[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przepastna biblioteka o perłowym stiukowym suficie dawała życzliwe schronienienawet mało pobożnym dziełom.Byron mógł tam natrafić na rozpasane dziełaKatullusa i Propercjusza, mógł czytać Horacego, a nawet Listy lorda Chesterfieldaoliwkowozielonej oprawie ze złoceniami.Mnisi opiekowali się czule czterematysiącami manuskryptów, świadków początków ormiańskiej cywilizacji przedtysiącami lat.Wiele przedmiotów przywodziło mu na myśl jego ukochany Wschód:mógł siadać w orientalnych fotelach przy ośmiokątnych stolikach wykładanychwielbłądzią kością i zaglądać do szaf wypełnionych egipskimi antykami.Po powrocie z wyspy opowiadał mi o swoich odkryciach.Na Byronie, tak samojak przedtem na Napoleonie, ogromne wrażenie wywarł opat klasztoru, szczupłystarzec z brodą jak ogon komety.Byron prędko zaprzyjaznił się z kilkoma spośróddziewięćdziesięciu mieszkających tam mnichów i już tydzień lub dwa pózniejpomagał ojcu Paschalowi Archerowi w pracy nad angielsko-ormiańską gramatyką.Nieporównywana z niczym trudność tego języka podziałała na niego jak ożywczypowiew. Mój umysł potrzebuje bardzo silnego bodzca, żeby zacząć naprawdę działać wyjaśnił mi. Dlatego świadomie wybrałem sobie najtrudniejszą z dostępnych turozrywek, żeby zadawać mu te rozkoszne tortury.San Lazzaro szybko stało się dla Byrona świętym miejscem, być może jedynymmiejscem na świecie, które był skłonny tak nazwać.Chociaż na wszystko patrzyłz góry i ze wszystkiego szydził, nie pozwalał sobie na żadne cyniczne uwagi podadresem ormiańskich mnichów.Przekonał się, że uosabiają radości niesione przezwiarę, będąc równocześnie wolni od wszelkich związanych z nią przywar.%7łyliw estetycznym i fizycznym komforcie, ale nie w zbytku.Mogliby nauczyć świat, żeistnieje inne, lepsze życie.Akceptując go akurat w chwili, kiedy reszta świataodżegnywała się od niego jak od diabła, mnisi z San Lazzaro zaprezentowali wiarę,którą prawie mógłby przyjąć jako swoją. Pamiętaj powiedział mi kiedyś z taką miną, jakby osobiście dokonał tegoodkrycia że właśnie w Armenii Bóg umieścił ziemski raj i że to właśnie tamnajpierw opadły wody potopu i tam gołębica znalazła pierwszy skrawek suchegolądu. Wierzysz więc w to samo co Ormianie? zapytałam. Kiedy o nich mówisz,jestem gotowa uwierzyć, że już zostałeś zbawiony. Nie wiem, w co wierzyć, a w co nie.Zdrowy rozsądek i zmysły zdają sięświadczyć o czymś innym, ale czy zawsze można im ufać? Wiara daje wielu ludziom pociechę. Raczej ich ogłupia.Niech płacą dyskomfortem za komfort psychiczny, niech sięskręcają i zwijają, żeby być dobrymi ! Ja nie potrafię ani nie chcę być taknienaturalny.Poza tym wydaje mi się, że dobrze się czują z poczuciem winy, ba,nawet się w nim pławią.Niech mnie licho wezmie, jeśli grzesznicy nie rywalizująmiędzy sobą o to, kogo spotka najcięższa kara za jego występki! Nawet gdybywszyscy mieli zostać potępieni, nikt chybaby się zanadto nie przejął.Niech więc powsze czasy tarzają się w siarce i skowyczą z bólu chłostani diabelskim ogonem.Dowiedziawszy się, że to spod mojej ręki wyszły wspaniałe barwyodrestaurowanych klasztornych fresków, wykrzyknął z zachwytem: Cecilio, Cecilio, Cecilio! Wiedziałem! Od początku coś przeczuwałem! Mogłemsię domyślić, że trafisz tam przede mną! Zaraz potem jego twarz pociemniała.Przypuszczam, że nie sama, lecz z n i m.Nie odpowiedziałam.Z powrotem w Wenecji, w mojej pracowni, Byron kontynuował studia językowew swój ulubiony sposób. Sangue di Dio, faccia damaladetti.Krew Boga, oblicze potępionych. szeptał mido ucha, ciągnąc mnie na podłogę. Sei le mie viscere jęczał. Jesteś moimiwnętrznościami. Pózniej, kiedy jego podniecenie narastało: Poszedłbym za tobąw gęstwinę tysiąca noży. A wreszcie: Mazza ben co dosłownie oznacza %7łyczę citak dobrze, że mógłbym cię zabić.Uwielbiał recytować w weneckim dialekcie intymny alfabet miłości, wyliczaćwszystkie malownicze świństwa, jakie przychodziły mu na myśl.Więcej w nim małego chłopca niż w Girolamie, myślałam.W końcu, niemal całkowicie oswoiwszy mnichów, Byron wrócił do pisania poezji.W gaju oliwnym na San Lazzaro tworzył czwartą księgę Childe Harolda, a ja gomalowałam.Mnisi pozwolili nam obojgu pracować w ciszy i spokoju ich wyspy.Aączyła nas wtedy radosna przyjazń.Czasem, kiedy podchodził obejrzeć postępyprac przy portrecie, czule całował mnie w ucho i uśmiechał się do mnie, a jazaczynałam znowu wierzyć w to, że szczęście jest jednak możliwe.Jak zwykle, zabierał każdy obraz, który uznał za skończony.Niedokończonepłótna, również te z San Lazzaro, trzymałam w pracowni.Jeden z portretówofiarowaliśmy mnichom dla upamiętnienia prac nad gramatyką angielsko-ormiańską.Można go wciąż oglądać w klasztorze.Byron ma na sobie białą koszulę, spiętąpod szyją diamentową spinką, oraz marynarkę z brokatu.Spójrzcie tylko, jakupodobniłam go do Włocha! Nadałam oliwkowy odcień jego białej cerze, błękitneoczy wyglądają na brązowe, nawet małe uszy nabrały włoskiego kształtu.Na tymobrazie nie ma żadnych sekretnych szczegółów oczywiście jeśli nie liczyćpodobieństwa modela do małego Girolama.Byłam winna tę uprzejmość ormiańskimmnichom, którzy zrobili z naszego syna anioła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]