[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierwszy więc jest gminnyI płaski drugi marzy tylko wielkodusznie;Trzeci zaś obrał drogę, dopóki żyw, brudną:Styl jego nieprzystępny i intryga nudną.Tak więc nie piszmy w onych trzech zboczeniach głównych,T o j e s t: n i e p i s z m y w c a l e lecz, znając usterki,Przejdzmy z manowców sztuki do ścieżek jej równychZ laską krytyki w ręku, jak dawne pasterki Te zwłaszcza, które wieków temu parę lano,W powykrzywiane formy, bladą porcelaną. Lub, co jest tym bezpieczniej dla błędnych stóp człeka,Oprawmy je w żelaza niczym niezachwiane,Tam i owdzie puszczając, gdy stanęła rzeka,Szyby swoje ku słońcu podawszy, pisane A każda kresa na nich, jak ślad dyjamentu,W geometryczne jasno złoży się figury,Od równoległych linii do elips zakrętu,%7ładnej nie cierpiąc chyby ducha i natury! Jakkolwiek po wielokroć wśród takiej zabawkiNiejeden krytyk runął lecz runął z uwagą,%7łe człek jest tylko marnym igrzyskiem ślizgawki Szaty że pęknąć mogą prawda że jest nagą!Co więc bynajmniej z toru myśleńca nie zbija,Ty mówisz, że on upadł on, że się omija Albo pogląda w niebo, z ArystotelesemNatchnąć się i tym razniej poskoczyć obcesem.Nie ma bo jak krytyki rzemiosło sprężyste,Na czytelników k r ó t k i e j oparte p a m i ę c i,Tudzież na s m a k u dwie to bazy wiekuisteJak granit! Chcesz krytykiem być? wystarcza chęci. Wczoraj jeśli sarkałeś na s t y l u z a w i ł o ś ć,Głoś-że dziś, że niejasno tłumaczy się miłość;%7łe cienie są potrzebne, jak pomocna pora,By poufnego tobie zakryć autora;Chmur kilka tam i owdzie wcale nie zawadzi,Skoro chmura jak słońce do celu prowadzi,205Jutro znów jasność stylu zalecisz innemu,Szkłem palącym sprowadzisz mu światło na lice:Czytelnicy przepomną, nim spytają: C z e m u?"I pióra twego wielbić będą błyskawice.Onegdaj jeśli cynizm gromiłeś w kim innym,Możesz pojutrze książki oddzielić od człeka;Wskazać, iż tchnienie Boże nie samym niewinnym,Lecz, komu chce, się dawa i zasług nie czeka;Lilia że w błotach miękkie zapuszcza korzenie;Wenus z szumowin morskich bierze narodzenie;%7łe błędem jest pożądać od sztukmistrza czynów,Nie zaś dzieł sztuki jego palm, nie zaś wawrzynów.Sposobem tym gdy pamięć czytelników płocha Uczynisz, co chcesz, z sądem takiego motłocha,Bo tylko s m a k i tylko jeszcze twój koniecznie Dasz jemu w miejsce prawdy istniejącej wiecznie.To zaś gdy trwa przez wiele lat, robi się potemS a m o p r z e z s i ę, jak śpiącej prządce z kołowrotem:Nić idzie w palce martwe, włókno w nić się niesie,Noga w takt kołem kręci i nie morduje się,A kto by ci zarzucił, że gościsz niedługoW przysionkach prawdy, jako niestały przechodzień,Westchnij i powiedz: Człek jest jednodziennym sługą,Wystarcza mu więc, gdy się niepokoi o dzień!206III.RUINYW ruinach, w nocy, mówią się i takie słowa,Które gdzie indziej dziwnym brzmiałyby sposobem;Nie tylko bowiem z myśli jest m y ś l i o s n o w a:Człowieka myślącego postaw-no nad grobemI mów z nim a następnie, spotkawszy go w tłumieMaskaradowym, spytaj o rzeczy też same:Zobaczysz, co rozumiał