dosyć przyjemne wrażenie, a poza tym istniałaszansa, że któregoś wieczoru uda się naciągnąć go u Della na kilka piw.Weaselsłyszał, że większość pisarzy pije jak ryby.Polerując starannie poręcz, oddał się całkowicie rozmyślaniom, Dotyczyły po-nownie wdowy.Dzięki pieniądzom, jakie otrzymała z ubezpieczenia po śmiercimęża, przerobiła dom na pensjonat i żyła sobie całkiem niezle.Zresztą, co w tymdziwnego? Przecież harowała jak wól roboczy.Stary na pewno przyzwyczaił jądo regularnych figlów i potem kiedy minęła rozpacz, potrzeba pozostała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl