[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skoro on milczał, ja też się nie odezwałem.Taśma była gotowa o świcie, kiedy ślizgacz Patrolu przeleciał nad pasmem gór tworzących ścianę wąwozu i wylądował obok „Lydis”, wzniecając kłęby szarego pyłu.Dwóm mężczyznom, którzy wyszli z małego pojazdu, najwyraźniej nie śpieszyło się, by podejść do Fossa stojącego u stóp opuszczonego trapu.Jeden z nich ukląkł na piasku i ustawiał jakiś przyrząd, drugi uważnie go obserwował.Wydawali się przeprowadzać jakieś pomiary eksploracyjne.Krip YorlundPrzedstawiciele władzy z reguły wprawiają w pewien niepokój nawet obywatela o czystym sumieniu.Tak też i my się czuliśmy, stojąc przed przedstawicielami Patrolu.Jako praworządni i nikomu nie wadzący kosmiczni handlarze, którzy regularnie płacili podatki od lądowania na planetach i mieli wszystkie papiery w porządku, mieliśmy wszelkie prawo wezwać ich na pomoc.Oni jednak przyglądali się nam z obojętnością, która świadczyła o tym, że są ludźmi, którym wszystko trzeba dwukrotnie udowadniać.Kiedy przyznali, że ich przyrządy zarejestrowały emisję nieznanego dotychczas promieniowania, ostrożnie odkopaliśmy pudełko wyjęte z Tronu Qura.Chętnie przekazaliśmy je w ręce Patrolu, wraz ze zwłokami kapłana, które trzymaliśmy w chłodni.Każdy z nas złożył też zeznania na taśmie prawdy, odpornej na manipulacje.Na szczęście nie zadali wszystkich pytań, jakie mogli zadać.Odkrycie rysunku głowy kota na skale pozostało tajemnicą, chociaż powiedzieliśmy im o skrytce z ładunkiem.Lidj, uzbrojony w wiedzę o wszelkich precedensach kosmicznego prawa, wyjaśnił, że po dokonaniu napraw zamierzamy dokończyć rejs i dostarczyć skarb do świątyni na Ptah, pod warunkiem, że kapłani, którzy byli oficjalnymi jego odbiorcami, nadal są przy władzy.— Nie mamy wiadomości z Ptah — pilot statku zwiadowczego przejawiał tak małe zainteresowanie pytaniem ukrytym w wypowiedzi Fossa, że nie ulegało wątpliwości, iż nasz dylemat niewiele go obchodził.— Ach, tak, naprawy.Nasz inżynier rozmawiał z waszym człowiekiem.Do raportu potrzebujemy taśm wideo dokumentujących uszkodzenia.Możemy podwieźć pana i pańskiego inżyniera do naszej bazy kosmicznej, gdzie złożycie podanie o potrzebny wam sprzęt na mocy kontraktu z Ligą.Sugestia, aby zwrócić się o pomoc do Ligi, była co najmniej niepokojąca, aczkolwiek w tej sytuacji nie mieliśmy innego wyjścia.Z chwilą złożenia takiej prośby będziemy odpowiadać nie przed Patrolem, ale przed naszymi ludźmi.Niespłacenie długu w wyznaczonym terminie groziło wzięciem „Lydis” w zastaw.Popyt na statki był tak wielki (ludzie latami czekali na uśmiech losu, który pozwoliłby im zrobić pierwszy krok na drodze do kosmosu), że listy zastawne bardzo ciążyły tym, którzy zmuszeni byli je przyjąć.Mogły oznaczać utratę statku.Tak więc jedynym sposobem na to, abyśmy wyszli na swoje, było dostarczenie towaru na Ptah w nadziei, że otrzymamy zapłatę.To — albo nikła szansa, że za ścianą z rysunkiem kociej głowy kryje się coś, dla czego opłacałoby się wdzierać do środka.Nie mieliśmy teraz czasu, żeby zbudować sondę, ani też nie mogliśmy tego zrobić bez ujawnienia powodu.W końcu ustalono, że Foss i Shallard polecą statkiem zwiadowczym.Uzbrojona grupa ludzi z Patrolu i ślizgacz miała jednak zostać na Sekhmet, obarczona w pierwszym rzędzie zadaniem odszukania naszych zaginionych ludzi.Ponieważ ślizgacz Patrolu był ciężkim pojazdem, uzbrojonym i wyposażonym w każdy znany system ochronny, miał większe szansę w poszukiwaniach.Mógł zabrać na pokład pilota, dwóch strzelców obsługujących paralizatory i jeszcze dwóch pasażerów.Tym razem obyło się bez losowania.Przed odlotem na statek zwiadowczy Foss zwrócił się bezpośrednio do mnie:— Polecisz z Maelen.Przy jej zdolnościach telepatycznych i twoich interpretacyjnych…Oczywiście miał rację, chociaż dowódca Patrolu z jawnym niedowierzaniem odniósł się do jego wyboru.Wprawdzie nie ujawniłem przeszłości Maelen, niemniej jednak jasno wyłożyłem, że ma zdolności telepatyczne i będzie naszą przewodniczką.Ponieważ nikt nie może wiedzieć wszystkiego o odmiennych niż ludzie istotach, uwierzył w moje zapewnienia o jej wartości.Przez cały dzień po tym, jak kapitan Foss i Shallard odlecieli na pokładzie statku zwiadowczego, nad ,,Lydis’’ przetaczała się burza, wzbijając z dna doliny kłęby lotnego pyłu, który wisiał w powietrzu jak nieprzenikniona mgła.Kurzawa uwięziła nas w statku wraz z załogą Patrolu.Nie było mowy, żeby wyruszyć w takiej ciemności, skoro mieliśmy lecieć nie w kierunku znanego sygnału, lecz przemierzać nieznany obszar.Drugiego ranka wiatr ucichł.Wprawdzie sypki, szary piasek piętrzył się wysoko wokół stateczników statku i do połowy przysypał ślizgacz, dobrze zakotwiczony pod osłoną „Lydis”, mogliśmy jednak ruszyć w drogę.Kiedy lecieliśmy nad ostrymi jak noże pasmami gór, skłębione chmury na niebie co jakiś czas się rozpraszały, chociaż słońce, które się zza nich wyłaniało, było blade i zdawało się nie dawać ciepła.Jego blask podkreślał raczej posępność krajobrazu pod nami, zamiast ją rozpraszać.Pilot leciał z najmniejszą możliwą szybkością, szukając na ekranach przyrządów śladów promieniowania, które mogły wyglądać obiecująco.Maelen siedziała obok mnie w ciasnej kabinie pojazdu.Normalnie rzadko zwracałem uwagę na jej obecny wygląd, lecz kiedy ludzie z Patrolu spoglądali na nią jak na jakiś dziwaczny sprzęt, wyraźniej uświadamiałem sobie Takt, że miała futro, cztery nogi i postać glassi.A ponieważ kiedyś usłyszałem jej lament, którym zdradziła się ze swych obaw, że z czasem może się za bardzo pogrążyć w zwierzęcości, żeby mieć pewność, czy jeszcze jest Thassą, jej niepokój wyraźniej rzucał mi się w oczy.Sam przeżyłem chwile, gdy bestia brała górę nad człowiekiem.A gdybym to ja zapomniał, kim jestem?Maelen była silniejsza, lepiej ode mnie przygotowana do okiełznania cielesnej powłoki, którą nosiła, gdyż lepiej znała związane z tym niebezpieczeństwa.Jeśli jednak nawet ona traciła pewność siebie…Maelen drgnęła, mięśnie pod jej miękkim futrem poruszyły się wdzięcznie i płynnie.Odwróciła głowę szybkim ruchem.— Czujesz coś? — spytałem.— Nie to, czego teraz szukam.Jednak tam w dole jest coś jeszcze oprócz piasku i kamieni.Nachyliłem się, żeby wyjrzeć przez okno.Mój wzrok wychwytywał tylko skały, które na skutek wietrzenia przybrały tak poskręcane i fantastyczne kształty, że nie wiadomo było, co mogło się wśród nich kryć.— Wewnątrz — poinformowała mnie.— Już je minęliśmy.Może to kolejna skrytka…Starałem się zapamiętać jakieś charakterystyczne cechy krajobrazu, chociaż kiedy widzi sieje z powietrza, wyglądają całkiem inaczej niż kiedy się stoi na ziemi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]