tam co tu rozumie? Wprowadz go w okowaną więzień niskich bramęI do tryumfalnego arku, co błękitnąZ wnętrza jaśnieje szybą czystego powietrza,A poznasz wraz, gdzie jego myśl pocznie być szczytną,Gdzie szybszym rytm i tęcza porównań gdzie letsza?Zali to jest mistyczne? nie wiem ale to wiem,%7łe nie tłumaczy się to dyjetą i zdrowiem Bo ani się ku temu przeziębić nie zdoła,Ani dostać gorączki W Z w i ą t y n i P o k o j u,Gdzie przez wyłomy sklepień gwiazdy ciekną z nieba,Gdzie bluszcz czarny gronami pełnymi się wiesza,Chodził o nocy Wiesław z Markiem. Głazów rzeszaOgromnych, jak postaci wiele w sądnym stroju,Lub rzesza widm, tu, owdzie sterczało głowami:Niektóre spały inne niby ramionamiDzwigały się, a inne pochylały skronie. Cicho było z daleka czerniał Ark Tytusa,Koloseum, i Forum po przeciwnej stronie,I oliw sad Firmament, jak lice Chrystusa,Wypogodzony bardzo, jasny od promieni,Z historycznością onych na dole kamieniZgadzał się, jako gdy jest tło stosowne z twarzą,Pejzaż z sceną, dla której stanowić ma ramy. W taki czas spyta Marek: Czy się jeszcze zdarząZburzenia takie, jak te, co tu spotykamy Czy ruin takich więcej zostanie po świecie? Takich? Wątpię całości ku temu nie mamyRównie plastycznych wszakże, tych to ruin dziecię,Tejże wynik oświaty nie mniej kolosalny,Na przykład n a r ó d cały skoro się obala,Potężna jest ruina, zarys mniej widzialny Tu zmilkli, potem Marek rzekł:207 Przyszłość ocala,Co jej potrzebne naród żaden nie umiera,Tak, jako człowiek ciało tylko się otwieraNiby trumna następnie duch, wedle zasługi,Zstępuje lub wstępuje wyżej, albo niżej Cały ciąg przyrodzenia, ilekolwiek długi,Służy ku temu formy są jak mnogość krzyżyLżejszych lub cięższych: w roślin przechodzi formułęWegetujące martwo serce więcej czułePrzechodzi w formę ptaka, mniej czułe w minerał;Jak żył duch, tak się będzie nareszcie ubierał Acz są i wyższe sfery Tego nie czekałem! Wykrzyknie Wiesław mówisz więc, że z a p o k u t ęD u c h s i ę z w ł a ś c i w ą s o b i e f o r m u ł ą i c i a ł e mS p o t k a w c i ą g u s t w o r z e n i a jako nuta w nutę. Cóż mi to za pokuta? harmonia skończona.Jam myślał wprost przeciwnie: że forma roz-strzona,%7łe duch nad ciało wzniesion i cało-widzenieSił żyda nie powrotne że to jest cierpienie!Gdy duch nad czasów gruzem smętnie rozrzuconymJest, jak ten oto księżyc, w górze zawieszonymNad bez-harmonią ruin i włóknem promieniNastraja ład i cierpi, że nie może siłą,Jak za życia, oburącz chwycić tych kamieni,By złożył je w świątynię I tak nad mogiłąSamego siebie siada, lamentując póty,Aż Bóg lub człek mu dogra niedogranej nuty. Kmieć polski to opiewać zdaje się, gdy mniema,%7łe ten lub ów spokoju człowiek zgasły me maDla tej lub tej przyczyny że we śnie, na jawie,W symbolicznej o pomoc kwestuje postawie I pokutuje Sztuka! gdyby jeszcze byłaCzuwającą, nie taką, jak ją widzisz, zgniła!36To winna by w grobowcu wyświecać potrzebęZmarłego: dziedziczyłby syn po ojcu glebę,Nie zaś one kolumny złamane, lub oneTrupie głowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]