[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zieloni ostrożnie wynieśli kopie i ułożyli je w kapsule, którą Pet i Anna już opuścili.Jak tylko tamci dwaj powrócili do grawilotu, obydwoje wślizgnęli się ponownie do kapsuły sprawdzając swoje sobowtóry.Za każdym razem odczuwali przy tym pewne zawstydzenie i zmieszanie.To było coś więcej niż zwyczajne lustrzane odbicie.Kopie leżały nieprzytomne w fotelach, ale oddychały miarowo.Ich życiu nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo.Sprawdzili jeszcze raz poprawność programów sterujących kapsułą i wreszcie zabrali się do tego, co tak bardzo odwlekali - zaczęli sprawdzać zawartość pamięci kopii.Nie było w niej wiele nowego.Loop nakazał im jedynie zrezygnować, na jego rozkaz, z udziału w wyborach do Tajnej Rady.Mieli przy tym wygłosić długie przemówienie telewizyjne, w którym stwierdziliby, że nie czują się na siłach do przyjęcia tej funkcji.Mimo że było to szalenie proste, to jednak świadczyło o dużym wyrobieniu Loopa w intrygach.Zakazał im jedynie minimum, ale jednocześnie zagwarantował sobie uzyskanie decydującej przewagi w najważniejszej chwili.Wszelkie późniejsze wyjaśnienia, telewizyjne czy ustne, tylko pozbawiałyby ich resztek szans utrzymania popularności.Pet i Anna wyszli powoli z kapsuły starannie zamykając za sobą luk.Czekali dopóki pojazd nie zniknął im z oczu.Dopiero wtedy poszli do grawilotu.- A jeżeli się pomyliliśmy? - zawahał się Pet, kiedy już leżeli w wygodnych fotelach.- Z pewnością dowiemy się o tym za kilka godzin, kiedy nas ktoś doprowadzi do formy.Przecież zostaniemy tylko sparaliżowani.Pet spojrzał na nią nie ukrywając strachu i wydał milczący rozkaz zielonym.Po chwili obydwoje wygięli się pod wpływem krótkiego bólu wywołanego działaniem promienników.Potem mogli już śledzić tok dalszych wydarzeń jedynie za pośrednictwem swoich więźniów.* * *Lara przebywała wraz z najbliższymi współpracownikami w Centrum Dowództwa Azji umieszczonym w podziemiach wieży.Miała stąd łączność z wszystkimi wieżami jej terytorium oraz z ośrodkami dowodzenia pozostałych Namiestników.Łączność z koloniami utrzymywała za pośrednictwem stacji księżycowej.Jej schron mieścił się na głębokości pięciu kilometrów pod ziemią i był praktycznie nieosiągalny nawet dla grup specjalnych.Teoretycznie istniała taka możliwość, ale ryzyko błędu przy teleportacji czyniło każdą próbę zwykłym samobójstwem.Nikt od dawna już nie marnował swoich ludzi w ten sposób.Lara zajmowała niewielkie stanowisko pośrodku olbrzymiej Bali.Przed nią mieściło się dwieście stanowisk łączności z różnymi punktami globu i Systemu Słonecznego.Każde z nich było podłączone do jej punktu dowódczego.Z tyłu, poza plecami, mieścił się ośrodek koordynacyjny i prognostyczny podłączony bezpośrednio do komputera analizującego wszystkie możliwe warianty strategiczne.W dziesięć minut od momentu rozpoczęcia ataku miała pewność, że jest on ograniczony tylko do Sydney i że uciekinierzy, którzy wciąż jeszcze wymykali się jej grupom pościgowym, z pewnością nie będą mogli opuścić planety.Natychmiast po otrzymaniu meldunku o porwaniu Peta i Anny nakazała start prawie wszystkich jednostek floty, która tworzyła na orbicie kosmiczny parasol.Piloci otrzymali rozkaz strzelania do każdego pojazdu należącego do Loopa lub Bora.Już w dwudziestej minucie po rozpoczęciu walk Loop stracił dwa pojazdy łączności z Księżycem.Zaraz potem wszystkie jego jednostki wycofały się na Ziemię lub na Księżyc.To było podejrzane.Lara jeszcze raz przyjrzała się obrazowi zsyntetyzowanemu przez komputer na głównym ekranie.Orbita wokółziemska była w jej wyłącznym posiadaniu.Przestrzeń powietrzna Azji i Europy również należała do niej.Nie licząc pięciu grawilotów pościgowych i dwóch pojazdów Loopa powietrze było czyste.- Dlaczego Loop i Bor nie wesprą swoich ludzi? kołatało jej się cały czar w myślach.Żaden z nich nie należał do osób, które łatwo się poddają.- Mają świetnych pilotów - mruknął ktoś za jej plecami.Spojrzała na ekran i musiała zgodzić się z tą opinią.Piloci Loopa wyczyniali cuda.Jej grupy specjalne były ewidentnie gorsze.Dowiódł tego zarówno atak na kosmodrom, jak i wyniki walk w mieszkaniu Peta i Anny.Straciła trzynastu zielonych zabijając zaledwie dziewiętnastu.Loop stracił więcej, ale jej ludzie znali przecież lepiej teren.Zagadką pozostał wciąż cel tego porwania.Przecież nie można było czytać w myślach ani Peta, ani Anny.W jaki więc sposób Loop pragnął zmusić ich do mówienia? Można było oczywiście nakazać im hipnotycznie odpowiedzenie na wszystkie pytania, tylko w praktyce taki rozkaz równał się praniu mózgu.Loop z pewnością nie mógł sobie pozwolić na śmierć przybyszów i to z własnego rozkazu.“Feniksa" broniły trzy grupy specjalne.Nie był wart dalszych strat.Chyba że Loop dysponował jakimś nowym aparatem odczytującym myśli.To było szalenie mało prawdopodobne, ale mimo wszystko kazała sprawdzić tę hipotezę na komputerze.Odpowiedź maszyny była jednoznaczna niemożliwe.- Lara do Alfa - połączyła się z tymczasowym zastępcą Peta i Anny.- Potrzebuję pięć normalnych załóg na promach księżycowych.Na ochotnika - dodała po krótkim zastanowieniu.- Masz całą flotę - odparł Alf.- Chcę pięć promów do zaatakowania uciekinierów ich polem magnetycznym.Żaden grawilot nie oprze się temu.Zaraz potem w eterze rozległ się potworny wrzask zgłaszających się załóg.Lara słuchała tego lekko zaskoczona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]