[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każdy z grajów wkucnął się w siebie, gdy zagrochotało piorunnym gromem owego Wykichu, a Gról nic.I myślę: O, straszna to afera jakaś! Nie może Gról sam Goryllium Kąciarskiego nie widzieć, a nie widzi przecie.Nie mógł na własnym łbie koronnym Wapna, Tynku nie poczuć, a przecie nie czuje nic a nic.Więc cóż to znaczy? Kto tu sługa, kto tu pan? Goryllium jestże Zębatym Kappellmaystrem Gróla i na ostatni kęs go ma, jego na wety zje? Czyli też tajnym są oboje aliansem powiązani przeciwko nam tutaj? Nic nie rozumiem, jeno wiem: Drapaka by dać, im prędzej, tym lepiej, lecz jak?Po drugiej części koncertu wyszło Goryllium w przerwie z Szafy i między nami się przechadza.Znudzone jakieś, czy co? Ogłaszają nagrodę, nuż graycy raycować, o głos proszą, krytykę czynią dogłębną, a Goryllium jednemu uszy obwąchało, drugiemu poprawiło krawat, trzeciemu zjadło maszynopis referatu, że skonfundowany przycupnął zaraz, a też idąc spluwało do spluwaczek srebrnych, a może przez omyłkę i do puzona napluło też.Lecz krasnomówcy gadający dalej młócą o Ha.Sf., aż im pot się z czoła leje, grać, co to, to nie, grać nie mogą, atoli jakże cudownie, z jakim wiary pełnym w Ha.Sf.Natchnieniem potrafią o grania perfekcyi rozprawiać! A gdy mi owo gadanie ichnie, i gdy chodzenie, sapanie i czochranie Gorylliumowe zajechało w bok pod ostatnie żebro, poczułem zadyszkę, mrok w oczach, i poprosiłem o głos: a Gról Jegomość z loży przyglądał mi się, jako iż protegował naradę i osobiście Raczył ją Obecnością Najjaśniejszą uświetnić.Wstałem z tą myślą, że gdyby opisy muzyki mogły dźwięczeć, niechybnie rozpościerałaby się w Hafnie wcielona Sfer Harmonia; i poczułem, że w hazarodowym jestem stanie, i w powszechnym Silentium powiadam w głos: A co to za zmora - potwo - ra kręci się tu i pałęta na kabłąkowatych nogach, i kusztyka, i drała, że wprost niedobrze się robi od samego widoku? A jakimż to prawem ten Kąciarz z Szafy wciąż penetruje nam muzykę i takową zanieczyszcza paskuda swoją, a też obżarstwem? A jakżeż to można zacnych muzykantów na surowo żreć, aż się łuskowate uszy trzęsą, a grdyka chodzi? A któż to widział, żeby komissye i doktorzy hab.cich., i uczone ekspertyzy, i rewidenci, i kontrrewidenci, i mikroskopy na kopy, a nikt nic, ni pary z gęby, jeno w kucki a w kucki? To ja tu teraz powiadam Veto, Grólu Zbawnucy, i Veto, panowie bracia, i Veto, czyli nie masz zgody na ciebie, Kąciarzu Bezecny, i póki ciebie, tedy tu g.będzie, nie Harmonia Sfer!!!Co się działo, mości panowie! Jedni usiłowali wleźć do instrumentów swych, żeby się schować, wszelako pojmujecie chyba, że o ile to było jeszcze do pomyślenia przy kontrabasie lub pianoforcie, ani mowy z fletem, a już tryanglista, wyryując, łeb wraził w sam środek tryangla, który mu jak obróżka na szyi wisiał i dzwonił jednym cięgiem od jego zębów szczękania.Drudzy włazili znów pod fotele swoje albo drapali podłogę, by dołek sobie wykopać, ale jaki tam dołek dla strusiej polityki, gdy tu dębowy parkiet! Blacharz talerzysta, tył sobie talerzami osłoniwszy, bęben mój duckał głową, bo do środka go parło, lecz importowana błona grzeczna zdzierżyła.Kapelmistrz, aby mnie zagłuszyć, jednym cięgiem prał paliczką swoją w pulpit, kwicząc jak prosię andante ante rante mante adamante tante, bo mu się już wszystko pomieszało, a Gról Najjaśniejszy w Loży swojej koronnie honorowanej prędko coś zaszeptał lokajom, sługom, i nuż ci zasłonę zasuwać, aby go brokatem, adamaszkiem, złotogłowiem herbowym oddzieliła od nas, zasię Goryllium zrazu nic, jeno ćpało, a mlaskało dalej, bekając, bo mu się jeszcze arfistą odbijało, że dosyć był w sobie tłusty i masny, aż dopiero potem przywstaje i odzywa się chrapliwie, wstrętnie i grubawo:- Ka - błą - ko - wa - ty? Niby kto? Mo - ja - wiel - moż - ność?! Ach?! Jam tu podań w niehehehe (zapłakał) sławę jest? Jam tu pomóhuhuhu (zapłakał) wioń o coś brzydkiego jest? Nikt mnie do obronyhyhyhyhy (zapłakał) słowem nie pospieszy? O! jasny gwint! Ratujcież mnie sirotę - bidotę, bo tu mnie obrażają, mnie tu despekt, mnie tu impertynencje, mnie tu krzywda się, mnie tu źle, ja do mamy, do niani chcę! Ohohoho! Uhuhuhuh! (płakał już jak wodospad w burzę) - ty, wstrętny wszarzu - bębniarzu! Ty nie - kul - tu - ral - ny bambidolu! Ty boćwi - no! Ohoho! Nie kochasz mnie! A ja myślałem, że mnie tu wszyscy, wszyscy kochają! Zdziwienie mi zrazu mowę odjęło, potem atoli wziąłem na odwagę i rzekę: Mości Gorylllium! Zaiste trudno kochać tego, kto jako Kąciarz Szafon z pokątnej Szafy wciąż wyłazi potworem, wyłaniając się jak żbik na owce, gnaty łamie, puzonistów żre, flecistami zakąsza, nie mogę tedy pojąć, jakoż nie dostrzegasz swej kanibalno - muzykalnej zbrodniczości? A wy - mówię - panowie uczeńcy, fraczni, tabaczni, bro - danci, i ty smokingowy doktorze hab.cich.z fajką, nie naukowa wasza nauka badawcza! Metronomów ponastawiali, rezonatorów, abrakadabrów, szpilcajgu, mąkę w powietrzu rozsypali, niech ta wisi polatując, ukaże Węzły Stojących Fal! Ekspertolizy piszecie, duch i ciąg metrem mierzycie, a Goryllium nie widzicie! A Gról Jegomość niechaj raczy firancję swoją odsunąć i wyjaśnić poniekąd, w jakim charakterze tu się konsumpcja na miejscu odbywa, jako też na wynos do Szafy!? Albowiem w hazardowy stan wszedłem i już mi wszystko jedno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]