[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skierował się ku przeciwnej ścianie obszernej jaskini i w myśli założył się sam ze sobą o pewną drobnostkę.Przy czwartym stoliku wygrał zakład.Wiadomość o niezwykłym Naznaczeniu ostatniej zielonej smoczycy już obiegła zgromadzonych.— Czy to prawda — spytała jakaś gospodyni, matka spiżowego jeźdźca — że ta dziewczynka musiała uciekać z domu? — Kobieta była wstrząśnięta, podobnie jak inni przy jej stoliku.— Dotarła tu na czas, a to najważniejsze.— K’vin gładko uniknął niewygodnych wyjaśnień.— Co by się stało, gdyby nie przyjechała? — spytała żarliwie jedna z dziewcząt.— Czy smok by…Przerwała nagle.K’vin odgadł, że ktoś kopnął ją w kostkę pod stołem.— Nic takiego.Na pewno widziałaś, ilu chętnych chłopców otoczyło smoczka — powiedział, by zamaskować niezręczną pauzę.— Maleńka smoczyca wybrałaby któregoś z nich.Ale to nie była prawda.Właśnie po to, żeby uniknąć podobnych sytuacji, każdy Weyr starał się, aby do Naznaczania przystąpiło jak najwięcej kandydatów.W przeszłości odnotowano pięć przypadków, gdy smocze pisklę nie znalazło osoby o odpowiedniej psychice.Za każdym razem śmierć maleństw doprowadzała cały Weyr niemal do załamania i od tej pory ze wszystkich sił starano się nie dopuszczać do takiej sytuacji.Zgadzano się nawet, by smoczęta Naznaczały widzów.Zdarzały się również nie wyklute jaja.W dawnych czasach, gdy były jeszcze dostępne środki techniczne, dokonywano sekcji zwłok, by zbadać przyczynę.W większości zanotowanych przypadków była to dysfunkcja żółtka albo deformacja płodu, które i tak uniemożliwiłyby smoczęciu przeżycie Wylęgu.Jednakże w trzech przypadkach nie rozpoznano przyczyny zgonu, a płód był idealnie zdrowy, bez widocznych deformacji i niedorozwoju.Z pokolenia na pokolenie przekazywano radę, by takie jaja natychmiast pozostawiać pomiędzy; ten smutny obowiązek wypełniali zwykle Przywódca Weyru i jego spiżowy smok.— Widziałam, jak nadjeżdża i jak tamci chcą ją zatrzymać — powiedziała dziewczynka, zachwycona, że znalazła kolejnego słuchacza.—A zatem siedziałaś na najlepszym miejscu w całym amfiteatrze — uśmiechnął się K’vin.Dziewczynka z urazą popatrzyła na pozostałych członków rodziny.— Właśnie, że tak! Widziałam wszystko! Nawet to, że młody smok chciał kogoś zjeść.Czy to był jej ojciec?— Suze, dość tego — skarcił ją ojciec, a siedzący obok brat chyba ją uszczypnął, bo wyprostowała się gwałtownie i rzuciła mu gniewne spojrzenie.— Tak, to był jej ojciec — odparł K’vin.— Nie zdawał sobie sprawy, na co się naraża uderzając jeźdźca? — spytał ojciec Suze, wyraźnie wstrząśnięty zachowaniem napastnika.— Zdał sobie sprawę, lecz po niewczasie — odrzekł sucho K’vin, obserwując zaskoczenie na twarzy dziewczynki.— Powiedz mi, przyjacielu, jakie twój syn — tu Charanth, jak zwykle, podpowiedział imię chłopca tak prędko, że przerwa była niemal niezauważalna — Thomas, wybrał sobie jeździeckie imię?— Chłopiec w najśmielszych snach nie przypuszczał, że Naznaczy — powiedziała matka.Na jej twarzy malowała się duma ze skromności syna i radość z jego sukcesu.— Nigdy nie lubił swojego imienia — wtrąciła nieujarzmiona Suze.— Wybierze sobie całkiem nowe — rzuciła rodzicom pogardliwe spojrzenie spod oka.— A oto i on, jeśli się nie mylę.— K’vin wskazał chłopca, zmierzającego w ich stronę po kamiennej posadzce groty.Przywódca Weyru pouczał kandydatów o obowiązkach jeźdźców względem smoków, i zdążył poznać część z nich.Thomas, czy jak mu tam, był bardzo podobny do siostry i brata, więc łatwo go było rozpoznać.K’vin miał nadzieję, że jedynie z twarzy przypomina tę małą złośnicę.— Dobra robota, młody człowieku — powiedział, wyciągając rękę.— Jak będziesz się od tej pory nazywać?— S’mon, panie — odparł chłopiec, w dalszym ciągu zarumieniony z emocji.Odwzajemnił się mocnym, stanowczym uściskiem dłoni.— Zastanawiałem się nad T’omem, ale nigdy specjalnie nie lubiłem tego imienia.— A mówiłeś, że… — Suze wyraźnie zarobiła kolejnego kopniaka pod stołem, bo aż pisnęła i łzy stanęły jej w oczach.— Łatwiej to wymówić — stwierdził S’mon.— Tiabethowi też się podoba — dodał tym chwytającym za serce tonem, w którym duma przeplatała się z radością posiadacza, tak typowym dla młodych jeźdźców, przyzwyczajających się do nowych warunków i obowiązków.— A w dodatku był już jeden T’mas, w pierwszej bendeńskiej grupie jeźdźców.— Od dawna nie żyje.— Ojciec me był zachwycony wyborem.— w naszej rodzinie zawsze któryś z synów nosi to imię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl