[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niektórzy mieli zawroty głowy, kilku nawet pomyślało, że to trzęsienie ziemi - a potem te dziwaczne zmiany za murami! To na pewno magia, lecz nikt z nas nie potrafi wyjaśnić, co się zdarzyło ani dlaczego - spojrzała na niego z namysłem.- Ty pewnie wiesz, prawda? Przecież jesteś w pałacu, w centrum wydarzeń.Karal w myśli podziękował Vkandisowi za ten wstęp; lepsze­go nie mógł oczekiwać.- Owszem, wiem, co się stało, a przyszedłem właśnie po to, by z wami o tym porozmawiać.Wszystkie spojrzenia zwróciły się na niego, a rozmowy umil­kły.Karal poczuł się jak na wysepce ciszy pośród panującego wokół hałasu.Miał ochotę wyrzucić z siebie wszystko naraz, słowa same pchały mu się na usta - ale ci młodzi ludzie kierowali się logiką, więc im jaśniej im to przedstawi, tym bardziej prawdopodobne, że mu uwierzą.Sam Karal nie uwierzyłby w to, o czym miał opowiedzieć, gdyby nie uczestniczył w wydarzeniach od samego początku.Będzie musiał opowiadać dokładnie, by nie podejrze­wali go o zwodzenie lub, co gorsza, kłamstwo.Zaczął więc od samego początku - od przeczuć An'deshy, relacjonując szczegółowo to, co się zdarzyło i to, co powiedziano na ten temat; jednakże nie wspomniał o awatarach ani Altrze.Ci uczniowie wiedzieli o darze przewidywania, lecz objawienia bóstw mogłyby się okazać zbyt ciężką próbą dla ich zaufania.Słuchali go uważnie, bez oznak niedowierzania, nawet kiedy opowiadał o skutkach magii wędrującej przez tysiąclecia.- Wiem, że to brzmi niewiarygodnie - zakończył - ale do tego wniosku doszli nawet Śpiew Ognia i Elspeth.Książę Daren im wierzy.Natoli uspokajająco położyła swoją dłoń na jego ręce.- Wierzymy ci, Karalu - rzekła i rozejrzała się wokół.- Prawda?Odpowiedziały jej potakujące skinienia głów.- Nie masz powodu nas okłamywać - odezwał się ktoś.- Poza tym twoje słowa zbyt dobrze pasują do tego, co dziś widzieliśmy.Mam tylko jedno pytanie.Nie jesteśmy magami i mamy do czynienia tylko z przedmiotami materialnymi.Dla­czego do nas przyszedłeś?Karal odetchnął z ulgą; kamień spadł mu z serca.- Ponieważ uważam, iż możecie pomóc - powiedział.- Oto dlaczego: w tej chwili szukamy prawidłowości, zasady, która pozwoli nam przewidzieć, co nas jeszcze czeka, a nawet, być może - kiedy się to stanie.Prawidłowości zaś to logika, matematyka.- A któż lepiej od nas potrafi sobie radzić z matematyką i logiką? - dokończyła Natoli z oczami błyszczącymi entuzja­zmem.- Zgadza się! Trafiłeś pod właściwy adres.My.- przerwała na chwilę, marszcząc brwi.- Czekajcie, to trochę zbyt ważne zadanie na jedną małą grupę uczniów.O tym powi­nien usłyszeć każdy, a zwłaszcza mistrzowie.Skoczyła na równe nogi i przecisnęła się do kominka, przy którym wisiał wielki dzwonek.Karal nie widział dotąd, by ktoś go używał, więc uznał go za dekorację.Teraz, gdy Natoli pociąg­nęła za sznurek, zdał sobie sprawę z jego przeznaczenia.W całej izbie natychmiast zapadła cisza, tak głęboka, że można było usłyszeć wycie wichru i szum deszczu na zewnątrz oraz szmer odsuwanych krzeseł w sąsiedniej komnacie, zajmo­wanej przez mistrzów.Po chwili oni także weszli do wspólnej izby; kilku z nich wyglądało na niezadowolonych, lecz większość wydawała się zaciekawiona.- Oto nasz przyjaciel, Karal, sekretarz posła karsyckiego - odezwała się głośno Natoli.- Zapoznał nas mój ojciec, herold Rubryk; powiedział, że mogę mu zaufać.Dziś Karal dowiedział się o czymś, co według niego powinniśmy usłyszeć; kiedy opo­wiedział, o co chodzi, zadzwoniłam, by dowiedzieli się o tym wszyscy uczniowie i mistrzowie.- Skinęła na Karala, który wstał, oblewając się rumieńcem.- Karalu, czy mógłbyś powtó­rzyć to, co nam przed chwilą opowiedziałeś?Wciąż zaczerwieniony Karal zaczął relację od początku, starając się trzymać chronologii wydarzeń.Kiedy skończył, na­dal panowała cisza, ale żadna twarz nie zdradzała niedowierzania ani wrogości.Wreszcie spoza pleców rzemieślników wystąpił niewysoki mężczyzna.Z szacunku, jaki okazywali mu uczniowie, Karal domyślił się, że to najwyższy rangą mistrz.Nie był wyższy od Natoli; łysinę na czubku głowy otaczał wianuszek siwych wło­sów, a ubranie nie różniło się od odzieży reszty zebranych; biła jednak od niego siła autorytetu.- Młoda damo.Natoli, prawda? Miałaś zupełną słusz­ność, uderzając w Dzwon Ciszy - odezwał się nieco chrapli­wym głosem.- Rzeczywiście powinniśmy to wszyscy usłyszeć i z pewnością takie zadanie przerasta siły jednej małej grupki uczniów.A ty, młodzieńcze, nie pomyliłeś się, przychodząc tutaj - dodał, kierując spojrzenie na Karala; jego oczy niemal znikły w siatce drobnych zmarszczek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl