[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Idz już.Idz, pókim dobry. Mam jeszcze parę zobowiązań powiedział Elryk. Ja bowiem nie zwy-kłem łamać raz danego słowa.Lord Gho spojrzał wreszcie na niego, wyraznie już zirytowany. Niech będzie.Mam już tego dość.Przed nocą zostanę członkiem Rady Sze-ściu i Tego Jednego.Grożąc mojej osobie, grozisz Radzie.Tym samym stajesz sięwrogiem Quarzhasaat.Zdradziłeś Imperium i tym samym musisz zostać ukarany.Natychmiast.Straż! Głupiś i tyle powiedział Elryk.Anigh krzyknął, gdyż w odróżnieniu odlorda Gho, chłopak nie zapomniał przymiotów Czarnego Miecza. Rób, co on każe, panie Gho! zawołał Anigh, równie mocno lękając sięo siebie, co o szlachcica. Błagam cię, panie! Rób, co mówi! Uważaj, zwracasz się do członka Rady stwierdził rzeczowo gospodarz. Straż, zabrać ich.Uduście ich czy poderżnijcie im gardła, co wolicie.Strażnicy nic nie wiedzieli o runicznym mieczu, widzieli przed sobą jedynieszczupłego mężczyznę, który mógł być chory na trąd, oraz młodego bezbronnegochłopaka.Uśmiechnęli się, słysząc żart swego pana i wyciągnęli broń.Elryk przyciągnął Anigha do siebie i poszukał rękojeści Zwiastuna Burzy. Niemądrze czynicie ostrzegł strażników. Wcale nie pragnę was zabi-jać.Jedna ze służących uchyliła ukradkiem drzwi i wymknęła się na korytarz.El-ryk odprowadził ją wzrokiem.158 Bierzcie z niej przykład powiedział. Chyba przeczuła, co tu się stanie,gdy dalej będziesz nam groził.Strażnicy roześmiali się. To szaleniec stwierdził jeden. Lord Gho ma rację, każąc go uśmier-cić!Przyskoczyli do Elryka, a runiczny miecz zaskowytał niczym głodny wilkuwolniony z klatki po długim poście i o niczym tak nie marzący, jak o solidnejzdobyczy.Elryk czuł płynącą w niego moc odebraną przez ostrze pierwszemu strażni-kowi, który padał właśnie rozpłatany aż do mostka.Drugi próbował umknąć, alepotknął się i z przerażeniem w oczach konał, a czubek miecza wypijał z niegoduszę.Lord Gho skulił się w fotelu.Zbyt przerażony, by się poruszyć, nadal ściskałw jednej dłoni wielką perłę, drugą zaś wyciągnął przed siebie, jakby chcąc osłonićsię przed spodziewanym ciosem.Albinos jednak schował miecz i podszedł do gospodarza, by spojrzeć w jegowykrzywioną strachem twarz. Wez Perłę.Daruj mi życie. wyszeptał szlachcic. Oddaję ci jąw zamian za życie.Elryk przyjął klejnot, ale nie odszedł.Z sakwy u pasa wyciągnął płaską ma-nierkę z eliksirem. Nie sądzisz, że przyda ci się coś do popicia?Lord Gho zadrżał.Jego skóra pod warstwą pudru stawała się coraz bledsza. Nie pojmuję, o czym mówisz, złodzieju. Chcę, byś zjadł Perłę, mój panie.Jeśli uda ci się ją połknąć i przeżyć,uznam wówczas, że cała ta opowieść o twojej śmierci była przedwczesna. Połknąć? Jest za duża.Ledwie dam radę wziąć ją do ust! Lord Ghowciąż jeszcze miał nadzieję, że albinos żartuje. Może jednak spróbujesz, mój panie.Koniec końców, jak inaczej mogłabysię znalezć w ciele dziecka? Ale powiedziałeś.podobno.to wszystko był sen. Owszem.Może zatem uda ci się połknąć sen.A nuż wnikniesz w ten spo-sób do Krain Snów i ujdziesz przed fatalnym losem.Kto wie? Trzeba spróbować,panie.W przeciwnym razie mój miecz pożywi się twoją duszą.Co wolisz? Och, Elryku, oszczędz mnie.To nieuczciwe.Umówiliśmy się przecież. Otwórz usta, panie.Może Perła zmaleje, a może masz gardło jak wąż?Sprawdzimy.Bo przecież w niejednym lepszy jesteś od węża, prawda?Anigh spojrzał przez okno na ulicę.Nie miał śmiałości przyglądać się aktowizemsty. Służąca wraca, panie.Zaalarmowała miasto powiedział.159Na krótką chwilę nadzieja zagościła w zielonych oczach lorda Gho, ale roz-wiała się, gdy Elryk położył manierkę na oparciu fotela i wysunął do połowymiecz z pochwy. Twoja dusza pomoże mi pokonać tych żołnierzy, lordzie Gho.Powoli, płacząc i pojękując, szlachcic z Quarzhasaat otworzył usta. Oto i Perła, mój panie.Proszę, o tak.Postaraj się, panie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]